Planeta w ogniu

Kiedy chory ma gorączkę, konieczne jest nie tylko złagodzenie gorączki, ale także poszukanie przyczyny choroby. Kiedy planeta gorączkuje, nie wystarczy ograniczyć emisje – należy zrozumieć, na co choruje.

Chmura dymu i ognia unosząca się z pożaru w pobliżu Aten widoczna była przez setki kilometrów. W mieście musiano zamykać okna pomimo 40-stopniowego upału. W całym kraju już tysiące ludzi zostało bez dachu nad głową, а ogniska pożarów wciąż rosną.

Tego lata płoną lasy ze szczególnym rozmachem. Grecja, Turcja, Włochy, Ameryka, Rosja itd…  Co jeszcze mamy w wiadomościach?

Wyzwania środowiskowe wydają się nam zbyt ambitne. Nie widząc możliwości wpływania na to, co się dzieje, odsuwamy od siebie ciężkie ujęcia z ekranów. Ale na próżno. Globalne problemy sugerują ludzkości globalne rozwiązanie i pewnego dnia, pod presją Natury, będziemy musieli je zrealizować. Dlaczego więc nie teraz?

Oto wizualna ilustracja ze strony internetowej NASA – światowa mapa pożarów lasów w ciągu ostatniego miesiąca. Podobny obraz powtarza się każdego roku.

Dosłownie na dniach opublikowano szczegółowy, szósty z kolei raport Międzyrządowej Grupy Ekspertów ONZ na temat długoterminowych konsekwencji globalnego ocieplenia. Po raz pierwszy ocieplenie zostało uznane za „ustalony fakt”. Wpływ przemysłu na klimat również nie jest już kwestionowany.

Według naukowców, dziś już prawie wszystkie kraje borykają się z problemami środowiskowymi. Nasilają się ekstremalne zjawiska pogodowe. Przed nami dalsze topnienie lodowców, podnoszenie się poziomu oceanów, wzrost średnich temperatur, wzmożone huragany, susze, powodzie, nienormalne fale upałów i inne „przyjemności”.

Główny autor raportu Michael Wehner: „Niebezpieczne zmiany klimatyczne zachodzą tu i teraz. Jeśli myślicie, że to lato było złe, to lato, kiedy świat ociepli się o 3 lub 4 stopnie sprawi, że będziemy wspominać ten rok z nostalgią. Teraz nawet trudno sobie wyobrazić, jak może być źle. Niektóre części świata staną się niezdatne do mieszkania”.

Generalnie nie chodzi tu o to, aby zatrzymać proces a jedynie o to, aby go złagodzić. Jak? Poprzez redukcję emisji gazów cieplarnianych. A z tym zdecydowanie się nie zgadzam.

Człowiek i natura

Przede wszystkim ostrzeżenia o nadchodzących katastrofach wcale nie są „horrorami”. To nie globalne ocieplenie jest dziś negowane, ale jego antropogeniczne przyczyny powstania i proponowane sposoby zwalczania. Nie będę wchodził w te spory, ponieważ one pozostawiają korzeń sprawy poza nawiasami. Powiem tak: z jednej strony zainteresowani pragną osiodłać wznoszącą się falę klimatyczną, z drugiej nie można jej też lekceważyć. Trzeba działać. Ale jak?

Niemożliwe jest obniżenie temperatury planety nie stawiając prawidłowej diagnozy. A do tego należy zobaczyć obraz w całości. Przecież mówimy o jednym globalnym systemie, który obejmuje cztery poziomy: nieożywiony, roślinny, zwierzęcy i ludzki. Na pierwszych trzech poziomach system jest w stanie doskonale utrzymać dynamiczną równowagę zgodnie z wymaganiami aktualnej sytuacji. I tylko człowiek wyrywa się ze wspólnego szeregu.

Ale nie chodzi tu wcale o przemysł jako taki. W końcu ludźmi jesteśmy po to, aby się rozwijać, badać przyrodę i wykorzystywać jej prawa dla normalnego życia na planecie. Jest to przewidziane przez system – Naturę, która nas stworzyła.

Dlaczego więc wpada ona w tak przerażającą nierównowagę? Co tak naprawdę wytrąca ją z równowagi?

Aby to zrozumieć, musimy wyjrzeć na zewnątrz z tej skorupy dogmatów, w której jesteśmy uwięzieni od wczesnego dzieciństwa.

Tak, człowiek jest najwyższym ogniwem, ale nie jest zdobywcą Natury. Człowiek – to nie ten kto podporządkowuje jej niższe poziomy swoim zachciankom i kaprysom. Nie ten, który depcze Ziemię w dumnej ekstazie samozadowolenia. Człowiek jest czymś więcej. I urodził się dla czegoś zupełnie innego.

Zbyt długo pozostawaliśmy na etapie dorastania mając już opanowaną wiedzę o świecie, ale pozostając w niewoli infantylnych, bezcelowych żądań. Zaspokajając je, ignorujemy nasz prawdziwy potencjał – potencjał ducha, a nie ciała. Nie znamy granic w nasyceniu materialnych potrzeb, a prawdziwie ludzkie potrzeby, wręcz przeciwnie nie doceniamy i ignorujemy. W rezultacie nie jesteśmy panami Natury, a niewolnikami naszej własnej natury.

Kiedyś było to na porządku dziennym– ponieważ dorastaliśmy, a rozwój wymaga czasu. „Urodzony, aby pełzać, nie może latać” – a urodzony, by latać, ma przed sobą nieprostą drogę, zanim będzie mógł  wzlecieć nad siebie.

Tą drogą Natura doprowadziła człowieka do punktu, w którym musi stać się Człowiekiem. Musi się zmienić, wziąć odpowiedzialność za siebie i wejść w dorosłe życie. Nie ma już powrotu do dzieciństwa. Bez względu na to, jak bardzo będziemy się wzbraniać, będzie tylko gorzej. Bo Natura to prawa i one są niezmienne.

Ludzki potencjał

Człowiek to ten, który umie stawiać dobro innych ponad własną korzyść, który ceni wzajemne dawanie ponad miłość własną, ten kto doświadcza przyjemności, a nie fikcji, nie by „ratować duszę”, ale prawdziwej przyjemności – służąc innym w społeczeństwie, które czuje się jak zgrana rodzina. Przecież właśnie takie powinno być ludzkie społeczeństwo, prawda? Oto do czego doprowadziła nas Natura.

I dlatego nie ma sensu przenosić gospodarkę „na nowy tor”. Oszczędzanie energii, „zielone” technologie, walka z dwutlenkiem węgla, z wymieraniem flory i fauny, z topnieniem wiecznej zmarzliny, z zakwaszeniem oceanów – wszystko to jest tylko próbą pogodzenia się z gorączką, zamiast jej leczenia. Innymi słowy, próba ograniczenia się do niższych poziomów Natury w rozwiązaniu ludzkiego problemu.

Nie ma sensu. Przede wszystkim musimy robić to, co naprawdę od nas zależy – zmieniać relacje między ludźmi, naprawiać siebie. Tylko ludzki poziom jest do tego zdolny – i dzięki temu naprawi wszystko. Nie ma innych sposobów na rozwiązanie naszego konfliktu z Naturą. Niszczymy ją nie przez emisje i spaliny, ale przez nasz stosunek do siebie nawzajem i do niej.

Na naszych oczach elity zmieniają kurs, przygotowując się do nowych „wartości” klimatycznych. Ale brak równowagi jest spowodowany naszym egoizmem! I to jest właśnie to, czego wolimy nie dotykać.

I dlatego cała nasza walka jest fikcją. Jak powiedział wielki satyryk: „To, czego strzeżesz, jest tym, co masz”. Wszyscy „obrońcy” zainteresowani są nie zwycięstwem, ale kontynuacją walki. Mechanik samochodowy czeka na deszcz lub śnieg, ponieważ śliskie drogi, to wzrost klientów. Lekarz czeka na chorych. Politycy – na konflikty i kryzysy.

Wszystko opiera się na złym początku, wszystko jest zepsute. Mamy nadzieję pozbyć się paliw kopalnych, podczas gdy wszystkie nasze źródła energii, wszystkie nasze bodźce są z natury kopalne, archaiczne, nasycone egoistycznym spojrzeniem na świat. Nawet, jeśli będą co najmniej trzykrotnie „zielone“ – w sensie systemowym niczego to nie zmienia. W końcu wciąż jesteśmy tacy sami.

Co możemy

Klęski żywiołowe zdarzały się zawsze. Klimat na Ziemi nieustannie się zmienia. W rzeczywistości jest to kolosalny system, a na trzech pierwszych poziomach Natury jesteśmy w stosunku do niej słabi.

Ale jest jeszcze ludzki poziom. To poziom, na którym szybko stajemy się globalną, planetarną całością, ale my ciągle żyjemy według starych praw siły, wrogości, nienawiści i desperackiej chęci prześcignięcia się nawzajem.

Reagując na to, Natura gwałtownie wychodzi z równowagi i naraża nas na globalne zagrożenia. Nie są to już pojedyncze kataklizmy, ale seria katastrofalnych nieszczęść, które ustawiły się na progu naszej przyszłości. 

Pojedynczo byśmy je przeżyli, przetrwali, ale one przychodzą wszystkie naraz, jak w czasach plag egipskich. W pojedynkę nie niosłyby jasnego przekazu, ale dziś ich globalność, ich systemowość, ich wyraźna zgodność ze stanem ludzkości nie powinny umknąć naszym oczom.

Więc przyznajmy: mamy wspólne nieszczęście, ale nie klimatyczne, a ludzkie i bez odpowiedniego rozwiązania nie wyjdziemy z niego. W końcu Natura i tak przyciśnie nas do muru własnego egoizmu. Przyciśnie mocno, bezlitośnie. Ale mamy jeszcze czas, aby tego uniknąć. Mamy czas na zmiany w sobie, w społeczeństwie, w ludzkim poziomie systemu, od którego całkowicie zależą wszystkie inne poziomy.

Planeta płonie w ogniu egoizmu. Planeta jest w gorączce ludzkich sprzeczek, konkurencji, konsumpcjonizmu i głodu, hedonizmu i ubóstwa ducha, obojętności, nieprzejednania, wzajemnego odrzucenia, merkantylizmu. Gdzieś to wszystko jest ukryte, gdzieś wręcz przeciwnie, jest wystawione na pokaz. Ale istota w tym, że z takim bagażem nie da się przebić w przyszłość. Utknęliśmy na decydującym etapie powszechnego rozwoju ludzkości i przez naszą odmowę zmiany pogrążamy niższe poziomy Natury w chaosie.

A możemy jednocześnie przywrócić równowagę systemowi, jeśli zrównoważymy siebie – jeśli na ludzkim poziomie zaczniemy budować relacje międzyludzkie. Nikt tego za nas nie zrobi. I to jedyna rzecz, której potrzebujemy. Klimat w społeczeństwie determinuje klimat na planecie.