Ynet: Jak bardzo klęski żywiołowe są żywiołowe?

Upały lipca i sierpnia pomieszały terminy i nadeszły do nas trzy miesiące wcześniej niż powinno przyjść według kalendarza. Skwar ostatnich dni poprzedził ekscesy nadchodzącego lata, które zapowiada się najgorętszym w historii całej obserwacji. Nie, nasza planeta nie oszalała – za aurę w domu odpowiada gospodarz.

Dziesięć lat temu Stephen Emmott, profesor bio-informatyki i głowa laboratoriów Nauk Obliczeniowych w Microsoft Research, zebrał grupę czołowych naukowców różnych specjalności i postawił przed nimi zadanie – przeanalizować przyszłość rodzaju ludzkiego. Pomysł polegał na tym, aby przewidzieć, jakie będzie życie na Ziemi w tym stuleciu. Rezultaty badania zostały podsumowane w książce, która przekształciła się niedawno w film o nazwie „Dziesięć miliardów“.

Film obrazowo przedstawia negatywne aspekty nowoczesności: wysoka gęstość zaludnienia, globalne ocieplenie, topnienie lodowców, zanieczyszczenie powietrza i inne zagrożenia, którym towarzyszą przygnębiające czarno-białe ilustracje skali katastrofy. Komentując smutne prognozy, prof. Emmott szczegółowo wyjaśnia, dlaczego kula ziemska nie jest już w stanie udźwignąć ciężaru problemów, którymi obarczyliśmy ją.

Jednak filmy filmami, a świat nadal idzie w tym katastrofalnym kierunku, zajęty polityką,  kłótniami – wszystkim, oprócz własnego zbawienia. Powaga sytuacji nie przenika do świadomości mas i mężów stanu. Podejmowane działania – są tylko kroplą w morzu,  ziarenkiem zdrowego rozsądku na cała górę ignorancji i krótkowzroczności.

Cena „podboju“ natury

Nauka już dawno zademonstrowała nam, że wszystkie części natury są między sobą wzajemnie połączone i niezmiennie dążą do równowagi lub homeostazy. W rezultacie uszkodzenie nawet najmniejszego fragmentu ogólnego systemu, nieuchronnie wprowadza w niego brak stabilizacji i powoduje uszkodzenie, o wiele bardziej poważne, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.

Jednym z wyraźniejszych przykładów tego jest – słone jezioro Aral, położone między Kazachstanem i Uzbekistanem. Kiedyś było ono czwartym co do wielkości jeziorem na świecie, ale w latach 60 ubiegłego wieku zaczęło wysychać, ponieważ woda z rzek była przekierowana do nawadniania pól uprawnych. Stopniowo powierzchnia wody została zastąpiona piaskiem, solą i pyłem, komfortowa dawniej wilgotność powietrza spadała, większość ryb i roślin zniknęła, znalazły się dziesiątki kilometrów od wody, a zachorowalność wśród czterdziestomilionowej miejscowej populacji, znacząco wzrosła.

Natura i my

Co wyprowadza naturę z równowagi? Oczywiście, my, ludzie. Fakty wskazują na to, że to my jesteśmy odpowiedzialni za kryzys na tej planecie. Niektóre z nich są spowodowane bezpośrednim naszym działaniem, inne – naszym stosunkiem do otaczającego nas środowiska i do siebie samych. Ponieważ ze wszystkich gatunków biologicznych, jedynie człowiek troszczy się tylko o siebie, nie chcąc wypełniać swojej funkcji w ogólnym systemie, aktywnie eksploatuje wszystkie jego części, włączając bliźnich …

„Człowiek – to jedyne zwierzę, które się czerwieni. Albo powinno się czerwienić“. Mark Twain.
Nieokiełznana egoistyczna skłonność przekształca ludzkość w „obce ciało”, w obcy i szkodliwy dla natury element. I choć czasami nieświadomie rujnujemy ziemię, nieznajomość praw natury nie zwalnia nas od odpowiedzialności.

Ponadto zapominamy o jeszcze jednym efekcie swojej lekkomyślności – nasza walka z naturą prowokuje jej uzasadnioną reakcję. Sformułujmy to następująco: Natura stara się systematycznie kompensować nasz negatywny wpływ, konsekwencją czego są eskalujące  ekologiczne kryzysy. W rzeczywistości przedstawiają one sobą negatywne przejawy tych sił, które powinniśmy byli ukierunkować na formowanie zdrowych, prawidłowych relacji z sobie podobnymi i z otaczającym środowiskiem.

Mówiąc prościej, wszystko to, czego nie zrobiliśmy my, obraca się przeciwko nam. Tak funkcjonuje integralny system.

Zmienić naturę (ale tylko swoją)

Trudno uwierzyć, że człowiek, korona ewolucji, jest w stanie tak uparcie ignorować swoją własna rolę i nie zauważać, że wszystkie nici ekologicznych wstrząsów, prowadzą do niego samego. W przeciwieństwie do elementarnego zdrowego rozsądku, nie jesteśmy w stanie zmobilizować się, by uratować dom, w którym żyjemy.

Co gorsze, jesteśmy zajęci samooszukiwaniem się. Na początku tego roku, jak zwykle światowi przywódcy, na paryskim zjeździe ekologicznym skontaktowali się z międzynarodowymi ekologicznymi organizacjami i zgodzili się na pewnego rodzaju kompromis. Konsylium zrobiło raport – poważnie choremu znowu dali lek przeciwbólowy.

W rzeczywistości, stan kuli ziemskiej wymaga od nas radykalnej zmiany wzorców myślenia i zachowania, jakościowo innego podejścia do leczenia. Rosnący brak równowagi w otaczającym środowisku – jest to jego wezwanie do wzniesienia się na nowy stopień odniesienia do świata i do siebie. Zaburzeni jesteśmy przede wszystkim my sami. I dlatego, aby rozwiązać problem klimatu, musimy najpierw zająć się swoim głębokim, podstawowym wpływem na przyrodę.

Wyobraźcie sobie: kluczowa część systemu, powołana do inteligentnego zarządzania na zasadach wszechstronnej współpracy i dobrobytu, działa dokładnie odwrotnie, i niszczy własne środowisko. Czy można się dziwić, że prawie co miesiąc bite są rekordy temperatur z poprzednich lat?

Jakość myśli, określa jakość otaczającego środowiska

Żeby przekierować swoją burzliwą energię na właściwy kierunek, musimy stworzyć u podstawy społeczeństwa, w fundamencie ludzkich wzajemnych relacji takie zasady, według których żyje sama natura. A ona zawsze dąży do harmonii, zawsze dąży do korzyści wspólnoty i nie pobłaża jednemu swojemu elementowi, kosztem innych. Jest ona holistyczna i absolutnie obcy jest jej egoizm.

Nie-nie, to nie jest „ekologiczna moralistyka” a prosta, pierwotna celowość rozwoju. To ona powinna stać się naszą moralnością, zamiast tych sztucznych kryteriów, którymi staramy się ją zamienić.

Jeśli równowaga – jest prawem natury, to i my musimy zintegrować się w tę uniwersalną „jednomyślność” wielokierunkowych impulsów, w harmonijne wzajemne oddziaływanie sił i  potencjałów. Ale zintegrować się na swoim, ludzkim poziomie, świadomie zakorzeniając w społeczności wsparcie, pozytyw, zdolność do wzniesienia się ponad konfliktami. W tym przypadku dobre relacje między ludźmi automatycznie wpłyną na niższe poziomy systemu, w tym klimat i dadzą mu potężny impuls do równowagi.

Kabała zapewnia nam do tego cały niezbędny zestaw instrumentów. Dziś jej wiedza – to nie „egzotyka”, ale niezbędna konieczność. Jeśli mądrze z nich korzystać, jeśli działać właśnie według nauki a nie nieświadomie, to odkryje się nam cały system, w całej swojej pełni.
Tylko wtedy fale upałów z pustyni Bliskiego Wschodu i inne klęski żywiołowe nie będą już służyć jako przeciwwaga ludzkiej ograniczoności.

Ale to potem, a teraz one wciąż jeszcze krzyczą do nas z jasnym i nieubłaganym apelem: „Zacznijcie od siebie!“

Źródło: Ynet dnia 05.03.2016 http://www.ynet.co.il/articles/0,7340,L-4803649,00.html