Artykuły z kategorii Społeczeństwo

Najwyższa przyjemność

Naukowcy odkryli, że mrówka wystawiona na działanie ciepła podczas aktywności z innymi mrówkami zachowuje się tak, jakby go nie czuła. Kontynuuje pracę razem z innymi mrówkami, jakby nic nie czuła, i zmienia kierunek dopiero wtedy, gdy wszystkie mrówki to robią. Podobnie jest z wieloma stadami ptaków, np. u szpaków i z wieloma ławicami ryb. Nie podążają one za sobą, ale poruszają się tak, jakby wszystkie były jednym organizmem składającym się z niezliczonych osobników. Nie wiem, czy dzieje się tak dzięki wydzielanym hormonom, czy przez coś innego, ale rezultat jest taki, że są ze sobą całkowicie zsynchronizowane.

Ludzie nie mogą czuć się w ten sposób. Nie mamy zdolności do całkowitego wtopienia się w społeczeństwo; zawsze czujemy naszą indywidualność. Ponadto przedkładamy jej wartość nad społeczeństwem, więc nie możemy połączyć się z umysłem zbiorowym, w obrębie którego działają wyżej wspomniane szpaki i ławice ryb.

Ponieważ nie jesteśmy w stanie poczuć zbiorowego umysłu, odmawiamy sobie zrozumienia i postrzegania zbiorowej rzeczywistości. Inaczej mówiąc żyjemy w świecie, w którym nie widzimy nic poza czubkiem własnego nosa. Jednocześnie właśnie dlatego, że nie rodzimy się z kolektywną percepcją, zyskamy nieskończenie więcej, rozwijając ją, niż gdyby była naszą cechą wrodzoną. Zyskamy nie tylko zbiorowy umysł, ale także myśl stojącą za jego rozwojem, różnicę między posiadaniem a nieposiadaniem go oraz sposób, w jaki możemy pomóc innym również uzyskać tę świadomość.

Kiedy widzimy, że taki stan świadomości zbiorowej istnieje, chcemy go osiągnąć. Motywuje nas to do uznania jego wyższości nad naszym wrodzonym egocentryzmem. W miarę jak nasza motywacja rośnie, rozumiemy, że możemy osiągnąć ten stan tylko wtedy, gdy wolimy go od naszego egoizmu. Kiedy już znajdziemy się w tym stanie, odkrywamy zupełnie nowy rodzaj przyjemności, tę której zawsze szukaliśmy. W tym rodzaju przyjemności dążymy do odczuwania nie siebie, ale naszego zbiorowego istnienia, naszej jedności. Nie jest to wyrzeczenie się siebie, ale dodanie nowej percepcji, z której w rzeczywistości składa się każda istota i do każdej istoty ta percepcja należy. Nasze oryginalne „ja” pozostaje jakim było, a nowe jest dodawane.

Kiedy zdobędziemy tę zbiorową świadomość, zrozumiemy prawdziwe znaczenie miłości i dlaczego wszyscy za nią tęsknią. W tej miłości czujemy nasze oddzielne jaźnie, a jednocześnie czujemy wysiłki każdego, by wznieść się ponad swoją percepcję i zjednoczyć się z innymi w miłości. W rzeczywistości, w tym stanie, cel ego zmienia się i jego nową rolą jest rozróżnienie pomiędzy stanem nienawiści i separacji a stanem miłości i połączenia. Im większe ego, tym większa radość z miłości, ponieważ większe ego wymaga większej miłości, aby je pokonać.

Na końcu tego procesu człowiek odczuwa absolutną samolubność ego, a jednocześnie odczuwa absolutną miłość, która istnieje w świadomości zbiorowej. To, co ryby i ptaki czują instynktownie, my możemy poczuć dopiero wtedy, gdy rozwiniemy miłość do każdego elementu stworzenia. Ta ostateczna miłość przynosi ze sobą najwyższą przyjemność. Ostateczna miłość, którą wszyscy pragniemy odczuwać, to nie bycie absolutnie kochanym, ale odczuwanie absolutnej miłości do innych. Kiedy tego doświadczamy, stwierdzamy, że wszystko jest absolutną miłością.

Źródło: https://bit.ly/3eIbQyF


Co jeśli mylimy się w kwestii klimatu?

Co by było, gdybyśmy mylili się co do klimatu? Co byśmy zrobili, gdyby okazało się, że aerozole, które zanieczyszczają powietrze, również je ochładzają i łagodzą efekt cieplarniany? Co by się stało, gdybyśmy dowiedzieli się, że wybuchy wulkanów, które emitują CO2 i inne gazy cieplarniane, które podgrzewają atmosferę, emitują również popiół, który blokuje promienie słoneczne i chłodzi powietrze bardziej niż emitowany przez nie CO2? Ostatnio opublikowane prace naukowe dokładnie na to wskazują. Badanie przeprowadzone przez National Oceanic and Atmospheric Administration twierdzi, że „50%-wy spadek cząstek i kropli zanieczyszczeń w Europie i USA jest związany z 33% wzrostem formacji burzowych na Atlantyku w ciągu ostatnich kilku dekad, podczas gdy na Pacyfiku dzieje się odwrotnie – więcej zanieczyszczeń i mniej tajfunów.”

Jeśli do ostatniego odkrycia dodamy dobrze ugruntowany fakt, że erupcje wulkanów chłodzą Ziemię, nasuwa się pytanie, jak w takim razie radzić sobie ze zmianami klimatu? Czy oczyszczamy powietrze i ogrzewamy planetę? Czy zanieczyszczamy powietrze, aby je ochłodzić? Czy może próbujemy jakoś oczyścić powietrze i zmniejszyć emisję CO2 w sposób, który nie przyspieszy ocieplenia powietrza?

Jeżeli te pytania wydają się nierozwiązywalne, to dlatego, że są. Są nierozwiązywalne, ponieważ są to niewłaściwe pytania; ich celem jest „wyleczenie” objawów, a nie choroby. To nie działa ani w medycynie ani w przypadku klimatu. Chorobą’, która powoduje te problemy, jest ludzkie zachowanie. Bezwzględnie eksploatujemy zasoby Ziemi. Rywalizujemy o to, kto będzie eksploatował planetę skuteczniej i szybciej, i zupełnie ignorujemy fakt, że robiąc to, odpiłowujemy gałąź, na której siedzimy.

Aby rozwiązać kryzys klimatyczny, ludzkość musi przeprowadzić dyskusję przy okrągłym stole i wspólnie określić swoje priorytety. Będziemy musieli zdecydować, co jest niezbędne dla wszystkich, a co nie, i zapewnić tylko to, co jest niezbędne. Będziemy musieli nauczyć się istnieć tak, jak istnieje cała natura. Jeśli nie nauczymy się tego z własnej woli, natura zmusi nas do tego w bolesny dla nas sposób.

To rozwiązanie dotyczy nie tylko kryzysu klimatycznego, ale wszystkich naszych problemów. Nie ma dziś ani jednego problemu, który nie dotyczyłby całego świata. Spójrzcie na niedobór żywności, który spowodowała wojna na Ukrainie, spójrzcie na globalne zakłócenia w dostawach, gwałtownie rosnącą inflację na całym świecie, wirusy, które rozprzestrzeniają się w sposób niekontrolowany, kryzys związany z chipami komputerowymi – wszystko wpływa na wszystkich i nie możemy zrobić nic, aby rozwiązać te kryzysy, ponieważ próbujemy ratować siebie samych, zamiast próbować ratować wszystkich zbiorowo.

Jeśli zaczniemy myśleć kolektywnie, znajdziemy rozwiązania dla wszystkich naszych problemów, ponieważ w rzeczywistości nie są to problemy związane z zanieczyszczeniem środowiska czy inflacją, czy jakimikolwiek innymi objawami; są to problemy związane z połączeniem.

Kiedy zmienimy cel naszego połączenia z wzajemnej eksploatacji na wzajemną korektę, przekonamy się, że nie mamy żadnych problemów. Możemy zmniejszyć produkcję wszystkich naszych produktów i nadal mieć więcej niż wystarczająco do zaspokojenia potrzeb wszystkich. Jeśli przestaniemy konkurować ze sobą, nie będziemy mieli powodu, by uszczuplać ziemię. Jeśli nie będziemy mieli potrzeby zubażania Ziemi, będziemy mogli zmniejszyć emisję CO2 i aerozoli w tym samym czasie. Wniosek jest taki, że nie musimy się martwić o zmniejszenie zanieczyszczenia; musimy się martwić o poprawę naszych połączeń. Jeśli ustanowimy silne połączenia na całym świecie, reszta naszych problemów zniknie tak, jakby nigdy nie istniała.

Źródło: https://bit.ly/3Abq17Z


Strach pochodzi z braku miłości

Im bardziej chaotyczny staje się świat, tym bardziej jesteśmy zestresowani i niespokojni. Niepewność co do przyszłości powoduje niepokój, a jedyną rzeczą, która wydaje się pewna, jest to, że nie możemy nikomu ufać i nie mamy pojęcia, co przyniesie jutro. Za naszymi lękami i niepokojami stoi jeden winowajca: jesteśmy wrogo i nienawistnie nastawieni do siebie nawzajem, a tam, gdzie nie ma miłości, jest strach, i to duży.

Nie tylko ludzie się boją. Znajdujemy strach w domowych pupilach, zwierzętach, a nawet roślinach, chociaż nie etykietujemy ich jako takich. Strach oddaje nam wielką przysługę: jest strażnikiem, który ostrzega nas przed wpadnięciem w niebezpieczną pułapkę, mechanizmem ochronnym, który stosują wszystkie żywe istoty. Wydaje się, że postęp powinien uczynić nas bardziej pewnymi siebie. Wydaje się, że technologia może nas chronić lepiej niż gdybyśmy mieszkali w jaskiniach. Jednak rozwój przyniósł ze sobą szereg nieznanych nam niebezpieczeństw, z którymi nie mamy pojęcia jak sobie radzić.

W przeszłości zagrożenia były równie, jeśli nie bardziej, groźne i naprawdę egzystencjalne. Na przykład dla jaskiniowców wyjście z jaskini oznaczało narażenie na ataki drapieżników. Strach nie powodował jednak paniki, ponieważ ludzie znali zagrożenia i wiedzieli, jak się przed nimi chronić. Dziś na nasze życie i życie naszych bliskich wpływa niezliczona ilość elementów i czynników, których ani nie znamy ani nie możemy ich przewidzieć i nie wiemy, jak je pokonać. Naturalnie stawia nas to w stanie ciągłej presji i niepokoju.

Im bardziej się rozwijamy, tym bardziej stajemy się skoncentrowani na sobie. W rzeczywistości, mniej więcej od przełomu wieków, osiągnęliśmy taki poziom egoizmu, że socjologowie mówią o „epidemii narcyzmu”. Ponieważ stajemy się coraz bardziej wyrafinowani i coraz bardziej narcystyczni, rozwijamy coraz bardziej skomplikowane systemy, które pozostawiają nas bezsilnymi i nieufnymi wobec nich i siebie nawzajem. Ponieważ nie lubimy i nie ufamy sobie nawzajem, wznosimy tarcze ochronne, które zwiększają naszą izolację, alienację, a tym samym nasz strach.

Jeśli chcemy czuć się bezpiecznie, nie musimy pracować bezpośrednio nad zwiększeniem naszego zaufania. Wręcz przeciwnie, powinniśmy odłożyć na bok nadmierną troskę o siebie i skupić się na rozwijaniu troski o innych, ponieważ jej brak jest przyczyną naszego lęku. Poczucie bezpieczeństwa nie bierze się z walki z nienawiścią, ale z dążenia do połączenia, do wzajemnej troski. Jedyna złośliwość, jaka istnieje, znajduje się w naszych sercach. Lekarstwem na nią nie jest jej wykorzenienie, ale zaszczepienie, że należy brać innych pod uwagę i ostatecznie życzliwości.

Osoba pochłonięta troską nie boi się niczego. Troska o innych jest największym darem, jaki można otrzymać. Jeśli uda nam się zbudować społeczeństwo oparte na rozwadze i trosce, będzie to społeczeństwo pewnych siebie i szczęśliwych ludzi, ponieważ gdy jest miłość, nie ma strachu.

Źródło: https://bit.ly/3SnAJ2h


Seks, miłość i jak je pogodzić

Poszukiwanie odpowiedniego partnera może doprowadzić do szaleństwa. Nawet gdy już kogoś znajdziemy, euforia szybko mija, jak tylko pojawiają się konflikty. W rezultacie spada liczba zawieranych małżeństw, a prawie połowa par, które się pobierają, w końcu się rozwodzi. W rzeczywistości, w której role kobiet i mężczyzn są rozmyte, a płeć zmienia się pod wpływem kaprysu, bardzo trudno jest wiedzieć, jak zachowywać się w naszym związku z partnerem. Zamiast dodawać pewności siebie, nasze związki zwiększają nasz niepokój i niepewność we wszystkich aspektach życia rodzinnego, od wychowania dzieci po życie seksualne. Aby odzyskać pewność siebie w poruszanej tutaj kwestii, musimy zrozumieć istotę miłości, seksu i naturalnych ról płci. Wtedy zobaczymy, jak odchodząc od naturalnej drogi, czujemy się nie na miejscu i niepewnie.

Aby zrozumieć naturę rzeczy, musimy cofnąć się o wiek lub dwa. Jeszcze niedawno ludzie wiedli życie pod dyktando matki natury: matki były w domu, opiekowały się potomstwem aż dzieci osiągały wiek kilku lat, wtedy chłopcy dołączali do ojców, a dziewczynki do matek. Obserwując rodziców i podążając za ich przykładem, dzieci uczyły się, jak odnosić się do wszystkiego w życiu. W tym czasie relacje między mężczyznami i kobietami były naturalne. Z wyjątkiem klasy wyższej, która nie miała wiele innych zajęć, ludzie nie zwracali uwagi na seks. Mężczyźni pragnęli kobiety zdrowej, płodnej i zdolnej do utrzymania gospodarstwa domowego, a kobiety pragnęły mężczyzn, którzy mogliby zapewnić im byt i zadbać o potrzeby ich i ich dzieci. Znaczenie seksualności i wyglądu było marginalne przy wyborze partnera.

W XX wieku seks i seksualność nagle stały się ważne. Zaczęliśmy tworzyć modę, a cała kultura rozwinęła się wokół seksualności. Seks stał się niezbędny we wszystkim, zarówno w sposób jawny, jak i ukryty. Literatura, teatr, filmy, telewizja, internet i media społecznościowe wykorzystują seks, aby zwabić ludzi. Nawet samochody muszą wyglądać „seksownie” lub atrakcyjnie. Zwierzęta natomiast nie potrzebują portali randkowych, nie mają Tindera i w ogóle nie zajmują się seksem. Kiedy nadchodzi sezon godowy, podążają za swoim instynktem, który podpowiada im, który partner jest dla nich odpowiedni, i kopulują. Nie popełniają błędów, bo płyną zgodnie z zasadami natury.

W poprzednim stuleciu całkowicie porzuciliśmy reguły natury i zaczęliśmy tworzyć własne pomysły i ideologie dotyczące tego, co jest właściwe, a co nie. W rezultacie nie wiemy już, jak mężczyźni i kobiety powinni się komunikować. Dodatkowo, dekady wpływu Hollywood całkowicie wypaczyły naszą percepcję, a konsultanci seksualni zniszczyli to, co pozostało z naszego zdrowego rozsądku. Kiedy naturalne związki stały się przestarzałe, pojawiły się działania mające na celu zaprojektowanie i zmianę porządku tak, aby spełniane były ciągle zmieniające się standardy wyznaczane przez wodzirejów, którzy sami są produktami zagubionego społeczeństwa. W ten sposób żyjemy w społeczeństwie, w którym wszystko jest możliwe i dozwolone, a jednak każdy czuje się pusty i odizolowany.

Ale ta wielka przepaść, którą stworzył „postęp”, zrodziła nową erę. Z zimnej pustki samotności i depresji ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę, że chcą budować właściwe, prawdziwe związki, w których wszystko ma sens i jest naturalne. Takie naturalne związki wymagają czegoś w rodzaju linii środkowej, gdzie ludzie akceptują to, kim są i budują więź ponad różnicami. Nie próbują już zmieniać siebie ani innych, ale dążą do połączenia ponad różnicami.

Dziś wzniesienie się ponad różnice jest o wiele trudniejsze niż w poprzednich wiekach, ponieważ jesteśmy o wiele bardziej samolubni i narcystyczni niż nasi przodkowie. Niemniej jednak, jeśli nie będziemy podążać za naszymi zachciankami, a skupimy się na wzmacnianiu naszych więzi bez prób dokonywania zmian u siebie nawzajem, zbudujemy o wiele głębsze i bardziej znaczące więzi niż nasi przodkowie mogli sobie wyobrazić. Doświadczenia związane z naszymi nieudanymi próbami zmiany naszej natury sprawią, że docenimy przywróconą prostotę i będziemy w stanie cieszyć się i doceniać zdrowe, solidne związki, jak żadne pokolenie przed nami.

Źródło: https://bit.ly/3zNWnWa


Dlaczego przemoc w społeczeństwie rośnie?

Z każdym rokiem przemoc w społeczeństwie znacząco rośnie. W USA zaniepokojenie przestępczością i przemocą jest na najwyższym poziomie od 2016 roku, a 53% Amerykanów martwi się o to „bardzo”, według ostatniego sondażu Gallupa. W efekcie jest to jeden z czołowych problemów w kraju, prześcigięty jedynie przez inflację i ekonomię. Jak możemy uporać się z przemocą u jej podstaw i ją powstrzymać? Źródłem przemocy jest ludzka natura, jest korzeniem całego problemu i to nią trzeba się zająć. Naszą naturą jest egoizm, który stale rośnie, manifestuje się jako pragnienie osiągnięcia satysfakcji, chęć napełniania się radością kosztem innych. Z pokolenia na pokolenie egoizm ewoluuje i agresja wzrasta.

Nieożywiona, ożywiona i zwierzęca część natury również mają pragnienie otrzymywania dla siebie, ale na niskim poziomie. Nieożywiona natura chce pozostać w miejscu, ożywiona korzysta z otoczenia, aby się rozwijać, zwierzęca porusza się i wędruje, aby znaleźć pożywienie, miejsce do życia, wydać na świat potomstwo. U człowieka chęć otrzymywania osiąga tak wysoki poziom, że prowadzi do przemocy, do celowego szkodzenia innym dla własnej korzyści. Ludzie są jedynymi istotami, które czerpią przyjemność i czują się jeszcze bardziej spełnione, gdy udaje im się zniszczyć innych na drodze do własnego sukcesu.

Gdy ego nie dostaje satysfakcji, której potrzebuje, w ludziach wybucha przemoc. Nie są w stanie tego powstrzymać ani uspokoić się i w końcu gniew przelewa się na otoczenie. Człowiek bije, atakuje, a w skrajnych sytuacjach nawet zabija. Nawet jeśli ma świadomość, że może zostać zabity, to i tak nie powstrzymuje go to od konieczności wyładowania swojego gniewu w tym momencie. Muszą wyzwolić to co w nich eksploduje. Oprócz ciągłej intensyfikacji ego, które wywołuje gwałtowne impulsy od wewnątrz, istnieje również wpływ środowiska. Jesteśmy istotami społecznymi i jesteśmy pod ogromnym wpływem tego, co widzimy w mediach, na portalach społecznościowych, na drogach.

W dobie wielkiego egoizmu bycie agresywnym stało się powszechną praktyką w społeczeństwie. Prawie wszędzie, od parlamentu po kolejkę w supermarkecie, panuje atmosfera siły i przemocy. Za pokaz siły uważa się, gdy jednemu uda się upokorzyć i podporządkować drugiego. Wpływa to na relacje w rodzinie, w pracy, w szkole, w każdej interakcji między ludźmi.

Co może pomóc? Tylko edukacja w zakresie właściwego zaangażowania w relacje międzyludzkie. Powinna ona rozpocząć się od niemowlęctwa i trwać przez całe życie. Dziś tylko pozornie edukujemy przeciwko przemocy, problem w tym, że dzieci widzą wokół siebie przeciwne temu przykłady, i tego się uczą. Wielokrotnie my jako dorośli jesteśmy niecierpliwi, agresywni, zestresowani, używamy niemiłych sformułowań. Nie możemy głosić miłego traktowania innych i bycia uprzejmym, gdy sami zachowujemy się szorstko wobec innych ludzi.

Pierwszą rzeczą na drodze do zmiany kierunku jest uznanie, że mamy fundamentalny problem społeczny związany z nasilającym się egoizmem ludzi. Jest on jak nowotwór, która zżera nas od wewnątrz, nie pozwala nam dobrze żyć i dogadywać się ze sobą. Musimy dogłębnie zbadać siebie, zrozumieć, jak przekształcić naszą naturę aby odwrócić siłę niszczącą w dźwignię łączącą. Ogólnie rzecz biorąc, rzeczywistość pokazuje, że strach przed karą lub głoszenie morałów o właściwym zachowaniu nie wystarcza aby stłumić przemoc w społeczeństwie. Musimy fundamentalnie zmienić ludzką naturę, zamiast dbać tylko o siebie zacząć szanować innych. Tylko w ten sposób możemy sprawić, że nie pojawią się w nas żadne brutalne impulsy.

W jutrzejszym świecie głównym zajęciem ludzkości będzie właśnie to: nauka właściwego traktowania siebie nawzajem, poprawa relacji międzyludzkich. Komputery i roboty zdejmą z naszych barków wiele pracy i dadzą nam czas na naukę i praktykę właściwego traktowania innych, we wzajemnym zrozumieniu i tworząc jedną całość. Dopiero gdy w ten sposób poprawimy relacje między nami, możemy zagwarantować sobie życie bez przemocy.

Źródło: https://bit.ly/3PLKK7B


Złożoność związku między wyglądem a szczęściem

Nastolatki i młodzi dorośli spędzają dużo (zbyt dużo) czasu na TikToku, Instagramie i innych platformach mediów społecznościowych, gdzie niezliczona ilość filmów z atrakcyjnymi młodymi ludźmi kształtuje ich poglądy o tym jak powinni wyglądać. Obraz ciała ukształtowany i wyrzeźbiony na kształt modelek i modeli jest dla naszych dzieci miażdżącą falą komunikatów, które mówią: „Nie wyglądasz wystarczająco dobrze! Musisz więcej schudnąć! Musisz podnosić więcej ciężarów!”. A ponieważ ich obraz ciała nigdy nie sprosta standardom wyznaczonym przez media społecznościowe, skazują się na nieuleczalną frustrację i brak poczucia bezpieczeństwa.

Gdybyśmy nie byli istotami społecznymi, nie przejmowalibyśmy się naszym wyglądem. Zwierzęta nie przejmują się swoim wyglądem. Dbają tylko o swoją siłę fizyczną. Dla nas wygląd jest wszystkim. Nie możemy nigdzie pójść ani niczego osiągnąć, jeśli nie spełniamy wymaganych standardów wizualnych. Musimy przyjąć to, co narzuca nam społeczeństwo, w którym żyjemy. W przeciwnym razie zostaniemy z niego wykluczeni. Dlatego właśnie jesteśmy tak niepewni swojego wyglądu.

Standardy społeczne są tworzone przez nierealistyczne filmy, seriale telewizyjne i zdjęcia photoshopa. My, którzy nie możemy sprostać nieosiągalnym wzorcom, czujemy się niepewnie i jesteśmy sfrustrowani. Gdyby nie wpływ mediów, bylibyśmy o wiele bardziej zrelaksowani i w mniejszym stopniu przejmowalibyśmy się wyglądem. Bez wpływu otoczenia umylibyśmy rano twarz i ręce i na tym zakończyłaby się nasza „pielęgnacja”. Ale nie możemy się tym zadowolić; musimy brać prysznic, golić się, robić makijaż, wybierać garderobę i robić wszystko inne, co robimy rano, aby czuć się wystarczająco dobrze, by stawić czoła dniu.

W dzisiejszych czasach dotyczy to w takim samym stopniu kobiet jak i mężczyzn. W pokoleniu, w którym wygląd znaczy wszystko, a treść nic, nie mamy innego wyboru, jak tylko się do tego dostosować.

Mój nauczyciel, RABASZ, zwykł mawiać, że gdyby miał wybór, nigdy nie przebierałby się z piżamy, w której spał. Była ciepła, przytulna, z dużymi kieszeniami i kto mógłby chcieć więcej?

Ludzie na odludnych wyspach zawsze wyglądają niechlujnie. Nie dzieje się tak dlatego, że są biedni i nie stać ich na golenie, prysznic czy kupno ubrań. Ponieważ są sami, nie muszą nikomu imponować i nie muszą przestrzegać żadnych zasad ubioru. Dlatego nie przywiązują wagi do swojego wyglądu. Mogą być silni i zdrowi, ale wyglądać fatalnie, ponieważ wygląd jest tylko dla gapiów.

Znaczenie wyglądu nie zaczyna się w wieku dojrzewania. Czują to nawet trzylatki. W tym wieku mogą tego nie rozumieć, ale są już pod wpływem kodów społecznych. Tak jak z dorosłymi, tak samo jest z dziećmi. Jeśli chcemy, aby wzrastało u nich znaczenie treści nad wyglądem, osobowości nad wyglądem, musimy zaszczepić te wartości w ich społecznościach. W rezultacie wszyscy, których to obejmie przyjmą ten sposób myślenia.

I odwrotnie, jeśli chcemy, aby nasze dzieci pasowały do obowiązującego kodu wyglądu, aby były popularne w swojej grupie wiekowej, musimy to robić bardzo ostrożnie. Jeśli na przykład dziewczynka ma nadwagę, ale nie potrafi utrzymać diety, nie wolno nam komentować jej wagi. Wręcz przeciwnie, powinniśmy pomóc jej zaakceptować to, kim jest, taką, jaka jest. Jeśli natomiast wiemy, że możemy pomóc jej schudnąć i poprawić jej wizerunek wśród przyjaciół, powinniśmy ją do tego zachęcić.

Tak czy inaczej, osoba pewna siebie nie będzie poniżana. Ludzie nie wyśmiewają się z wyglądu osób, które wydają się z nim dobrze czuć.

Co do estetyki wyglądu, to już inna historia. Nie uważam, że w społeczeństwie powinniśmy wyglądać na nieuporządkowanych, w zmiętym okryciu czy niedomytych. Nie powinniśmy wyglądać odpychająco, ale utrzymywać nasz wizerunek w taki sposób, aby był przyjemny dla otoczenia. Nie ma to nic wspólnego z wyglądem, ale z wzajemnym szacunkiem i przyzwoitością wobec ludzi wokół nas. Dotyczy to nie tylko mnie, ale także moich dzieci, które także muszą się odpowiednio prezentować.

Podsumowując, jeśli chcemy uniknąć niepotrzebnej frustracji i braku poczucia bezpieczeństwa, musimy wprowadzić w społeczeństwie bardziej zrównoważony obraz ciała, taki, który nie wymaga od ludzi głodzenia się i ćwiczeń fizycznych aż do wyczerpania.

Źródło: https://bit.ly/3BjhCQN


O papieżu Franciszku i III wojnie światowej

W ubiegłym tygodniu ukazała się rozmowa z papieżem Franciszkiem, w której odniósł się on do wojny rosyjsko-ukraińskiej jako początku III wojny światowej. W rozmowie z redaktorami europejskich publikacji jezuickich, która została po raz pierwszy opublikowana przez włoskie wydawnictwo jezuickie La Civiltà Cattolica, papież powiedział: „Świat jest w stanie wojny. Dla mnie dzisiaj została wypowiedziana III wojna światowa”. Następnie ubolewał: „Co się dzieje z ludzkością, że w ciągu jednego stulecia rozpoczęto trzy wojny światowe?”. Nie uważam, że konflikt rosyjsko-ukraiński jest trzecią wojną światową ani że ma się w nią przekształcić. Jednak fakt, że istnieje takie niebezpieczeństwo lub że w ogóle jest wojna, świadczy o tym, że nie wyciągnęliśmy właściwych wniosków, co znowu stawia nas w niebezpieczeństwie.

Dla wszystkich jest jasne, że jeśli wojna na Ukrainie przerodzi się w konflikt globalny, nikt nie ma nic do zyskania. Wojna ta jest jednak kolejnym dowodem na to, że wciąż nie wiemy, jak okiełznać nasze pragnienie dominacji i kontroli. Dotarliśmy do punktu, w którym nasze ego nie zadowala się kontrolowaniem innych. W dzisiejszych czasach ludzie są gotowi niszczyć innych po prostu za to, że zachowują się lub myślą inaczej.

Jeśli chcemy zapobiegać wojnom, musimy pomóc wszystkim narodom, aby uświadomiły sobie, że wojna nie przynosi żadnych korzyści, że jej nie chcemy i nie potrzebujemy. Jest to proces, w który muszą być zaangażowani wszyscy, ponieważ każdy kraj ma sąsiadów, oni także muszą przejść ten sam proces, w przeciwnym razie wojownicze kraje będą wykorzystywać wysiłki innych krajów wkładane w zakończenie przemocy.

Jeśli kraje nie przyjmą takiego podejścia, będą nadal ze sobą konkurować, wykorzystywać się nawzajem i uszczuplać zasoby Ziemi. Już teraz widzimy na naszej planecie konsekwencje takiej postawy, ale w najbliższej przyszłości będą one o wiele poważniejsze. Głód, ekstremalne upały, ekstremalne zimno i niezliczone inne problemy przytłoczą ludzkość i zmuszą narody do zaprzestania wykorzystywania innych i skupienia się na własnym przetrwaniu.

Aby zapobiec dalszemu rozwojowi tego scenariusza, ludzkość musi zrozumieć, że musimy nauczyć się współpracować, bo inaczej natura nas zniszczy. Obecnie wiele narodów wciąż marzy o podbojach i podporządkowaniu sobie innych krajów. Musimy stopniowo im uświadamiać, że takie postępowanie zaszkodzi nie tylko im samym, ale także wszystkim innym. Jeśli nie pomożemy wszystkim uświadomić sobie, że jesteśmy od siebie zależni na dobre i na złe, i że musimy postępować zgodnie z tą zasadą, wszyscy znajdziemy się w poważnych tarapatach.

Źródło: https://bit.ly/3Pl9kMh


W kierunku ognistej zawieruchy

Roe v. Wade zostaje obalone i wybuchają protesty, przepisy dotyczące broni zostają poddane rewizji, na Ukrainie szaleje wojna, gospodarka Sri Lanki się załamuje, w Chinach trwa panika bankowa, wzrasta napięcie między Stanami Zjednoczonymi a Chinami w sprawie Tajwanu, Korea Północna staje się coraz bardziej agresywna, a Iran jest gotowy do ataku nuklearnego i całkowicie niepokorny. Niechciane, niezamierzone, ale nieuchronne i stale narastające więzi między wszystkimi częściami ludzkości podnoszą poziom konfliktów i agresji.

W tym chaosie kraje będą się zderzać z krajami, partie będą się kłócić z partiami, społeczeństwa będą się wykluczać, a ludzie będą gnębić siebie na wzajem. Każdy zostanie wciągnięty w wir, w którym jest połączony ze wszystkimi innymi i każdy na każdego ma wpływ. Starcia pokażą, jak bardzo jesteśmy wrogo nastawieni do siebie, jak bardzo nie chcemy słuchać siebie nawzajem ani słyszeć o sobie nawzajem, aż będzie się wydawać, że wszystko się rozpada.

Ale wtedy ludzie zaczną uświadamiać sobie nieoczekiwaną prawdę, że różnice między nami nie dzielą nas, lecz zasilają. Zobaczymy, że choć czujemy się oddzieleni, w rzeczywistości jesteśmy rodziną, w której każdy członek ma swoją pozycję, obowiązki i zadania. Jednak przede wszystkim jesteśmy rodziną.

Kiedy to sobie uświadomimy, zrozumiemy, a nawet poczujemy, że sukces możemy odnieść tylko jako rodzina, a nie w pojedynkę. Zrozumiemy, że choć mama robi pewne rzeczy, tata inne, a dzieci mają różne obowiązki i zadania, to nie te różnice są ważne. Ważne jest nie to, co robimy w rodzinie, ale to, że jesteśmy rodziną, że jesteśmy połączeni w naszych sercach.

Kiedy uświadomimy sobie, jak ściśle i nieodwołalnie jesteśmy ze sobą związani, nawiążemy nowe, wzajemne relacje, rodzinne relacje między całą ludzkością. To rozwiąże większość, jeśli nie wszystkie, nasze problemy.

Na przykład zbliżająca się fala głodu, która ogarnie wiele obszarów, czy problemy z ogrzewaniem, z którymi przyszłej zimy borykać się będą niezliczone kraje, to kryzysy, których można uniknąć. Jest wystarczająco dużo żywności i gazu, aby zaspokoić potrzeby całej ludzkości, a nawet więcej. Ale ponieważ nie ma chęci, aby rozdawać te podstawowe produkty, a jest wiele chęci, aby ich odmawiać i dręczyć inne narody, ludzkość jest skazana na głód i zamarzanie. Innymi słowy, problemem jest nasze słabe połączenie, a nie deficyt czegokolwiek.

W obecnej sytuacji problemy te dotkną wszystkich, nie tylko kraje, w których toczy się wojna, czy te, które są uzależnione od importu w zakresie zaopatrzenia w podstawowe produkty. Nieuchronnym skutkiem będzie uświadomienie sobie, że naszym jedynym wyjściem jest nawiązanie pozytywnych relacji i połączenie się ze sobą jak w rodzinie, o czym właśnie wspomnieliśmy. Pytanie brzmi, ile ognistych zawirowań będziemy musieli przetrwać, zanim dojdziemy do tego wniosku.

Źródło: https://bit.ly/3uYkT3Y


Agresor jest przegranym

Mówiąc o wojnie rosyjsko-ukraińskiej, Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział niedawno niemieckiemu tygodnikowi: „Musimy przygotować się, że konflikt może trwać latami”. Jak już kilkakrotnie mówiłem, ta wojna nie jest podobna do żadnej innej wojny w przeszłości; mówimy o nowym poziomie sytuacji, jest to prekursor kolejnych obserwacji, które nadejdą. Choć zjawisko to rozpoczęło się w Rosji i na Ukrainie, ale na tym się nie skończy; obejmie całą Europę, a w końcu całą ludzkość. Obserwacje te skłonią społeczeństwo ludzkie do przebudowy w sposób, który pomoże nam osiągnąć istotę i cel życia. Obecne zdumienie i niezdecydowanie, które nas ogarnęło, nie jest negatywne. Jest to stan nieodzowny i konieczny, aby mógł nastąpić postęp. Zawsze toczyły się spory o to, kto będzie rządził – która partia, który przywódca czy która ideologia. Refleksje, które narzucają się nam dzisiaj, zmuszają nas do określenia, w jaki sposób chcemy odnosić się do naszego społeczeństwa, naszego kraju i ludzkości, i co pozwoli nam osiągnąć kompletne i doskonałe zakończenie trwającego procesu.

Chociaż w tej chwili walki toczą się między liderami krajów, ludzie już widzą, że nie jest to właściwa droga dla ludzkości, przynajmniej pod względem motywacji przywódców. Gdy przywódcy podejmują decyzje, kierując się dobrem ogółu, a nie własnym, ich decyzje będą słuszne, wtedy oni odniosą sukces i zyskają poparcie wszystkich. Nie dotyczy to zresztą jednego konkretnego lidera, ale wszystkich liderów, ponieważ będzie to podstawowa zasada przywództwa w przyszłości. Wzajemna zależność, która dzisiaj wydaje się nam ciążyć, powodując opóźnienia w dostawach, niedobory żywności i energii oraz rozprzestrzenianie się wirusów na całym świecie, jest tak naprawdę drugą stroną naszej wzajemnej odpowiedzialności. Kiedy zrozumiemy przesłania jakie niosą za sobą wzajemne powiązania, przekonamy się, że nasze połączenia nie bolą, ale pozwalają nam żyć wygodniej i łatwiej, a nasza wzajemna zależność jest zaproszeniem do połączenia naszych serc, a nie tylko gospodarek.

Powodem, dla którego obecnie czujemy, że świat przeżywa kryzys, jest to, że nie chcemy zaakceptować naszej współzależności. Walcząc między wymuszoną współzależnością a niechęcią do podporządkowania się jej regułom, powodujemy, że wszystko się zamyka. Jeśli jednak zaakceptujemy współzależność zamiast ją odrzucać, odkryjemy jej nieskończone zalety, całkowite przeciwieństwo w porównaniu z sytuacją, w której musimy polegać tylko na sobie. Żyjemy w bardzo szczególnym czasie w historii ludzkości. Dokonuje się przełomowa zmiana, duchowa transformacja. Stopniowo uczymy się postrzegać siebie nie tylko jako jednostki, ale także jako części systemu, które utrzymują z nim symbiotyczną relację: my odżywiamy system, a system odżywia nas. Do dziś postrzegaliśmy siebie jako odrębne istoty. To zmuszało nas do nieustannej walki ze wszystkim. Przetrwanie najlepiej przystosowanych uosabiało nasz stosunek do życia.

W budzącym się w nas nowym postrzeganiu rzeczywistości, nasze nastawienie zmieni się na takie, które antropolog Brian Hare i naukowiec Vanessa Woods określają jako „przetrwanie najprzyjaźniejszych”. W tym podejściu ci, którzy czują się związani z innymi i działają z myślą o dobru wszystkich, odniosą sukces, a ci, którzy trzymają się zasady „każdy sobie rzepkę skrobie”, zostaną pokonani przez życie. Wkrótce, i mam nadzieję, że nastąpi to bez większego bólu, ludzkość znajdzie się w stanie całkowitej desperacji. Będziemy czuli, że na każdym kroku i w każdym punkcie naszego rozwoju doświadczamy ciosów cierpienia. Kiedy do tego dojdzie, ludzie zgodzą się na połączenie jako ostatnią deskę ratunku. Mam nadzieję, że w tym momencie ludzkość zacznie zastanawiać się nad tym, jak wznieść się ponad ego, ponieważ w przeciwnym razie będzie ono zadawać nam wszystkim nieznośne cierpienie.

W erze, która właśnie nadchodzi, nie będziemy mogli narzucać innym swoich decyzji. Nie będziemy mogli uciskać ani zmuszać się nawzajem do podejmowania decyzji, których nie będą chcieli podjąć z własnej woli. Osoba przeciwko osobie, kraj przeciwko krajowi, reżim przeciwko reżimowi – nikt nie będzie mógł narzucić swoich poglądów drugiemu człowiekowi. W nowej epoce ten, kto wszczyna wojnę, przegrywa. Wszystko będzie się raczej odbywać na zasadzie połączenia i wzajemności.

Źródło: https://bit.ly/3OSM6x3


Otoczenie wyznacznikiem naszych działań

Ludzie są istotami społecznymi – tak stworzyła nas natura. W związku z tym społeczeństwo, w którym żyjemy, ma na nas decydujący wpływ. Wiemy już o neuronach lustrzanych i innych mechanizmach wpływu społecznego, ale istnieją także inne formy wpływu społecznego.

Na przykład istnieje przekonanie, że wszyscy ludzie są od siebie oddaleni o sześć lub mniej powiązań społecznych (tzw. sześć stopni separacji). Jest to jednak prawda nie tylko w odniesieniu do stopnia znajomości, ale w każdym aspekcie. Nicholas Christakis i James Fowler piszą w swojej słynnej książce Connected: „Zaskakująca potęga sieci społecznych i ich wpływ na nasze życie – Jak przyjaciele twoich przyjaciół wpływają na wszystko, co czujesz, myślisz i robisz”. Dobre zachowania – takie jak rzucenie palenia, zachowanie szczupłej sylwetki czy bycie szczęśliwym – przechodzą z jednego przyjaciela na drugiego niemal jak zakaźne wirusy.

Jeszcze bardziej zaskakujące było odkrycie, że te infekcje mogą „przeskakiwać” pomiędzy połączeniami. Okazuje się, że ludzie mogą wpływać na siebie nawzajem, nawet jeśli nigdy się nie spotkali ani nawet o sobie nie słyszeli. Co więcej, Christakis i Fowler znaleźli dowody na istnienie tych efektów między osobami oddalonymi nawet trzy stopnie od siebie (przyjaciel przyjaciela przyjaciela). Ponieważ wszyscy jesteśmy połączeni, wszyscy wzajemnie na siebie oddziałujemy. Wszystko, co robimy, mówimy lub myślimy, nieuchronnie wpływa na nas wszystkich.

Co więcej, wiemy już, że cała planeta jest jednym ekosystemem, a każda zmiana w jakiejkolwiek jego części wpływa na wszystkie pozostałe. W związku z tym każda zmiana w społeczeństwie ludzkim wpływa nie tylko na całą ludzkość, ale na całą planetę. Jest też odwrotnie: Każda zmiana w jakiejkolwiek części przyrody, na jakimkolwiek poziomie, wpływa na wszystkie inne części przyrody, w tym na całą ludzkość. Nawet jeśli nie jesteśmy tego świadomi, czujemy, że jesteśmy ze sobą połączeni. To dlatego, gdziekolwiek jesteśmy, chcemy „pasować”. Aby czuć się bezpiecznie, że przynależymy, i aby zagwarantować, że środowisko nas akceptuje, dostosowujemy się do otaczających nas norm społecznych i wartości. Jeśli chcemy się wyróżnić, najpierw sprawdzamy, co ceni otaczające nas społeczeństwo, a następnie staramy się wyróżniać w tych działaniach lub wartościach.

Nawet najbardziej negatywne wartości w naszych oczach dzisiaj mogą wydawać się całkowicie dopuszczalne, a nawet pożądane w oczach innych, a nawet w naszych własnych oczach w różnych czasach i okolicznościach. Naziści, którzy dokonali zagłady europejskich Żydów, nie urodzili się ludobójcami; ich wartości zmieniały się wraz ze zmianą środowiska społecznego, które ich ukształtowało. Ten sam proces miał miejsce w trakcie słynnego Stanfordzkiego Eksperymentu Więziennego z 1971 roku, kiedy to ochotników wybierano na podstawie oceny stabilności psychicznej, a następnie losowo przydzielano im rolę więźniów lub strażników więziennych. Planowano, że eksperyment potrwa dwa tygodnie, po czym zbadane zostaną jego wyniki. Jednak ochotnicy wybrani do roli strażników szybko stali się tak brutalni i agresywni, że eksperyment trzeba było przerwać szóstego dnia.

Ponieważ otoczenie ma tak istotny wpływ na ludzi, powinniśmy poświęcić większość naszych wysiłków na tworzenie pozytywnego środowiska, które kreuje ludzi z pozytywnym usposobieniem społecznym. W sytuacji, gdy narcyzm stale rośnie, a zaabsorbowanie sobą szaleje wśród ludzi, globalne społeczeństwo zmierza w bardzo złym kierunku. Nie mamy wpływu na każdego człowieka, ale możemy wpływać na środowisko społeczne, które tworzymy wokół siebie. Możemy monitorować media, które konsumujemy, ludzi, z którymi przebywamy, i ludzi, z którymi przebywają nasze dzieci. Możemy także wybierać programy edukacyjne, w których umieszczamy nasze dzieci, oraz wartości, którymi kierujemy się w domu.

Przyczyną rosnącej frustracji i depresji we wszystkich grupach społecznych jest to, że próbujemy osiągnąć sukces w pojedynkę. Gdybyśmy uświadomili sobie, że wszyscy jesteśmy od siebie zależni, i zaczęli pracować nad poprawą naszego środowiska społecznego, bylibyśmy w zupełnie innym miejscu, zarówno pod względem osobistym, jak i społecznym.

Źródło: https://bit.ly/3NIK01i