Wieczny „sojusz soli”

каббалист Михаэль Лайтман Z lekcji nr 9 Międzynarodowego Kongresu Kabalistycznego 2019

„Sojusz soli” – po co jest nam potrzebny taki wieczny sojusz? Sól – to oznaka trwałości, specjalna substancja zapobiegająca psuciu się. Sojusz oznacza więź między nami. I jeśli Stwórca jest wieczny, to i nasze połączenie, duchowe naczynie, również powinno być wieczne.

Dlatego należy przypieczętować nasze połączenie „sojuszem soli”. Jest to specjalna umowa. Tylko obiecując sobie nawzajem wsparcie we wszystkim, w każdej sytuacji i w każdych stanach, można osiągnąć sukces.

Przecież upadki, rozczarowania, lęki i niepokoje, rozpacz, wszelkiego rodzaju oznaki naszego oddalenia i ochłodzenia do siebie nawzajem będą tylko rosły, jak wśród uczniów rabina Szimona, którzy śmiertelnie nienawidzili się nawzajem.

Ale musieli przezwyciężyć tę nienawiść, zrozumieli, że jest to przejaw rozbicia duszy pierwszego człowieka, Adama, rozbicia wspólnej duszy. I kiedy ponad nienawiścią starali się odnowić swój sojusz, to osiągali wielkie wyżyny poznania – właśnie dzięki temu, że zjednoczyli się ponad ciemnością, odrzuceniem, nienawiścią do siebie nawzajem w objęciach i w miłości.

Jedno nie istnieje bez drugiego: jeśli nie ma nienawiści – nie ma miłości, nie ma oddalenia – nie ma zbliżenia. Dlatego należy starać się odkryć i poczuć oznaki naszego oddalenia, separacji, niechęci połączenia się – przecież są to właśnie te same pęknięcia, defekty, gdy naprawiamy je i jednoczymy się nad nimi, stopniowo budujemy prawidłowe „kli”, naczynie duchowe.

Jest powiedziane: „Tysiąc razy upada sprawiedliwy i podnosi się”. Niemożliwy jest rozwój bez upadków, należy podnosić się i budować sojusz, połączenie. Stwórca budzi w nas nienawiść, a my prosimy, aby ponad nią powstało połączenie i miłość.

Nienawiść i miłość, ciemność i światło – to wszystko nie jest w mojej mocy, ja mogę tylko prosić. A prosić mogę tylko jeśli jestem połączony z innymi, a oni wspierają mnie w tym czasie, gdy wpadam we władzę ciemności.

W ciemności nie mam żadnych szans myśleć inaczej, tylko przyjaciele są w stanie uratować mnie z więzienia lub rzeki, która unosi mnie burzliwym prądem. Do rzeki wrzucają mi linę, a w więzieniu kopią tunel, żeby mnie uwolnić. W taki sposób pomagamy sobie nawzajem.

Ratując przyjaciela, ratujemy siebie. Ponieważ człowiek nie może sam siebie uratować. Dlatego za każdym razem, gdy kogoś ratuję, buduję swoje duchowe kli. Oto dlaczego w grupie (zarówno mężczyźni, jak i kobiety) powinni cały czas troszczyć się o to, aby przyjaciele byli w dobrym nastroju, wznosili się ponad wszelkie przeszkody.

Musimy dawać przykład, pomagać sobie, wspierać się i podnosić wielkość przyjaciół. Przyjaciel nie może być dla mnie mniej ważny niż Stwórca – to jest właściwy sprawdzian. Jeśli jest moim przyjacielem w grupie, to nasze kli musi odpowiadać światłu, które jest gotowe je napełnić. Dlatego każdy przyjaciel powinien być dla mnie tak samo godny, wielki i ważny jak Stwórca.

Z 9 lekcji Międzynarodowego kongresu, 21.02.2019