Artykuły z kategorii Społeczeństwo

Odurzenie życiodajną siłą

Z badań przeprowadzonych przez Israel Center on Addiction wynika, że „jeden na siedmiu Izraelczyków cierpi z powodu jakiejś formy uzależnienia”. W ciągu ostatnich pięciu lat, które upłynęły od ostatniego badania, około pół miliona osób powiększyło szeregi uzależnionych. W kraju liczącym zaledwie dziewięć milionów mieszkańców, pół miliona osób w ciągu pięciu lat to bardzo dużo. Co gorsza, „ponad 90 procent [uzależnionych] nie prosi o leczenie”.

Nie tylko dorośli ulegają uzależnieniom. Uzależniają się także dzieci. Uzależnienie oznacza, że przyzwyczailiśmy się do czynności, która powoduje, że nasze ciało wydziela substancje, które sprawiają, że czujemy się dobrze. Ponieważ chcemy coraz więcej tego dobrego samopoczucia, kompulsywnie powtarzamy tę czynność.

Ludzie mogą uzależnić się od wszystkiego. Mogą uzależnić się od aktywności fizycznej, od substancji chemicznych, a niektórzy nawet od pewnych rodzajów muzyki. Oprócz dobrego samopoczucia jest jeszcze jeden powód, dla którego ludzie się uzależniają: oderwanie się od problemów życiowych. Poczucie wolności od obowiązków i kłopotów może być odurzające.

Z reguły młodzi ludzie uzależniają się łatwiej niż starsi, ponieważ nastolatki i młodzi dorośli nieustannie poszukują przyjemności. Dla nich liczy się tylko dobre samopoczucie. W miarę dojrzewania dochodzą do głosu inne kalkulacje oprócz natychmiastowej przyjemności. To sprawia, że osoby starsze są bardziej „odporne” na uzależnienia, choć i one nie są całkowicie bezpieczne.

Istnieją dwa powody wzrostu liczby uzależnień. Po pierwsze, obecnie łatwiej jest niż kiedyś znaleźć rzeczy, od których można się uzależnić. Po drugie, co ważniejsze, poczucie desperacji ogarnia cały świat. Ludzie tracą poczucie sensu życia, więc szukają sposobu ucieczki. Uczucie bycia na haju, czy też adrenalina w innych formach uzależnienia, daje ludziom spokój lub poczucie witalności.

Dominującym sposobem leczenia jest kompensowanie jednego uzależnienia innym, mniej szkodliwym. Łatwiejsze do leczenia są te uzależnienia, które wymagają mniejszej kompensacji. Zasadniczo jednak nie leczy się uzależnienia, lecz po prostu zamienia je na inne.

Powodem, dla którego ponad 90 procent uzależnionych nie szuka leczenia, jest świadomość, że medycyna nie jest w stanie poradzić sobie z tym problemem. Jeśli wszystko, co medycyna może zaoferować, to wymuszona abstynencja od nałogu lub zamiana jednego narkotyku na inny, to nie są to metody leczenia i nie brzmią zachęcająco dla uzależnionych.

Tylko jedno lekarstwo może naprawdę wyleczyć ludzi ze śmiertelnych uzależnień, które nękają ludzkość: życiodajna siła. Siła ta objawia się poprzez pozytywne więzi między ludźmi. Kiedy ludzie nawiązują wzajemnie pozytywne relacje, naśladują pozytywną wzajemność, która przenika całą rzeczywistość. Jest to siła, która sprawia, że wszystko wokół nas rozwija się.

Kiedy ludzie tworzą takie więzi – a ich natura wzajemności wymaga, by tworzyli je w społeczności ludzi o podobnych poglądach – wypełnia ich poczucie celu i satysfakcji. Czują się związani z rzeczywistością, wzajemnie z innymi i z samymi sobą. Jest to zupełnie inny rodzaj zadowolenia niż ten, który może dać jakakolwiek substancja, i jest on o wiele głębszy i bardziej satysfakcjonujący. Kiedy ludzie zaczynają doświadczać życiodajnej siły, już nigdy więcej nie będą potrzebowali niczego innego, ponieważ nigdy nie będą chcieli odłączyć się od witalnej siły, którą odkryli.

Źródło: https://bit.ly/3bMveJr


Globalizacja wymaga pilnej naprawy

W wywiadzie dla CBS News z 8 marca 2009 roku, w czasie kryzysu finansowego, który stał się znany jako Wielka Recesja, ówczesny ekonomista Wachovia Corp. Mark Vitner powiedział, że rozplątanie splątanych gospodarek świata jest „jak próba zrobienia jajek z jajecznicy. Nie jest to prosta sprawa. Nie wiem, czy w ogóle da się to zrobić”. Od tamtego czasu staliśmy się jeszcze bardziej uwikłani. Niemniej jednak rozwijający się kryzys żywnościowy spowodowany wojną rosyjsko-ukraińską, kryzys półprzewodników i opóźnienia w dostawach spowodowane pandemią oraz rosnące napięcia międzynarodowe sprawiły, że kwestia deglobalizacji powróciła.

Na zakończonym w ubiegłym tygodniu spotkaniu Światowego Forum Ekonomicznego (WEF), które odbyło się w 2022 roku, deglobalizacja ponownie stała się głównym tematem. Financial Times donosił w jednym z artykułów, że „trzydziestoletnia era globalizacji może się cofnąć, jak twierdzą dyrektorzy firm i inwestorzy”, a w innym artykule dowodził, że „postęp technologiczny sugeruje, że odwrót od globalizacji może przynieść zarówno korzyści, jak i wyzwania”.

Zgadzam się ze spostrzeżeniem Vitnera, że deglobalizacja gospodarki światowej jest niemożliwa. Nie da się tego zrobić ani teraz, ani nigdy, a w przyszłości będzie ona jeszcze bardziej zakodowana niż dziś. Jednak – i dlatego ekonomiści rozważają pomysł zerwania więzów między gospodarkami światowymi – globalizacja pogłębia problemy świata, ponieważ opiera się na tak negatywnych relacjach, że powinniśmy zatrzymać jej postęp i zaprzestać działań na jej rzecz, dopóki nie wprowadzimy bardziej pozytywnych zasad dla wszystkich zainteresowanych.

Obecnie odnosimy się do naszych relacji ekonomicznych w taki sam sposób, w jaki odnosimy się do wszystkich innych relacji: pod kątem wyzysku. Bez uświadomienia sobie, że gospodarka zaspokaja nasze najbardziej podstawowe potrzeby, a zatem nie powinna być traktowana jako środek do wykorzystywania i deptania innych ludzi, gospodarka światowa będzie nadal zwalniać, a niedobory żywności i gazu będą się nasilać.

Paraliż ten doprowadzi do klęski głodu w wielu krajach i poważnych niedoborów podstawowych produktów w wielu innych. W rezultacie konflikty staną się gwałtowne, wybuchną wojny, a życie powróci do warunków XIX-wiecznych. Nie możemy sobie pozwolić na złe traktowanie siebie nawzajem w kwestiach ekonomicznych. Jeszcze bardziej frustrujące jest to, że niedobory nie są rzeczywiste, lecz wynikają z niechęci narodów do zaopatrywania innych krajów w niezbędne produkty. Jeśli zmienimy nasze nastawienie do siebie nawzajem, odkryjemy, że mamy już wszystkiego pod dostatkiem i nie będzie żadnych niedoborów.

Dzięki globalizacji małe kraje, takie jak Singapur, Izrael, niektóre państwa arabskie w Zatoce Perskiej, kraje europejskie o małej liczbie ludności i małe wyspy mogą prosperować pomimo swojego niedużego rozmiaru. Importują to, czego potrzebują, czyli większość rzeczy i eksportują unikalne produkty lub technologie, a także żyją z turystyki. Jednak przy braku rozległych i konstruktywnych więzi między krajami i narodami takie kraje nie będą w stanie same się utrzymać i po prostu znikną.

Mimo chęci nie będziemy w stanie przestać być zależni od siebie nawzajem. Może nam się wydawać, że możemy i dlatego deglobalizacja była tematem dyskusji na WEF, ale nie będziemy w stanie tego zrobić. W ten czy inny sposób będziemy musieli poprawić nasze relacje i zaprzestać prób umniejszania i poniżania się nawzajem. Przekonamy się, że nawet takie próby, jak te podejmowane obecnie, wyrządzają ogromne szkody wszystkim, także nam samym.

Nie da się przejść przez tę zmianę bez pewnego poziomu bólu. Ból jest jedynym bodźcem do zmiany. Mam jednak nadzieję, że będziemy wystarczająco mądrzy, aby szybko na niego zareagować, tak aby poziom bólu, który musimy znieść, nie pociągnął za sobą trzeciej, nuklearnej wojny światowej. Naturalna ewolucja doprowadziła nas do połączenia między ludźmi, a natura nie zawróci na tej drodze. Dlatego jedyne, co możemy zrobić, to starać się iść naprzód w sposób przyjemny, a nie bolesny.

Jeśli poświęcimy wysiłki na uczenie się o naszej współzależności i konieczności pozytywnej współpracy, możemy odwrócić negatywną tendencję i zagrożenie wojną. Zamiast tego będziemy postępować w kierunku globalizacji w sposób pokojowy, z korzyścią dla wszystkich i w sposób, który rzeczywiście zaspokoi wszystkie nasze potrzeby.

Źródło: https://bit.ly/3QlSpKF


Wyobraź sobie, że twoje dziecko nie jest twoje własne

Wyobraź sobie, że po wielu latach bezdzietności mężczyzna zostaje ojcem małego chłopca. Długie wyczekiwanie wzmaga miłość do syna i tato rzuca się w wir ojcostwa. Trzyma synka po posiłku, żeby mu się odbiło, mówi do niego i zmienia mu pieluszki. Gdy syn rośnie, uczy go wszystkiego, co sam umie, zabiera go na treningi małej ligi i kibicuje podczas meczów razem z innymi dumnymi rodzicami. Za każdym razem, gdy syn ma kłopoty w szkole, z innymi dziećmi lub z kolegami z drużyny, tata słucha go i udziela mu ojcowskich rad. A każdej nocy, zanim syn zaśnie, tata siada przy jego łóżku i czyta mu bajkę na dobranoc.

Ojciec jest tak dumny ze swojego syna, że koledzy z pracy dokuczają mu z tego powodu. Mówią, że uważa, iż na świecie nie ma innych dzieci oprócz jego syna, a ponieważ tak bardzo kocha swojego syna, nie lubi innych dzieci. Ojciec śmieje się, ale przyznaje, że jak w każdym dokuczaniu, jest w tym trochę prawdy.

Pewnego dnia do drzwi puka dwóch policjantów i pracownik socjalny, którzy pokazują ojcu dokumenty świadczące o tym, że doszło do straszliwej pomyłki i dzieci zostały zamienione przy narodzinach. Jego syn nie jest jego synem, lecz kimś innym, a biologiczni rodzice syna zostali już powiadomieni i chcą, aby chłopiec jak najszybciej zamieszkał z nimi. Ich syn, który jest jego biologicznym synem, również chce go poznać i zamieszkać z nim. Pracownik socjalny i policjanci wyjaśniają, że syn będzie musiał zamieszkać ze swoimi biologicznymi rodzicami.

Być może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale tragedia ojca jest bardzo podobna do procesu, którego doświadcza cała ludzkość, z jedną zasadniczą różnicą. W przypadku ojca strata jest nie do zniesienia. W przypadku ludzkości mamy się dowiedzieć, jakiego paskudnego syna mieliśmy i jaki wspaniały syn ma go zastąpić. Ten obcy syn, którego wychowywaliśmy, to nasze ego. Ego żądało od nas wszystkiego i nie czuło żadnej wdzięczności. Za każdym razem, gdy je zadowalaliśmy, domagało się więcej. W końcu zażądało więcej niż mogliśmy mu zapewnić; wyczerpaliśmy zapasy; zabrakło nam pieniędzy, zasobów i sił.

Co więcej, nasz syn, Ego, podburzał nas przeciwko wszystkim innym chłopcom, sprawiał, że w naszych oczach wyglądali okropnie, sprawiał, że nienawidziliśmy ich i ich rodziców. Zmuszał nas nawet do walki z nimi. Zaślepił nas na to, że tak naprawdę potrzebujemy tych innych dzieci i rodziców, że dzięki nim mamy wszystko: pracę, towarzystwo i wszystko, czego potrzebowaliśmy w życiu. Ponieważ doszliśmy już do kresu sił, zaczynamy otwierać oczy i widzimy, że Ego nie jest takim kochanym synkiem, ale potworem. Co ważniejsze, zaczynamy rozumieć, że tak naprawdę nie jest on naszym synem i nic nas z nim nie łączy, oprócz jego kłamstw na temat naszej wspólnej więzi. Stopniowo odkrywamy, że naszym prawdziwym rodzeństwem są wszyscy inni. To oni, cała ludzkość, są naszą rodziną.

Teraz, gdy zaczynamy uświadamiać sobie tę prawdę, możemy wypracować nowy stosunek do innych ludzi. Na początku będziemy robić małe kroczki. Ale w miarę jak coraz więcej ludzi będzie poznawać prawdę o swoim ego i o swoim stosunku do innych, nauczymy się pewniej kroczyć razem. Nauczymy się troszczyć o innych tam, gdzie wcześniej czuliśmy tylko obojętność lub nawet złość. Skierujemy naszą złość na naszego wewnętrznego wroga, a czyniąc to, pokonamy naszego jedynego wroga, naszego fałszywego syna, Ego.

Źródło: https://bit.ly/3zEv4h6


Co doprowadziło nas do takiego braku stabilności na świecie?

Rozwój ludzkiego pragnienia do odczuwania przyjemności objawia się nam dzisiaj we wszystkich jego niuansach, od walki o władzę między krewnymi po wojny między krajami i blokami. Pragnienie to prowadzi nas do ujawnienia naszej złej ludzkiej natury, abyśmy zrozumieli, że nie możemy dalej żyć w ten sposób, i abyśmy zdali sobie sprawę, że nie mamy innego wyboru, jak tylko wprowadzić zmiany, które pozwolą nam przetrwać.

Jako przykład niech posłuży podróż w głąb amazońskich lasów deszczowych. Wyobraźmy sobie spotkanie z rdzennymi mieszkańcami, którzy nie czują, że oni i ty jesteście innymi duszami. Każda osoba, która stanie na ich drodze, jest dla nich jak członek rodziny i nie mają złych zamiarów wobec innych. Dla porównania, poleć samolotem do jednej ze światowych metropolii i zwiedź jej wspaniałe zabytki kultury. Gdybyś nagle usłyszał za sobą szybkie kroki, serce zaczęłoby Ci szybciej bić i obejrzałbyś się za siebie, żeby sprawdzić, czy nie zostaniesz zaatakowany przez kogoś obcego.

Im bardziej rozwinięta jest dana kultura, tym bardziej odczuwa się w niej wyobcowanie, samotność, zagrożenie i strach. Nawet w domu, który powinien być bezpieczną przystanią dla człowieka, toczy się walka o władzę i ostra rywalizacja między rodzeństwem (kto jest silniejszy, kto odnosi większe sukcesy, kto ma władzę) i między małżonkami. W rozwiniętych społeczeństwach zanika poczucie naturalnej bliskości, ponieważ taka jest ludzka natura. Wewnętrznym motorem świata jest pragnienie przyjemności. To pragnienie rozwija się w nas i z jednej strony popycha nas do wymyślania zaawansowanych technologii oraz skomplikowanych i sprecyzowanych zdolności, a z drugiej strony stopniowo oddziela nas od siebie nawzajem. Niegdyś społeczeństwo ludzkie żyło wyłącznie w relacjach takich jak te między plemionami w Amazonii. Dziś w dużej mierze ludzie żyją w okrutnej, pełnej rywalizacji i uzbrojenia globalnej metropolii.

Już w przedszkolu można zaobserwować, jak działa to pragnienie, jak dzieci, które mają w rękach kilka zabawek i mogłyby oddać jedne innym, a zamiast tego trzymają się ich i nie dzielą się nimi. Dla nas, dorosłych, pragnienie odczuwania przyjemności jest ukryte pod warstwą grzeczności i wyrafinowania, ale wyraźnie się zwielokrotniło i nasiliło. Są to wskaźniki rosnącego egoizmu, czyli naturalnego dążenia do zaspokojenia własnych potrzeb bez względu na innych. Nawet jeśli zrozumiemy, że tak dalej być nie może i że niszczymy samych siebie, a wraz z nami świat, jak poradzimy sobie z narastającym w nas naturalnym pragnieniem otrzymywania korzyści dla siebie, kosztem innych? Skąd weźmiemy siłę, by się zmienić? W jaki sposób możemy kształtować pragnienie, by mieć przyjemność tylko dla siebie, tak abyśmy nadal czuli się blisko innych, przynajmniej do tego stopnia, by nie zjadać się nawzajem?

Zwierzęta też mają pragnienie przyjemności, ale jest ono ograniczone. Nie pozwala im się wzajemnie niszczyć. Pomiędzy wszystkimi formami życia zwierzęcego i roślinnego istnieje równowaga, wspierają się one i pomagają sobie nawzajem. Ale u ludzi ego rośnie w przekonaniu, że na świecie jest miejsce tylko dla jednej osoby – i to jestem ja! W rozwiniętym człowieku równowaga nie działa już instynktownie, lecz musi nauczyć się ją aktywować. Musimy nauczyć się, jak doprowadzić ludzkość do stanu, w którym nie będzie dominować presja egoistyczna, wyzyskująca i podbijająca innych, ale przeciwnie, aktywizująca pragnienie przynoszenia pożytku innym; rozwiniemy wtedy prawdziwe poczucie „my”.

Kiedy zaczynamy robić choćby małe kroki w kierunku połączenia, w woli człowieka ujawnia się nowa postawa, cecha dawania, która pochodzi z uniwersalnej siły natury – siły, która nas stworzyła. Oczekuje ona, że zmienimy nasze egoistyczne nastawienie i zmienimy nasze działania dla dobra wszystkich, łącznie z nami samymi.

Źródło: https://bit.ly/3Hh269b


Winda do świata jutra

Ilekroć świat przeżywa wielkie wstrząsy, rodzi się pragnienie, by budować dobre więzi między wszystkimi ludźmi. Ilekroć kraj przeżywa kryzys wewnętrzny, rodzi się pragnienie zjednoczenia wszystkich części narodu. A jednak, mimo wszystko, życie wciąż prowadzi nas od rozczarowania do rozczarowania. Czego więc brakuje nam na drodze do spokoju i spełnienia?

Problem w tym, że człowiek z natury jest egoistą. Myślimy tylko o sobie, dbamy o własne dobro i wykorzystujemy innych dla własnej przyjemności. Dlatego nawet jeśli myślimy o takich rzeczach, jak budowanie wzajemnej więzi między ludźmi i staramy się tworzyć organizacje i procesy, które mają służyć temu celowi, to nasze rezultaty nie są w stanie przezwyciężyć ludzkiej natury i przedkładać miłości do innych ponad miłość do samych siebie. Z tego powodu nasze wysiłki na rzecz budowania więzi nigdy nie trwają długo. Aby odnieść sukces, potrzebujemy specjalnej mocy, czegoś nie z tego świata, jakiegoś cudownego mechanizmu, który może nas podnieść z naszej egoistycznej natury do bardziej zaawansowanej i wzniosłej natury miłości do innych, czegoś zupełnie nowego.

Znajdujemy się w samym środku procesu ewolucyjnego. W ostatnich dziesięcioleciach świat stał się systemem holistycznym, w którym wszystkie jego elementy są wzajemnie powiązane, współzależne i wzajemnie się kształtują. Jednak my, ludzie, z naszym wewnętrznym skupieniem na sobie, nie jesteśmy jeszcze zintegrowani z nowym światem. W miarę jak świat staje się coraz bardziej połączony, ego każdego z nas jednocześnie rośnie wraz z nim i odpycha nas od siebie. W ten sposób rośnie również niekompatybilność między ludzkością a systemem natury. Jeśli natura ludzka się nie zmieni, to destrukcyjna eksplozja jest tylko kwestią czasu.

Istnieje unikalny mechanizm, który może nam oszczędzić tego tragicznego losu i przenieść nas na nowy poziom interakcji, bezpieczniejszy i przyjemniejszy. Ten ratujący życie mechanizm jest opisany w mądrości Kabały i jest to metoda korygowania ludzkiej natury. Ogólnie rzecz biorąc, metoda ta opiera się na nauce i ćwiczeniu technik łączenia i komunikacji w małych grupach. Uczy również o integralnym systemie natury i sile, która łączy wszystkie części rzeczywistości w spójny, doskonale zbudowany mechanizm.

U podstaw całej przyrody leży całościowy system, w którym wszystko przebiega w połączeniu, doskonałości i harmonii. To najwyższe prawo natury, które wymaga miłości, nie podlega naruszeniu. W miarę jak podnosimy się ponad naszą egoistyczną naturę w kierunku miłości do innych, zmniejsza się dystans między nami a innymi, aż do momentu, gdy dosłownie jesteśmy w stanie poczuć wszystkich w sobie. Nasze oblicza psychiczne i emocjonalne łączą się harmonijnie; umysł i serce jednoczą się w linii środkowej, gdzie wszystko staje się integralne i powiązane.

Taki proces rozwoju może doprowadzić każdego z nas do wzniesienia się na poziom odczuwania prawdziwej miłości do innych, a wtedy jesteśmy w stanie zacząć kształtować nasze otoczenie tak, aby również wspierało ten cel. To transformacyjne przejście od niezależności do współzależności sprawi, że nasz świat nieszczęść wejdzie na poziom świata jutra, bliższego i bardziej opartego na współpracy, w którym cała ludzkość będzie się wznosić ku pozytywnej przyszłości.

Źródło: https://bit.ly/3N4TT9R


Polaryzacja i sieci antyspołeczne

Z dnia na dzień przybywa podziałów i polaryzacji, więcej gniewu i nienawiści, wzmożonych i umacnianych coraz większym zalewem informacji ze strony mediów społecznościowych. Taki jest wniosek z najnowszych badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Yale. Ale czy ktoś jest naprawdę zaskoczony tym odkryciem?

Według badań, których autorami są Yale, Uniwersytet w Pensylwanii i Uniwersytet Południowej Karoliny, więcej informacji nie oznacza większego pluralizmu, a jedynie intensyfikację już spolaryzowanych poglądów. Jednostki mają tendencję do czytania i przyswajania tylko tych materiałów, które potwierdzają ich dotychczasowe przekonania, co stanowi swego rodzaju „tendencję do potwierdzania”.

Nie widzę w tym nic nowego. Przecież jest napisane i wiadome: „Skłonność serca człowieka jest zła od jego młodości” (Gen 8:21)”. To znaczy, że wszyscy jesteśmy pod kontrolą egoistycznego pragnienia, w ciągłym dążeniu do samozadowolenia. Ta tendencja istnieje nie tylko w każdym człowieku, ale na niej opiera się całe społeczeństwo. Relacje rodzinne, narodowe i międzynarodowe – cała ludzkość jest zbudowana na systemach egoistycznych. Jest to naturalne i logiczne, ponieważ wszystko w przyrodzie, także na poziomie nieożywionym, wegetatywnym i ożywionym, działa tak, aby uzyskać maksimum przyjemności przy minimalnych nakładach.

To, co zaczęło się jako pragnienie twórców algorytmów sieci społecznościowych, by walczyć o naszą uwagę, bombardować nas, byśmy żyli na ich platformach, i czerpać zyski finansowe poprzez wpływanie na treści marketingowe, doprowadziło do intensywnych wysiłków, by złamać te algorytmy i zrozumieć, jak na nas działają, ale tym, co naprawdę wymaga głębszego zbadania, jest nasza ludzka natura.

O wiele lepiej jest zbadać i dowiedzieć się, kim naprawdę jesteśmy. Nasz zły instynkt to tykająca bomba o ogromnym negatywnym potencjale; z dnia na dzień będziemy się o tym coraz bardziej przekonywać. Dużą korzyść przynosi przyswojenie faktu, że w pewnych warunkach środowiskowych nie zawahamy się działać na swoją korzyść, nawet jeśli odbywa się to kosztem innych, szukamy własnej chwilowej przyjemności, nie mając wyrzutów sumienia wobec nikogo, kogo moglibyśmy skrzywdzić, aby ją osiągnąć. Światełkiem w tunelu jest to, że w pewnym momencie nie będziemy w stanie dłużej tolerować potwora, którego stworzyliśmy własnymi rękami, i zgodnie zdecydujemy się go zniszczyć lub przynajmniej skierować w odpowiednie miejsce w celu reedukacji.

Nie mamy pojęcia, jak bardzo nasz mózg jest zniszczony, gdy zostaje zainfekowany tą polaryzującą chorobą. Zgodnie z naszą ewolucją musimy w końcu stać się bardziej zrównoważoną ludzkością, ale dopóki tak się nie stanie, zamiast łączyć się w jeden globalny system, pozwalamy, aby nasze egoistyczne pragnienia kontrolowały nas i rozdzielały, a umysł, który reaguje na naszą wolę, współpracuje z nami. W rezultacie rozwodzimy się, rozdzielamy, kłócimy, dzielimy i przysparzamy sobie więcej kłopotów, za które drogo płacimy.

Kiedy nie potrafimy załatwić spraw racjonalnie, zdroworozsądkowo, przepełnia nas gniew i wściekłość, a pod presją wybuchamy. Portale społecznościowe odzwierciedlają naszą naturę i rozpalają antagonistyczne pasje. Wystarczy skrajna opinia wyrażona z drugiej strony barykady, aby podnieść nasz próg wzburzenia i wytrącić nas z równowagi emocjonalnej. Nie pomoże usuwanie toksycznych treści ani cenzurowanie podżegających filmów i tweetów. W ostatecznym rozrachunku tylko na krótko ograniczymy szkodliwe zło, a wkrótce będziemy kontynuować nasze destrukcyjne nawyki aż do kolejnej erupcji.

Aby zmienić kierunek myślenia, musimy rozpoznać, stawić czoła i przyznać się do naszej szkodliwej natury oraz mówić o rządzącym nami ludzkim egoizmie. Większa świadomość może przekonać społeczeństwo do zgody na wyeliminowanie tego zła rządzącego naturą. Właściwe i poważne rozpoznanie sprawi, że każdy sam uświadomi sobie, że myślenie i postępowanie w złej wierze wobec innych powoduje podział, który stopniowo prowadzi do samozniszczenia.

Ten proces musi się dokonać we wszystkich naszych systemach społecznych, a stamtąd rozprzestrzeni się także na sieci społeczne, które są odzwierciedleniem nas samych. W sposób naturalny będziemy więc uchwalać prawa, które będą uzgadniane przez użytkowników mediów społecznościowych i będą zabraniać nam beztroskiego zachowania wobec innych, będzie to rezultat zrozumienia faktu, że to zło w końcu uderza w nas.

Na etapie sięgania do sieci i dokonywania interwencji, dobrze byłoby opracować pozytywny algorytm, który zachęca do bliskości i jedności, który daje poczucie więzi, wszystko po to aby przynosić nam korzyści i osładzać nam życie. Tak jak sieci społecznościowe wkroczyły w nasze życie z wielkim impetem i zmieniły je zasadniczo, tak samo ten pozytywny algorytm może zostać wdrożony z wielkim sukcesem. Tylko wtedy zaczniemy budować prawdziwe sieci społecznościowe.

Źródło: https://bit.ly/38wKwkj


Dlaczego antydepresanty nie poprawiają jakości życia

Spodziewalibyśmy się, że osoby cierpiące na depresję poczują się lepiej, jeśli będą przyjmować leki przeciwdepresyjne. Ku zaskoczeniu, jak wykazało obszerne badanie, w którym przeanalizowano 17,5 miliona dorosłych, u których w latach 2005-2016 co roku diagnozowano depresję, stwierdzono, że tak nie jest. Zgodnie z wynikami badania, „rzeczywisty efekt stosowania leków przeciwdepresyjnych w miarę upływu czasu nie poprawia pacjentom Jakości Życia Związanej ze Zdrowiem (Health Related Quality of Life, HRQoL).” Co więcej, w badaniu stwierdzono, że „przyszłe badania nie powinny koncentrować się wyłącznie na krótkoterminowym efekcie farmakoterapii [leczenia lekami], ale raczej powinny badać długoterminowy wpływ interwencji farmakologicznych i niefarmakologicznych na HRQoL pacjentów.” Oczywiście depresji nie da się wyleczyć za pomocą leków. Jedynym rozwiązaniem jest zajęcie się pierwotną przyczyną depresji; nic innego nie pomoże.

Leki to substancje chemiczne, które mogą wpływać na nasze uczucia. Jednak zadowolenie emocjonalne to coś znacznie więcej niż tylko chwilowe uczucie, które zanika, gdy spada stężenie narkotyku we krwi. Satysfakcja emocjonalna, której brak powoduje depresję, jest wynikiem połączenia z korzeniem życia, źródłem, które ożywia wszystko wokół nas. Tak jak nie czujemy zawartości tlenu w powietrzu, ale natychmiast czujemy, kiedy jego stężenie spada, tak samo nie czujemy, że jesteśmy połączeni z korzeniem życia, ale z pewnością czujemy, kiedy jesteśmy od niego odłączeni.

Korzeń życia jest siłą życiową, która generuje i podtrzymuje wszystko wokół nas. Utrzymuje on dynamiczną równowagę pomiędzy dwoma przeciwieństwami, które możemy ogólnie określić jako dawanie i otrzymywanie. Te przeciwieństwa przejawiają się w różny sposób na każdym poziomie: noc i dzień, wiosna i jesień, życie i śmierć, miłość i nienawiść itd.

Kiedy jesteśmy od nich odłączeni, czujemy się zdezorientowani, niepewni i pozbawieni celu. Wyobraź sobie, że znajdujesz się w przestrzeni kosmicznej, a wokół ciebie nie ma nic, nawet gwiazd czy planet, dzięki którym wiedziałbyś, gdzie jesteś. Możesz oddychać, ale cokolwiek robisz, nie daje żadnego efektu. Kiedy jesteśmy na Ziemi, na nasze ciała działają ogromne naciski z powietrza, grawitacja przyciąga je w dół, zmieniająca się pogoda i pory dnia dyktują nam, co robimy, a ludzie wokół nas zmuszają nas do działania i myślenia w sposób, którego nie wybralibyśmy, gdyby nie presja społeczna. Jednak to właśnie te naciski i przeciwciśnienia, które tworzymy od wewnątrz, sprawiają, że czujemy się żywi i witalni. Nadają nam kierunek, pobudzają do działania i dają świadomość życia.

Kiedy za bardzo koncentrujemy się na sobie, tracimy kontakt z innymi, zanikają nasze więzi międzyludzkie i społeczne, a nasz najcenniejszy kanał łączności z korzeniem życia, z siłą witalną, zostaje zablokowany. Dlatego właśnie ludzie pozbawieni zdrowych więzi społecznych nie czują się witalni, mimo że fizycznie nic im nie dolega.

Im bardziej się rozwijamy, tym bardziej potrzebujemy emocjonalnej satysfakcji. O ile wcześniej potrzebowaliśmy więzi społecznych przede wszystkim po to, by zaspokoić nasze potrzeby przetrwania, takie jak jedzenie i praca, o tyle modernizacja sprawiła, że zapewnienie sobie dobrostanu fizycznego stało się stosunkowo łatwe. W rezultacie nasze więzi społeczne zmieniły swój cel i zamiast zapewniać nam przetrwanie, stały się źródłem sensu przetrwania. Nie straciły swego znaczenia, lecz wręcz przeciwnie, stały się sensem naszego życia.

W niezliczonych badaniach wykazano, że osoba posiadająca dobre więzi społeczne jest o wiele szczęśliwsza i mniej podatna na depresję niż osoba o skłonnościach bardziej introwertycznych. To właśnie wzajemne oddziaływanie presji i przeciw-presji sprawia, że czujemy się żywi, mamy poczucie kierunku i celu. Lekarstwem na depresję nie są więc leki, które nie mają wpływu na nasze więzi społeczne, ale budowanie znaczących więzi społecznych, które dadzą nam satysfakcję emocjonalną.

Nie oznacza to, że wszyscy powinniśmy mieć wielu przyjaciół lub że nie powinniśmy być samotni. Nasze naturalne skłonności towarzyskie i potrzeba prywatności powinny pozostać takie jakie są. Jednak każda osoba, niezależnie od naturalnych skłonności do prywatności, potrzebuje więzi społecznych. Naszym celem jest nadanie znaczenia więziom, które posiadamy.

Nasze więzi społeczne powinny być takie, abyśmy się wzajemnie wspierali i zachęcali do realizacji naszego potencjału. Powinniśmy nauczyć się postrzegać różnice między nami nie jako powody do separacji, ale jako perspektywy, które wzbogacają nas o poglądy, do których sami byśmy nie doszli. Tak jak noc nadaje znaczenie dniu, tak opinia odmienna od mojej nadaje znaczenie mojej własnej.

Pomyślmy na przykład o demokracji. Jakie znaczenie miałoby to słowo, gdyby wszyscy mieli takie same poglądy polityczne?

Dlatego też jedynym sposobem na poprawę jakości naszego życia jest posiadanie jak największej liczby poglądów w ramach tego samego społeczeństwa i utrzymanie spójności społeczeństwa przy jednoczesnym utrzymaniu tych różnic jako „żywych i dynamicznych”. W ten sposób zachowamy łączność z korzeniem życia, ze sprzecznościami, które nadają mu kierunek i sens oraz dostarczają nam emocjonalnej satysfakcji.

Źródło: https://bit.ly/3LsUqkk


Totalny Eskapizm

Jak już kiedyś wspominałem, nieustannie dostaję e-maile od ludzi, z pytaniami, z którymi nie mogą sobie poradzić. W jednym z e-maili pewien lekarz napisał do mnie następujące pytanie: „Ostatnio zauważyłem, że ludzie są w trudnej sytuacji. Jest duże zapotrzebowanie na recepty na leki antydepresyjne; ludzie czują się niepewnie i nie mają pewności co do swojego życia, a poza lekami nie mam im nic do zaoferowania. Próbowali trenerów, próbowali szkoleniowców, ale nic nie wydaje się pomagać. Dlatego moje pytanie do pana, doktorze Laitman, brzmi: czego mogą się trzymać, aby iść naprzód?

Mogę zrozumieć, dlaczego ludzie tak uważają. Przez tysiące lat życie ludzi niewiele się zmieniało. Mieszkali w małych miastach i wsiach, mieli swoje rzemiosło lub działkę do uprawy, znali swoje otoczenie i ludzi wokół siebie. Byli blisko swoich rodzin, żenili się w obrębie miasta lub wsi, więc wszyscy mieli ten sam styl życia, kulturę i tradycję. Ludzie wiedzieli, czego mogą się spodziewać. Ich życie było trudne, ale mieli poczucie celu, jasny zestaw wartości, a co za tym idzie, spokój ducha – rzecz, której dzisiaj ludziom brakuje.

Dziś życie materialne jest bardzo łatwe, ale ludzie czują się zagubieni, ponieważ nie rozumieją otaczającego ich świata. Nie mieszkają już w małych wioskach, ponieważ cały świat stał się globalną wioską. Nawet rolnicy nie mogą uprawiać ziemi bez nasion i maszyn z innych krajów, a cena ich plonów zależy od światowych rynków towarowych. Innymi słowy, aby zostać rolnikiem, trzeba rozumieć globalne systemy podaży, popytu, rynków, klimatu i paliw. Potrzebujesz połączenia z Internetem, umów z firmami transportowymi i dostawczymi oraz księgowych, którzy pomogą Ci zrozumieć Twój własny rachunek zysków i strat. Czy można się dziwić, że ludzie czują się zagubieni?

Ponieważ tak się czują i nie mogą znaleźć odpowiedzi, nie pozostaje im nic innego, jak próbować zapomnieć. Marzą o chwili, kiedy będą mogli uciec od tego wszystkiego. Zajmują się hobby, grają w gry komputerowe, uprawiają sport. Podróżują, wyjeżdżają na wakacje, medytują. Piją alkohol i zażywają narkotyki, nawracają się i stają się ekstremistami. Robią wszystko, co w ich mocy, aby uniknąć radzenia sobie z niemożnością zrozumienia świata, w którym żyją. Próbując stłumić swoją dezorientację, uciekają się do totalnego eskapizmu.

Wszystko, co zbudowaliśmy – przemysł rozrywkowy, sport zawodowy i amatorski, zakupy, turystykę, sztukę – zbudowaliśmy po to, by nie myśleć o swoim życiu. Ale skończyło nam się paliwo. Zużyliśmy naszą energię – własną i tę, którą możemy wypompować z ziemi – i kończą nam się pomysły na eskapizm. Wkrótce pozostaną nam tylko dwie opcje: wojna, która wszystko unicestwi, albo zdobywanie wiedzy o świecie, w którym żyjemy.

Zakładając, że wybierzemy to drugie rozwiązanie, będziemy musieli dowiedzieć się, jak wszyscy na siebie oddziałujemy, jak jesteśmy połączeni na całym świecie i jak jesteśmy od siebie zależni. W rezultacie uświadomimy sobie, że musimy troszczyć się o siebie nawzajem. A jeśli w danej chwili tego nie robimy, przyznamy, że jest to szkodliwe dla innych i dla nas. Tylko wtedy, gdy zaakceptujemy, że świat zmienił się na dobre, a my musimy przyjąć te zmiany i cieszyć się z połączenia z całą ludzkością, będziemy mogli czerpać korzyści z postępu i czuć się dobrze zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie.

Źródło: https://bit.ly/3FFp6xt


Zadłużeni wbrew własnej woli

W ciągu ostatnich dwóch lat wiele zmieniło się na rynku pracy. Stale brakuje pracowników, ponieważ coraz więcej osób nie chce tyrać w pracy, której nie lubi. Szukają wolności i satysfakcji, i są gotowi zgodzić się na niższą płacę w zamian za większą swobodę. Ludzie stają się coraz bardziej narcystyczni. W rezultacie niechętnie wykonują polecenia i z łatwością rezygnują z pracy, byle tylko uwolnić się od swoich szefów. W wielu przypadkach ludzie stali się tak zbuntowani, że ledwo są w stanie podporządkować się funkcjonariuszom organów ścigania. Po prostu nie potrafią się nikomu podporządkować. Ale kiedy łamiemy system, który nas utrzymuje, nie budując w zamian lepszego, narażamy siebie i całe społeczeństwo.

Jeśli żyjemy w społeczeństwie, jakimkolwiek społeczeństwie, jesteśmy mu dłużni, czy nam się to podoba, czy nie. Społeczeństwo wpływa na nas, a my na społeczeństwo. Ponieważ nie jesteśmy w stanie przetrwać sami, jesteśmy zmuszeni do życia w społeczeństwie.

Dlatego, aby żyć w społeczeństwie, które nam się podoba, musimy znać jego zasady i wiedzieć, jak spokojnie się w nim zachowywać. Aby osiągnąć spokój, musimy zachować równowagę między wszystkimi częściami społeczeństwa. Dotyczy to nie tylko ludzi w naszym społeczeństwie, ale także całego środowiska, w którym żyjemy, ponieważ nasz spokój i dobre samopoczucie zależą nie tylko od ludzi, ale także od klimatu, roślinności i wszystkiego, co nas otacza.

Kluczowym słowem w formule, która czyni życie spokojnym i otwartym dla przyszłych pokoleń, jest „równowaga”. Wszystko w przyrodzie jest zrównoważone w tym sensie, że jest w równym stopniu odżywiane przez otoczenie i odżywia swoje otoczenie.

My natomiast myślimy tylko o sobie. Nie mamy żadnego interesu w tym, aby komukolwiek cokolwiek dawać. Ale społeczeństwo narcyzów jest nie do utrzymania. Ponieważ każdy myśli tylko o sobie, społeczeństwo się rozpada. Ten brak równowagi między dawaniem i otrzymywaniem jest źródłem wszystkich naszych problemów.

Walczymy z przymusem utrzymania równowagi, ale w rezultacie mamy kryzys klimatyczny, społeczny i ekonomiczny. Coraz bardziej brakuje żywności, ekstremalne zjawiska pogodowe występują coraz częściej i są coraz bardziej gwałtowne, inflacja rośnie, a porządek społeczny na całym świecie się załamuje.

Jeśli chcemy czuć się wolni, musimy uwolnić się od egoizmu. To on jest przyczyną naszego narcyzmu i to on jest naszym prawdziwym tyranem. Ego nas zniewala i zmusza do podporządkowania się jego woli. Jeśli wybierzemy wolność od egoizmu, dowiemy się, co to znaczy prawdziwa wolność.

Źródło: https://bit.ly/3wk6kaX


Dręczyciel też jest ofiarą

Jednym z najbardziej bolesnych, choć często niedostrzeganych zjawisk społecznych wśród dzieci jest ostracyzm. Zazwyczaj ma on miejsce, gdy lider grupy społecznej, np. klasy lub drużyny sportowej, wybiera dziecko jako cel wykluczenia i nastawia resztę grupy przeciwko ofierze. Dla dziecka jest to przerażające doświadczenie, które może naznaczyć młodą duszę na całe życie. Co gorsza, dręczyciel, który zachowuje się w ten sposób, czuje się dzięki temu ośmielony i jest skłonny do powtarzania takich zachowań wobec ofiary lub innych dzieci. Aby wyleczyć tę dolegliwość społeczną, musimy zrozumieć, dlaczego dręczyciele zachowują się w ten sposób i jak możemy im pomóc w przyjęciu bardziej pozytywnych wzorców zachowań.

Celem dręczycieli są dzieci, postrzegane przez nich jako słabe, które nie potrafią się im przeciwstawić lub które są izolowane społecznie. Celem dręczyciela jest nie tyle sprawienie, by ofiara poczuła się źle, ile sprawienie, by dręczyciel poczuł się dobrze sam ze sobą.

Dręczyciele często pochodzą z domów, w których czują się niepewnie. Mogą cierpieć z powodu przemocy fizycznej lub emocjonalnej i czuć się deptane w domu. Aby zrekompensować swoje poczucie niższości w domu, muszą czuć się lepsi gdzie indziej, a tym innym miejscem może być szkoła, drużyna sportowa lub inne środowisko społeczne, w którym uczestniczą.

W porównaniu z innymi formami znęcania się, problem z wykluczeniem polega na tym, że dręczyciel „rekrutuje” resztę grupy, aby dopaść ofiarę, pozostawiając ją w izolacji społecznej i bez wsparcia emocjonalnego. Dla dziecka taka sytuacja może być druzgocąca.

Aby poradzić sobie z tym zjawiskiem, nie wystarczy ukarać dręczyciela. Kara może powstrzymać dręczyciela przed dalszym dręczeniem ofiary, za którą został ukarany, ale nie powstrzyma go przed szukaniem innych ofiar, bo potrzeba dręczenia pozostanie. Co gorsza, może sprawić, że zastraszacz będzie nadal dręczył, ale w bardziej podstępny i złowrogi sposób.

Dlatego ważne jest, aby zrozumieć, dlaczego dręczyciel zachowuje się w ten sposób, i w bardziej konstruktywny sposób kompensować ich źródło czyli jego niezaspokojone potrzeby. Zamiast pozwolić mu samemu szukać rekompensaty, społeczeństwo powinno zaoferować ją w taki sposób, aby wypełnić emocjonalny brak dręczyciela i aby nie krzywdził innych.

Natura ludzka wymaga, abyśmy czuli się dobrze sami ze sobą. Jeśli jest jakieś miejsce, w którym czujemy się gorsi, nie spoczniemy, dopóki nie zrekompensujemy sobie tego uczucia. Dlatego jeśli ktoś czuje się kochany i wspierany, nigdy nie będzie czuł się gorszy i nie będzie chciał sprawić, by inni czuli się niekochani lub wykluczeni.

Rozwiązanie problemu znęcania się, a zwłaszcza ostracyzmu, leży w rękach społeczeństwa – należy stworzyć ciepłe i pełne miłości środowisko dla wszystkich dzieci, w którym będą mogły się rozwijać i wyrażać swoje wyjątkowe cechy w sposób konstruktywny społecznie, z korzyścią dla całego społeczeństwa.

Jeśli dzieci będą wspólnie pracować nad projektami, które wymagają umiejętności każdego z nich, nauczą się polegać na sobie nawzajem, ufać sobie i cieszyć się wzajemnie swoimi talentami. Co najważniejsze, zaczną troszczyć się o siebie nawzajem. Zamiast zazdrościć, ich poczucie współzależności sprawi, że będą się wzajemnie wspierać, ponieważ wyjątkowe zdolności każdego dziecka przyniosą korzyści całej grupie. Kiedy wszystkie dzieci współpracują w ten sposób, tworzą harmonijne społeczeństwo, w którym każda jednostka jest w pełni usatysfakcjonowana, a jednocześnie troszczy się o pozostałych członków grupy.

Źródło: https://bit.ly/3wOI6aD