Artykuły z kategorii

Epidemia samotności

W tym miesiącu Naczelny Lekarz Stanów Zjednoczonych opublikował poradnik na temat samotności zatytułowany „Nasza epidemia samotności i izolacji”. Według poradnika, około połowa dorosłych Amerykanów codziennie doświadczała samotności, nawet przed wybuchem pandemii COVID-19, która tylko pogorszyła sytuację. Brak więzi społecznych może stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia i zwiększać ryzyko przedwczesnej śmierci o 26%. Zwiększa również ryzyko chorób serca, udaru mózgu, lęku, depresji, demencji i jest uważany za jedną z głównych motywacji do samookaleczenia.

Ale być może najbardziej niepokojącym wnioskiem, płynącym z poradnika, jest spadek więzi społecznych wśród nastolatków i młodych dorosłych. Spadek czasu spędzonego na kontaktach społecznych „jest najbardziej widoczny wśród młodych ludzi w wieku od 15 do 24 lat. W tej grupie wiekowej czas spędzony osobiście z przyjaciółmi zmniejszył się prawie o 70% w ciągu niespełna dwóch dekad” w latach 2003–2020.

Samotność to poczucie, że nie mogę utrzymać pozytywnych, wzajemnych więzi z otaczającymi mnie ludźmi. Nie jest to kwestia liczby osób, które mnie otaczają, ani czasu spędzanego na platformach społecznościowych. Poczucie osamotnienia zależy od jakości znajomości, a nie od ich ilości. Jeśli czuję się odłączony i nie mogę ufać ludziom, z którymi mam kontakt, że mnie wspierają, i ja też nie jestem skłonny ich wspierać, doświadczę samotności.

Nie każdy boi się samotności. Niektórzy ludzie nie czują się odizolowani lub pozbawieni wsparcia, ponieważ mają wokół siebie niewielu ludzi lub nie mają ich wcale. Dla innych jednak fizyczna izolacja przekłada się na poczucie samotności, ze wszystkimi jej negatywnymi skutkami.

Od momentu narodzin ludzie wokół nas kształtują nasze rozumienie, poglądy, odczucia i postrzeganie świata. Mogę mieszkać w jakiejś odizolowanej wiosce, odłączony od cywilizacji, ale czuję się głęboko związany z moimi współmieszkańcami. W takim stanie nie będę czuł się samotny, ponieważ otaczający mnie ludzie dostarczają mi wszelkiego wsparcia i ciepła, jakiego potrzebuję, a to, czego uczę się poprzez kontakty z nimi, wystarcza do życia, które prowadzę.

Z drugiej strony, mogę być otoczony przez miliony ludzi, ale jeśli żaden z nich nie zapewni mi wsparcia i ciepła, a to, czego się od nich nauczę, nie zapewni mi narzędzi, które pomogą mi skutecznie radzić sobie z życiem, będę czuł się samotny. Co więcej, masy obojętnych ludzi wokół mnie tylko spotęgują moje poczucie samotności i niepewności.

Nie potrzebuję wrogów, aby czuć się samotnym; apatia otoczenia wystarczy, by poczuć się jak nic nieznaczący pyłek, a bardzo niewielu ludzi potrafi poradzić sobie z poczuciem bezwartościowości.

Szczególnie w przypadku ludzi młodych, najbardziej dotkniętych izolacją społeczną, nie możemy ignorować rozprzestrzeniającej się epidemii samotności. Z natury młodzi ludzie potrzebują więzi społecznych, ponieważ są to ich lata formacyjne, kiedy kształtują swój światopogląd i opanowują sztukę życia w cywilizowanym społeczeństwie. Bez zdrowych kontaktów będą dorastać niepewni i nieprzystosowani do społeczeństwa. Tacy ludzie nigdy nie będą szczęśliwi.

Jeśli pozostaniemy bierni w obliczu rozprzestrzeniającej się epidemii, konsekwencje społeczne mogą być przerażające. Na szczęście nie jesteśmy bezradni. Im bardziej jesteśmy aktywni wobec naszego środowiska, tym bardziej możemy je zmienić. Jeśli będziemy do niego pozytywnie nastawieni, ono odwzajemni naszą postawę. Aby uzyskać wsparcie i afirmację ze strony otoczenia, nie musimy oczekiwać, że inni nam je zapewnią. Zamiast tego powinniśmy inicjować takie zachowanie wobec innych, a oni odwzajemnią nasze pozytywne i wspierające zachowanie.

Większość z nas boi się otworzyć swoje serca. Zostaliśmy uwarunkowani, aby myśleć, że jeśli otworzymy nasze serca przed innymi, staniemy się bezbronni i ludzie nas skrzywdzą. Jednak w większości przypadków jest odwrotnie: jeśli otworzymy nasze serca dla innych, oni otworzą swoje serca dla nas.

Nasza samotność jest zatem łatwiejsza do pokonania, niż mogłoby się wydawać. Jeśli wykonamy pierwszy ruch w kierunku innych, najprawdopodobniej oni wykonają następny ruch w naszą stronę, a nie przeciwko nam. Możemy wyleczyć epidemię samotności, ale musimy chcieć ją wyleczyć i musimy być gotowi zaryzykować. A co najważniejsze, nie powinniśmy oczekiwać, że inni będą dla nas przyjaźni, chyba że najpierw my będziemy przyjaźni dla nich.

Źródło: https://michaellaitman.medium.com/the-loneliness-epidemic-6a83e60583f4


Jak dziecko na rękach matki

каббалист Михаэль Лайтман Pytanie: Gdzie jest granica, kiedy Pan jako nauczyciel nie może ingerować i odbierać uczniowi wolności wyboru?

Odpowiedź: W naszej pracy duchowej zawsze pojawiają się takie problemy, kiedy dosłownie w każdej minucie decydujemy, jak prawidłowo postąpić, jakie są nasze myśli, intencje. Nie można w to ingerować.

Widzę, w jakich stanach są moi uczniowie i czasami bardzo im współczuję, martwię się, boli mnie to, podobnie jak matkę która współczuje synowi, gdy jest poważnie chory, i nie może mu pomóc, jedynie podać lekarstwo. Ale w zasadzie syn, sam musi przyjąć nawet najbardziej gorzkie pigułki i pokonać chorobę.

Kiedy przychodziłem do Rabasza ze swoimi problemami w pracy duchowej i pytałem: „Jak mam istnieć, co zrobić?”, śmiał mi się w twarz, ponieważ sam musiałem je rozwiązać.

Pytanie: Czyli człowiek próbuje się uspokoić, przychodząc do nauczyciela. A nauczyciel mówi: „Przepraszam, nie mogę nic powiedzieć”. Czy nauczyciel wie, co właściwie zrobić dla ucznia, ale mu o tym nie mówi?

Odpowiedź: Oczywiście, że wie. Wyższy stopień doskonale obleka się w niższy. Wszystko, co istnieje w niższym stopniu, jest odczuwalne w wyższym bez żadnych problemów. Istotnie nauczyciel czuje co dzieje się z uczniem. Ponieważ odczuwa duchową zawartość ucznia, podczas gdy uczeń nie wie i nie rozumie, co się z nim dzieje.

Pytanie: Więc jesteśmy przed Panem jak nagie niemowlęta?

Odpowiedź: Tak, jak niemowlę na rękach matki. W sensie duchowym, oczywiście że tak. Ale co ja mogę zrobić? To niemowlę musi rozwijać się według swoich praw. Mogę jedynie pomóc tylko w minimalnym stopniu, dlatego że cały duchowy rozwój człowieka dokonuje się dzięki jego osobistym wysiłkom.

Powinienem zapewnić tylko odpowiednie warunki dla jego rozwoju, jak matka, która zapewnia dziecku ciepło, daje jedzenie, myje, kładzie spać itd. A wszystko inne – zależy od dziecka.

Z rozmowy „Zadzwonił mój telefon. Manipulacja ludźmi”


Jak zakończyć wojnę?

W 1914 roku, podczas I wojny światowej, miało miejsce niesamowite wydarzenie. Tuż po tym, jak pół miliona ludzi zostało zabitych w pobliżu belgijskiego miasta Ypres, 24 grudnia, przed Bożym Narodzeniem, nagle żołnierze zaczęli dekorować niemieckie okopy girlandami i różnymi światełkami.

Zarówno Francuzi, jak i Brytyjczycy również wyszli na neutralne terytorium z okopów wroga, gromadząc około 100 000 ludzi. Do tego momentu zabijali się nawzajem, ale tego dnia spotkali się i połączyli: wymieniali pamiątki, śpiewali piosenki, handlowali guzikami, tytoniem, winem i słodyczami oraz grali w piłkę nożną puszkami.

W 2014 r. zbudowano pomnik upamiętniający to wydarzenie.

To pokazuje, że nawet najsilniejsza nienawiść może zostać przeistoczona w jednej chwili. Nie przeszkodzi w tym nawet długo trwająca walka, by potem nagle, puf – nienawiść się rozproszyła i zniknął powód stojący za nią.

To był niesamowity spektakl. Ci, którzy walczyli na śmierć i życie i nienawidzili się nawzajem, nagle zaczęli się łączyć. Oczywiście generałowie natychmiast interweniowali i pod groźbą śmierci zmusili żołnierzy do powrotu do okopów. W sumie wojna trwała cztery lata i zginęło w niej 20 milionów ludzi.

Kluczowym pytaniem, które pojawia się w tym momencie, jest to, czy możliwe było powstrzymanie tej wojny? W szeregowych żołnierzach pojawiło się pragnienie podjęcia pojednania z wrogiem, ale generalicja dowództwa wojskowego, która wykluczyła taki rozwój wydarzeń, wydała rozkazy na nowo rozpalające zarzewie wojny.

Przykład ten był jednak tak znamienny, że przeszedł do historii jako niesamowity przypadek, gwałtownej, zbiorowej transformacji wewnętrznej powodującej, że ludzie którzy zamierzali się zabić nagle wyciągali do siebie ręce w pojednaniu.

To nie jest żaden cud. Tak po prostu działa program, który kieruje naszymi pragnieniami. I dlatego nie należy nadmiernie ufać zarówno uczuciom nienawiści jak i miłości do innych ludzi, jako chwiejnym, nietrwałym stanom, co znajduje potwierdzenie np. w przypadku rozwodzących się, którzy wcześniej kochali się „na śmierć i życie” i nagle zastanawiają się nad tym, co widzieli w obiekcie własnych westchnień.

Bardzo liczne przykłady pokazujące nam, że nasze emocje mogą nagle zmieniać się pod wpływem różnych zewnętrznych lub wewnętrznych czynników, powinny nauczyć nas opierać nasze więzi na intencji, a nie na chwiejnych uczuciach.

Oznacza to, że idea zjednoczenia dla której osnową byłoby poszanowanie i przychylność dla odmienności drugiego człowieka, nie zaś, jak to zazwyczaj bywa fascynacja kruchymi iluzorycznymi atutami, stałaby się możliwa do osiągnięcia.

Podstawą takiego założenia jest „wyższy korzeń”, który zawiera w sobie asumpt, że ludzkość została pierwotnie stworzona jako pojedyncza zjednoczona świadomość, która przeszła proces rozpadu i rozproszenia i w konsekwencji postrzega się jako oddzielonych od siebie.

Powoli jednak ludzkość zaczyna rozumieć, że tkwimy w paradygmacie będącym przeciwieństwem naszego prawdziwego stanu, i zaczyna odczuwać tęsknotę do powrotu do całkowitego zjednoczenia.

Źródło: https://michaellaitman.medium.com/how-to-end-war-5f8ae82ff7ae


Przedszkole kabalisty

каббалист Михаэль Лайтман Pytanie: Pana uczniowie to dorośli mężczyźni. A jednak Pan odnosi się do nich jak do dzieci?

Odpowiedź: Oczywiście! Ale co z tego?! W stosunku do mnie są uczniami. Według swojego duchowego rozwoju są dziećmi. To naturalne, że mam do nich taki stosunek. Jeden siedzi zarozumiały, a tamten ponury, ten zadziorny, a ten zbyt nadgorliwy. Ten ma przytępione zmysły, a ten ma bystry umysł i tak dalej. Wszyscy mają różne kombinacje wewnętrznych właściwości, cech, ale duchowo wszyscy są dziećmi.

Pytanie: W odniesieniu do Pana nauczyciela, czy też był Pan dla niego dzieckiem?

Odpowiedź: Oczywiście! Naturalnie. 🙂

Rabasz przecież jest powyżej mnie. Jest przede mną. To wszystko spływa strumieniem z góry ze świata Nieskończoności poprzez wszystkich kabalistów do nas. Dlatego, obecnie świat nie ma dokąd pójść – dzisiaj otrzymuje przeze mnie. Ale ja z kolei jestem dzieckiem w ramionach swojego nauczyciela.

Komentarz: Ale mimo wszystko w naszym świecie małe dziecko w pewnym momencie wyprzedza swoich rodziców, wznosi się wyżej w zrozumieniu.

Odpowiedź: To prawda. Istnieje odwrotna zależność między światłem i pragnieniem, dlatego osiągamy więcej niż rodzice. Ale właśnie dzięki temu, co otrzymaliśmy od nich, idziemy dalej. Tak jak w naszym świecie, nasze dzieci osiągają więcej, ponieważ wszystko, co było przed nimi, przygotowaliśmy i oddaliśmy im, dlatego mogą zrobić kolejny krok.

Z rozmowy „Zadzwonił mój telefon. Przedszkole Laitmana”