Nadać sens globalnej anarchii

Kiedy spojrzysz na dzisiejszy świat widzisz tylko anarchię. Ameryka jest pochłonięta kampanią wyborczą, tak przepełnioną nienawiścią, że można mieć tylko nadzieję, że nie zakończy się ona wojną domową. Unia Europejska podpisała gigantyczny projekt naprawy gospodarki po wystąpieniu Covid, ale kłótnie wokół niego ujawniły tylko niechęć państw członkowskich do siebie nawzajem. Oprócz tego znajdujemy się daleko do post-pandemicznej rzeczywistości, a wspomniany projekt zakłada ożywienie gospodarcze, które nie nastąpi, oraz podatki od dochodów, które nie nadejdą, a to wszystko sprawia, że wdrożenie programu wydaje się jeszcze mniej prawdopodobne.

Tymczasem bliski wschód, który nigdy nie był wzorem stabilności, a dzisiaj nie jest nim jeszcze bardziej. W tym ogarniętym wojną regionie nie ma ani jednego kraju, który nie borykałby się z problemami wewnętrznymi, z rozbitą ekonomią lub z panującym głodem. Dodajmy do tego jeszcze prawie podpisaną umowę handlowo – militarną pomiędzy Chinami a Iranem, napięcie pomiędzy Północną Koreą a Stanami Zjednoczonymi, pogarszające się relacje pomiędzy Moskwą a Waszyngtonem, a skończymy uznaniem za bardzo trafną, zwięzłą wypowiedź rzecznika Kremla Dimitra Peskova: „sytuacja jest bardzo zła”.

W zasadzie sytuacja jest na tyle zła, że w momencie, w którym doszło do wybuchu pandemi COVID-19, spowodowała ona globalny paraliż, który zatrzymał świat zmierzający w kierunku wojny światowej. Lecz globalne wybuchy zamieszek dowodzą, że nienawiść rozprzestrzenia się szybciej niż koronawirus.”

Nie jestem pesymistą. Jeśli popatrzymy na aktualną sytuację z perspektywy końca procesu, czyli naszego celu, gdzie wszyscy stajemy się jednością, to staje się jasne, że jedyny powód panującego chaosu i anarchii, to próba popchnięcia nas w kierunku wyboru zjednoczenia nad niezgodą. Co więcej, ponieważ na chwilę obecną wolimy walczyć między sobą z powodu odmiennych poglądów niż nasze, anarchia jest jedynym wyjściem, żeby przekonać nas, że nienawiść nie popłaca. Dopóki nie będziemy tego świadomi, anarchia będzie musiała stale rosnąć powodując coraz więcej nieszczęść i cierpienia. Kiedy chaos przejmie kontrolę i nie będziemy mieli co jeść ani komu zaufać, wtedy dotrze do nas, że może warto zmienić kurs. Ale czy nie lepiej byłoby zrobić to zanim dojdzie do takiego momentu?

Kiedy w końcu zapanuje jedność, nie będzie to oznaczało zgody wśród wszystkich ludzi. Ludzie rodzą się różni i pozostaną tacy nie bez powodu. Ich odmienne punkty widzenia są wyrazem różnic pomiędzy nimi, które muszą pozostać. Problemem nie jest to, że jesteśmy inni. Problemem jest fakt, że nienawidzimy innych za to, że myślą inaczej od nas, mówią inaczej, wyglądają inaczej. Mówiąc krótko nienawidzimy innych za to, że nie są nami. Problemem jest nasze poczucie wyższości i przekonanie, że tylko ja mam rację a reszta jest w błędzie. Tylko, czy jeśli nienawidzę innych za to, że myślą inaczej niż ja, to czy sprawia to, że ja mam rację? Czy można pielęgnować nienawiść i jednocześnie mieć rację?

Nienawiść to odrzucenie prawa drugiego człowieka do posiadania innego zdania, charakteru, bycia innej rasy i wyznania lub czegokolwiek innego, czego nie ma we mnie. Jeśli nienawidzę -oznacza to, że uważam, że coś nie ma prawa istnieć. Krótko mówiąc nienawiść, to odrzucenie prawa drugiego człowieka do istnienia. Z takiego podejścia nie może wyniknąć nic dobrego.”

W przeciwieństwie do naszej perspektywy i skupienia na własnym „ja“, świat jest jedną spójną całością. Jego elementy uzupełniają się nawzajem, co w praktyce skutkuje tym, że żadna z tych części nie może istnieć bez przeciwnych sobie. Osiągniemy jedność tylko i wyłącznie wtedy, kiedy zachowamy te różnice utrzymując je w równowadze. Noc i dzień, lato i zima, życie i smierć, wszystkie te przeciwieństwa nie powodują anarchii. Na ich podstawie zbudowany jest porządek tego świata, zapewniają równowagę i utrzymują życie!

Aby wpasować się w tę perspektywę, musimy mieć przed sobą ostateczny cel – zjednoczenie całej ludzkości. Jeśli określimy zjednoczenie ludzkości, jako koniec trwającego procesu i spojrzymy na przeszłe i teraźniejsze wydarzenia przez pryzmat połączenia, uświadomimy sobie, że rozwój ludzki nieubłagalnie zmierza właśnie w tym kierunku. To nie jest zły wynik. Nie jest to przyszłość pełna niedoborów ani stresu. To przyszłość spokoju, dobrobytu i wzajemnej troski o wszystkich. Ale ponieważ nasze ego opiera się trosce o innych, przedstawia tę przyszłość jako ponurą i zakazaną.

Ale spokój i dobrobyt nie mogą być ponure. Możemy szybko i przyjemnie przenieść się do naszej obiecującej przyszłości, pracując ramię w ramię nad stworzeniem kwitnącego, zróżnicowanego społeczeństwa, którego członkowie troszczą się o siebie nawzajem lub możemy odrzucić to, co nieuniknione, nalegać na separację i nienawiść, i czekać, aż rzeczywistość nas pociągnie do szczęścia wbrew naszej woli.

Źródło: https://bit.ly/2FEgVqq


Na etapie rekonstrukcji świata

каббалист Михаэль Лайтман Pytanie: Opinia publiczna nauczyła ludzi żyć zgodnie z zasadami niekończącej się konsumpcji, mówiąc, że jest to szczyt cywilizacji. Jak teraz nie popełnić błędu, budując nowe relacje w społeczeństwie? 

Odpowiedź: Pandemia – to dopiero początek, pierwszy maleńki cios. Nawet nie cios, a lekkie pchnięcie, żeby nas trochę poruszyć. Ale mimo wszystko koronawirus zmieni nas w straszniejszy sposób.

Zobaczymy rozwalony, zniszczony świat, którego nie możemy już kontrolować naszymi dawnymi dźwigniami. Ani fabryki, ani linie lotnicze – nic nie będzie działać tak, jak powinno. Wszystko musi przejść przez zupełnie nowy etap odbudowy, poprawnej zmiany na nowe warunki rozwoju.

Koronawirus w pewnym sensie uczynił świat integralnym. Jednak, wychodząc już z tego, rozumiemy, że nie jesteśmy przystosowani do tego świata. Nawet nie rozumiemy, w jaki sposób możemy wrócić do przeszłości. A do przeszłości powracać nie należy.

Ale w tym przypadku dwa miliardy ludzi pozostanie bez pracy. A jak mają się wyżywić? Albo w jaki sposób będziemy zapewniać im to, czego potrzebują?

Dzisiaj rządy tracą setki miliardów dolarów, aby jakoś uspokoić sytuację. Te dolary znikają, nie będziemy mogli zażądać ich z powrotem do skarbu państwa. Dlatego widzimy, że potężni tego świata mają tylko siłę, ale nie mają głowy. Przed nami stoi bardzo duży problem. 

Z programu TV „Epoka po koronawirusie”, 30.04.2020


Rosz ha-Szana – czas prosić o przebaczenie

каббалист Михаэль Лайтман Rosz ha-Szana to czas, aby poprosić Stwórcę o przebaczenie za swoje przewinienia. Czyli czuję, że nie mam odczucia ważności i wielkości Stwórcy i za to proszę o przebaczenie. Przecież, gdybym czuł, że Stwórca jest wielki i ważny, to oczywiście zachowywałbym się inaczej. Okazuje się, że brakuje mi tylko odczucia Stwórcy.

I dlatego proszę: „Pozwól mi Cię poczuć i stanę się inny!” Właśnie to człowiek powinien powiedzieć Stwórcy – to jest prawidłowa prośba i poprawne przeprosiny. Przecież dlaczego popełniam przestępstwa? Dlatego, że brakuje mi odczucia Stwórcy, które nazywa się wiarą. Nie ma odczucia Stwórcy, nie ma wiary i dlatego nie ma nikogo, kto by mnie powstrzymał. Nie mogę postąpić inaczej, jeśli Stwórca nade mną nie panuje, to rządzi zła skłonność, egoizm.

Dlatego proszę Stwórcę, żeby przejął nade mną władzę. To jest moja główna prośba, po której przechodzimy do Rosz ha-Szana, przychodzimy do Króla, to znaczy chcemy, aby On nad nami panował.

Chcę odpokutować wszystkie swoje grzechy, to znaczy poznać i poczuć wszystko, co przeszkadza w mojej naprawie. Proszę Stwórcę, aby otworzył moje oczy i pozwolił mi poczuć, gdzie jest przestępstwo, i gdzie przykazanie, abym zrozumiał, gdzie wypełniam Jego przymierze: oddawać, kochać, jednoczyć się, a w którym momencie postępuję odwrotnie.

Przecież teraz, w obecnym momencie swojego życia, nie czuję tego – a jeślibym czuł, na pewno bym się naprawił. Problem polega na tym, że nie czuję Stwórcy, siły obdarzania, w stosunku do której mógłbym siebie sprawdzić. Właśnie z tym zwracam się do Stwórcy i żądam, aby On dał mi możliwość sprawdzenia siebie w stosunku do siły obdarzania, i wtedy nigdy nie popełnię przestępstwa.

* * *

Nie wspominamy o przeszłości i nie prosimy za nią o przebaczenie. Muszę płakać nie z powodu tego co było, ale tego, że nie dążę do naprawy i nie żądam od Stwórcy, aby pomógł mi w tym. Chcę iść naprzód, a nie zagłębiać się w przeszłości, wylewać łzy z powodu tego, co zrobiłem.

Czy cokolwiek robiłem? Nic nie robiłem, wszystko robił Stwórca. I On celowo zrobił tak, abym teraz wiedział, co muszę naprawić. Biorę to zło, przestępstwo, które się teraz odkryło, i zaczynam je naprawiać. Całym moim dążeniem jest poruszanie się do przodu, a nie do tyłu. Tu jest różnica!

Z lekcji według artykułu Rabasza, 16.09.2020


Postępowcy i konserwatyści – niechętna współzależność

Od protestu do kontra-protestu, do kontra-kontra-protestu – zmierzamy donikąd. Nic nie wyjdzie z żadnego z nich poza wzmaganiem się nienawiści, aż do załamania.

Możemy winić się nawzajem za wszystkie nasze kłopoty i czuć się dobrze ze sobą, ale słuszne oburzenie nigdy nikomu nie pomogło. Jeśli nie uznamy prostego faktu, że nienawiść prowadzi do większej nienawiści, która ostatecznie prowadzi do śmierci, skończymy na rozlewie krwi.

Zbudowaliśmy społeczeństwo, które nie zamierza osiągnąć jedności, dziś każdy musi reprezentować pewien punkt widzenia i jest on w odniesieniu do partii politycznej, ideologii, szkoły itp., a sympatia ta częściowo, z narastającą intensywnością, wyraża się poprzez odrzucenie zasług drugiej strony, przeciwnej do naszej. Dzisiaj to odrzucenie osiągnęło poziom, na którym każda ze stron uważa, że ​​druga strona jest zagrożeniem dla narodu, dla kraju, dla demokracji, dla państwa prawa, dla wolności słowa, i dlatego musi przestać istnieć.

Kiedy budujesz społeczeństwo, w którym zasługi uznawane są po stronie zdobywania według użytej siły – ta strona dziś cieszy się największym poparciem – skazujesz siebie na życie z mieczem i śmierć od miecza lub kuli. Przyczyna upadku każdego wielkiego narodu, od zarania dziejów, była właśnie taka: jego władcy uznawali tylko własną perspektywę za godną uznania i nie dopuszczali jakiegokolwiek innego punktu widzenia.

Ale wbrew powszechnemu przekonaniu, gasząc rywala nie spoczywasz na laurach, skazujesz się na zagładę.

Każdy z nas uważa, że ​​ma rację. Taka jest nasza natura: tak myślę, dlatego mam rację, parafrazując słowa Kartezjusza. Ale zapominamy, że wszyscy jesteśmy stworzeni z tego samego materiału. Ten sam program, który zaprojektował, uformował i wygenerował mnie, zaprojektował, uformował i wygenerował wszystkich innych.

Program, znany jako „natura”, zaprojektował każdego nieco inaczej, nie po to, żebyśmy walczyli ze sobą na śmierć, ale żebyśmy się razem uzupełniali. Natura potrzebuje wszystkich swoich aspektów, a zwłaszcza najbardziej skrajnych przeciwieństw, aby zdefiniować i wyrazić wszystkie swoje subtelności. Nie byłbyś w stanie zdefiniować „dnia”, gdyby nie było „nocy”, „zimna” w przypadku braku „gorąca”, „miłości” bez „nienawiści” i „życia” w przypadku braku „śmierć”.

Podobnie, nie byłbyś w stanie zdefiniować „progresywnego” przy braku „konserwatywnego” lub „wiernego”, gdyby nie było „agnostyka”. Nasze przeciwieństwa są dla nas istotne, ponieważ bez nich nie możemy wiedzieć, kim jesteśmy, ani nawet artykułować naszych myśli o sobie.

Okazuje się, że jesteśmy zależni od wszystkich, których nienawidzimy, gardzimy i demonizujemy, bo bez nich sami nie istnielibyśmy, jako ludzie. Żyjemy na wskroś w podwójnym systemie.

Ale jest dobry powód do nieustannego pogarszania się sytuacji: zmusza nas to do zwrócenia uwagi na wspólny program, który nas stworzył – na naturę.

Natura jest kompletnością utworzoną ze zjednoczonych przeciwieństw. Kiedy myślimy o jedności, myślimy o bliskości serc i umysłów. Ale to nie jest jedność; to jest identyczność. I tak jak nie jednoczysz się z własnym odbiciem w lustrze, tak nie jednoczysz się z kimś, kto jest do Ciebie podobny pod każdym względem. Czujesz się blisko tej osoby, ale nie dlatego, że jesteś zjednoczony, ale dlatego, że jesteś podobny. Może to być przyjemne, ale prowadzi do stagnacji i ostatecznie do zniszczenia. Aby osiągnąć wzrost, muszą istnieć dwa przeciwieństwa, które stanowią dla siebie wyzwanie.

Dlatego jedność jest wspólnym wysiłkiem dwóch przeciwieństw, aby połączyć się ze sobą pomimo ich początkowej wrogości. Ich przeciwieństwo nie może i nie powinno zostać usunięte, w przeciwnym razie stanie się identyczne. Aby się zjednoczyć, obie strony muszą wzajemnie cenić swoje istnienie, ponieważ jedna strona bez drugiej nie mogłaby istnieć. A to uznanie tworzy nowy rodzaj bliskości, który istnieje jak ręka w rękę z wrogością między nimi.

Ponadto obie strony muszą bardziej doceniać swoją jedność niż wrodzoną wrogość, w przeciwnym razie szybko powrócą do stanu wzajemnego niszczenia. Król Salomon ujął to zwięźle w swoich nieśmiertelnych słowach: „Nienawiść wywołuje spory, a miłość przykryje wszystkie przestępstwa” (Prz. 10:12).

Bardzo łatwo jest paść ofiarą nienawiści. Człowiek z przyjemnością oddaje się temu uczuciu; nie ma wielu emocji bardziej satysfakcjonujących niż przekonanie o własnej nieomylności. Ale zawsze musimy pamiętać, że jest to przynęta, na którą nie wolno nam się dać złapać. Jeśli to zrobimy, popadniemy w destrukcję i rozpadniemy się. Jeśli oprzemy się pokusie nienawiści i uznamy, że druga, przeciwna nam strona istnieje, aby zwrócić naszą uwagę na naturę, która stworzyła nas oboje, połączymy się z tą naturą i w pełni zrealizujemy nasz potencjał, jako istoty ludzkie.

Źródło: https://nws.mx/3ktsmjZ


Iskra światła, gdy życie nie ma już sensu

Covid-19 nasila stres, strach, samotność i trudności ekonomiczne. Nadal przedmiotem badań jest, w jaki sposób uczucia te zwiększą ryzyko wyższych wskaźników samobójstw, ale organizacje zajmujące się zdrowiem psychicznym już dostrzegają oznaki potencjalnego wzrostu tak zwanych „zgonów z rozpaczy”, w tym przedawkowania narkotyków i samobójstw. Społeczeństwo nie może dłużej chować głowy w piasek. Musi przygotować się na to, co je czeka i zorganizować warunki, aby wspierać potrzebujących poprzez opiekę, ciepło i wzajemną odpowiedzialność.

Bezgraniczna satysfakcja nie może być osiągnięta w pojedynkę przez nikogo z nas. Można to osiągnąć tylko dzięki dobrej więzi z innymi, a to tworzy niezbędne „pole”, w którym można odkryć wieczne źródło spełnienia.

Po sześciu miesiącach pandemii myśleliśmy, że zachowanie i wpływ wirusa zostały już wyjaśnione. Jednak globalna plaga wciąż zaskakuje społeczność naukową nowymi mutacjami oraz nowymi objawami i skutkami ubocznymi. Dopóki nie zostanie odkryte lekarstwo, niepewność będzie nadal panować i można spodziewać się nadejścia trudniejszych czasów.

Według analizy przeprowadzonej przez krajową grupę zdrowia publicznego aż 75 000 Amerykanów można dodać do liczby ofiar pandemii, nie z przyczyn naturalnych, ale dlatego, że zdecydowali się zakończyć własne życie. Według oficjalnych danych, wskaźniki samobójstw w Stanach Zjednoczonych wzrosły ogółem o 35 procent od 2000r. Historycznie rzecz biorąc, kryzys gospodarczy – szczególnie głęboka recesja, jaka miała miejsce w 2008 roku – podwoiła prawie liczbę ludzi, którzy odebrali sobie życie w poczuciu beznadziei. Weszliśmy w nowy etap ludzkości, w nową erę, w której musimy być ze sobą wzajemnie połączeni pozytywnymi więzami, gdzie wszyscy w społeczeństwie zachowują się wobec innych, jak kochająca matka obejmująca swoje drogie dziecko.

Samobójstwo to najgorsza decyzja, jaką można podjąć. Zdesperowana osoba osiąga stan krytyczny i aby uciec od bólu, wybiera najbardziej ekstremalne rozwiązanie. W umysłach ludzi, którzy dopuszczają się tak skrajnych czynów, życie jest ciężarem, którego warto się pozbyć, jest męką bez satysfakcji. W ten sposób lekceważą ból, jaki wyrządzają rodzinie i przyjaciołom, i manifestują całkowitą niechęć do zaakceptowania warunków życia.

Tak jakby zabrakło im sił, by domagać się w życiu czegokolwiek, co uważają, że im się należy. Zamiast zaangażować innych do wspólnej pracy nad znalezieniem rozwiązania, osoba o skłonnościach samobójczych wycofuje się w skupione na sobie myśli i w wir emocji.

Choć samobójstwo wydaje się być najbardziej osobistą decyzją, jako społeczeństwo ponosimy zbiorową odpowiedzialność za to, że nie stworzyliśmy ludziom warunków niezbędnych do zdrowego i szczęśliwego życia. Takie warunki uniemożliwiłyby ludziom osiągnięcie ostatecznego stanu rozpaczy, udręki i bólu, który doprowadza ich do punktu, w którym czują, że życie nie ma już sensu.

Musimy stworzyć mechanizmy wzajemnej odpowiedzialności, aby zagwarantować, że najbardziej podstawowe potrzeby każdej osoby zostaną zaspokojone, aby mieć pewność, że każda osoba ma wszystko, co niezbędne do godnego życia.

Światło po ciemności

Należy zawsze mieć świadomość, że wszystkie udręki, jakie pojawiają się w życiu człowieka, są dane dla naszego osobistego rozwoju, w celu skorygowania naszej egoistycznej natury – wynoszenia siebie ponad wszystkich. Takie niskie stany depresji budzą najgłębszy punkt ukryty w każdym z nas, iskrę skierowaną na wyższy poziom istnienia, na którym wypełniona będzie ciemna pustka.

Jak pisze czołowy kabalista Rav Yehuda Ashlag (Baal HaSulam): „W każdym człowieku, nawet w świeckim, jest nieznana iskra, która domaga się zjednoczenia z Bogiem. Kiedy czasami się budzi, budzi się do poznania Boga lub zaparcia się Boga, co jest jednym i tym samym. Jeśli ktoś spowoduje zaspokojenie tego pragnienia w tej osobie, zgodzi się ona na wszystko”. (‘Rozwiązanie’)

Bezgraniczna satysfakcja nie może być osiągnięta w pojedynkę przez nikogo z nas. Można to osiągnąć tylko dzięki dobrej więzi z innymi, a to tworzy niezbędne „pole”, w którym można odkryć wieczne źródło spełnienia.

Jakie jest właściwe podejście do pomocy komuś w rozpaczy? Nie powinniśmy przytłaczać przesadną sympatią ani pouczaniem. Wystarczy wyrazić troskę, słuchać, być obok, pokazać, że nie są sami i mogą liczyć na przyjaciół i rodzinę.

Musimy podzielić się z kimś w rozpaczy myślą, że po ciemności jest światło. Tak jak każdy ponury stan jest przygotowaniem do lepszej rzeczywistości, nabyciem percepcji potrzebnej do odkrycia nowego, pozytywnego stanu, ponieważ nie ma napełnienia bez uczucia pustki. Ten nowy stan poczucia, że ​​jesteśmy rozumiani, chronieni i obejmowani, czeka i da nam odnowioną pasję do życia i poszerzy nasze horyzonty, dzięki czemu ujrzymy świat pełen sensu i celu, radości i dostatku.

Źródło: https://bit.ly/35CriG5


Osobliwość naszych czasów

каббалист Михаэль Лайтман Pytanie: Historia rozwoju ludzkości to historia rozwoju naszych pragnień. Około 35 tysięcy lat temu p.n.e. zaczął się rozwijać poziom podstawowych pragnień zwierzęcych takich jak: jedzenie, seks, rodzina.

4 tysiące lat temu przed naszą erą i do V wieku naszej ery, w ludzkości zaczęło dominować pragnienie bogactwa. Od V do XV wieku – pragnienie władzy. Od XV do XX wieku – dążenie do wiedzy. Zaczynając od końca XX i na początku XXI wieku – pragnienie odkrycia sensu życia i realizowania się właśnie na tym stopniu piramidy.

Na czym polega osobliwość naszych czasów? Co to znaczy realizować się na ostatnim stopniu, na poziomie duchowym?

Odpowiedź: Chodzi o to, że nasze pragnienia rozwijają się stopniowo, zgodnie ze specjalnymi prawami. Najwyższy stopień to ten, na którym znajdujemy się dzisiaj. On jest naprawdę najwyższy: egoizm popycha człowieka, aby realizował się na podobieństwo Stwórcy, by stał się jak Stwórca.

Z drugiej strony odkrywa się w nas absolutny brak możliwości, by to osiągnąć. I tutaj dochodzimy do tego, że zadanie stania się podobnym do Stwórcy nie jest rozwiązywane bezpośrednio, a rozwija się i jest realizowane w inny sposób.

Każdy powinien otrzymać siły od natury, które pomogą mu się zmienić i zbudować nad sobą nadbudowę, która nazywa się „Człowiek – podobny do Stwórcy”. W rzeczywistości we wszystkich naszych zwykłych przedsięwzięciach jesteśmy zwierzętami.

A gdzie ukrywa się w nas Człowiek, którego musimy rozwinąć? – Bardzo głęboko. To jest tylko maleńkie pragnienie, które od wieków rozwija się w nas, i dopiero w naszych czasach zaczynamy je odczuwać. A realizuje się ono w bardzo interesujący sposób: nie musimy rozwijać naszej pierwotnej egoistycznej natury, a tylko zmienić ją na odwrotną, altruistyczną. Na tym polega podobieństwo do Stwórcy.

Jeśli chcesz być Człowiekiem, to musisz niejako odwrócić się na lewą stronę, zrezygnować ze zwierzęcej egzystencji i ludzkich pasji. Wyrzec się wszystkich obecnych wartości, takich jak bogactwo, władza, sława, wiedza, a wybrać tylko jedno – badanie Stwórcy i upodobnienie się do Niego.

Z programu TV „Umiejętności zarządzania”, 25.06.2020


Odkrywanie szerokiego obrazu rzeczywistości

Ameryka czeka na dobre wieści. Ludzie spodziewają się, że w najbliższych dniach otrzymają federalne zasiłki dla bezrobotnych, jako część planu redukowania skutków ekonomicznych COVID-19. Ponadto obiecuje się, że nowe eksperymentalne terapie mające na celu opanowanie pandemii wkrótce przyniosą rozwiązanie i inwestowane są miliardy w trwający wyścig o wynalezienie szczepionki przeciwko koronawirusowi.

Mimo tych wysiłków jedynym rozwiązaniem, które może rozjaśnić i wyklarować niewyraźny obraz przyszłości, jest naprawienie naszych relacji międzyludzkich. Dlaczego? Ponieważ tylko u podstaw, tam gdzie zaczyna się problem, można go rozwiązać na dobre.

Droga do uzdrowienia zaczyna się od trafnej diagnozy. To nie przypadek, że gdy tylko ludzkość ledwo wychodzi z jakiejś katastrofy, pojawia się nowy cios. Pokazuje to nam, że poprzednia próba uleczenia nie objęła podstawowej przyczyny dolegliwości, dlatego nadal pojawiają się one w nowych formach.

W związku z tym poszukiwane na całym świecie lekarstwo na pandemię i jej konsekwencje o doraźnym działaniu pozostanie rozwiązaniem tymczasowym i nigdy nie będzie trwale skutecznym podejściem. W naszych stosunkach społecznych wymagana jest fundamentalna zmiana, ponieważ jest to źródło siły inicjującej wszystko, co dzieje się w rzeczywistości. Żyjemy w systemie natury, który jest wielkim polem sił, w którym wszystko jest połączone: poziom nieożywiony, wegetatywny, ożywiony i ludzki. Im bardziej rozwinięte jest stworzenie, tym silniejszy jest jego wpływ na cały system.

Nasze postawy, myśli i pragnienia wobec innych są w naturze na najwyższym i najsilniejszym poziomie. Więc jeśli te elementy są właściwie skalibrowane, będą promieniować korzystnie na wszystkich poziomach natury poniżej poziomu ludzkiego. Innymi słowy, rzeczy, których pragniemy i o których myślimy – zwłaszcza w odniesieniu do otaczającego nas środowiska – wywierają najpotężniejszy wpływ w sieci sił natury.

Precyzyjnie nakreślony obraz

Świadomie lub nie, nieustannie porównujemy się z otaczającymi nas osobami. Im bardziej uważamy się za osoby mające wyższy status, mądrzejsze i odnoszące większe sukcesy w porównaniu z innymi, tym bardziej czujemy się komfortowo. Jednocześnie odczuwany jest głębszy podział, co w efekcie sprawia, że człowiek nie czuje potrzeby, aby wkładać wysiłek i okazywać innym szacunek. To właśnie nazywamy egoistycznymi, samolubnymi relacjami, które niszczą równowagę w naturze, a ich negatywny wydźwięk powraca do nas jak bumerang, czyniąc nas słabymi, wrażliwymi i niezdrowymi.

Koronawirus w dalszym ciągu przenosi nas na nowy poziom połączenia, w którym funkcjonujemy „jak jeden człowiek z jednym sercem”, tworząc pełen obraz rzeczywistości, tak jakby miliardy pikseli łączyły się bez podziału między nimi. Taki obraz będzie dla każdego krystalicznie czysty, jeśli tylko będziemy się mocno trzymać, jeśli będziemy się wspierać do tego stopnia, że ​​nigdy nie wyrządzimy krzywdy ani nie wykorzystamy innych w jakikolwiek sposób.

Oczywiście takie aspiracje do doskonałej harmonii z innymi nie przychodzą naturalnie. Nikt nie jest w stanie zmienić egocentrycznego mechanizmu działającego w każdym od narodzin. Wszystko, czego wymaga się od każdego z nas, to tylko gotowość do dokonania się takiej zmiany. A kiedy dojdzie do głębokiego zrozumienia, że ​​dobre relacje międzyludzkie są niezbędne do przetrwania w XXI wieku, odkryjemy rozkwit prawdziwej miłości braterskiej i obdarzania, a świat odmieni się od zachodu po wschód. Zamiast walczyć o przetrwanie po każdym starciu, doświadczymy trwałej pozytywnej przemiany.

Zmiana musi rozpocząć się w każdym z nas, w naszych myślach, ponieważ są one najpotężniejszą siłą stworzenia. Jeśli razem podejmiemy wysiłki, poczujemy, jak głęboko jesteśmy połączeni w jeden system – duchowo, umysłowo, wewnętrznie – i zamiast wirusów, i trudności, otrzymamy percepcję życia na wyższym poziomie, prawdziwy obraz rzeczywistości.

Źródło: https://nws.mx/32rewYY


Jeśli chcesz kochać, przygotuj się na nienawiść

Łaciński pisarz Wegecjusz powiedział, si vis pacem, para bellum (jeśli chcesz pokoju, przygotuj się na wojnę). Podobnie, jeśli chcesz miłości, przygotuj się na nienawiść.

Filmy pokazują miłość, jako ciągły przypływ ciepła, troski i uczucia między ludźmi. Ale filmy się mylą. Każdą pozytywną emocję poprzedza emocja negatywna, która pozwala wywołać pozytywną emocję. Tak jak noc poprzedza dzień, tak nienawiść poprzedza miłość. Jedynym wyjątkiem jest miłość matki, ale to, dlatego że matka postrzega swoje dziecko, jako część siebie. Ale w przypadku, każdej innej osoby, aby rozwinąć prawdziwe emocje musimy nieustannie przełączać się między nienawiścią i miłością w różnych odsłonach, i różnej intensywności.

Okazuje się, że fakt, iż zostałem wtajemniczony w swoją nienawiść do tej czy innej osoby, pozwala mi odkryć, kim jestem i co mam w sobie. Właściwie powinienem być wdzięczny tej osobie.

W rzeczywistości jest to zasada, która wprawia w ruch całe stworzenie. Uczucie nienawiści i uczucie miłość, fale upałów i mrozy, powodzie i susze, wszystko to w rzeczywistości eksponuje nienawiść i miłość na przemian.

Ma to określony cel: ich rosnąca intensywność, zwłaszcza, gdy jest po stronie negatywnej, skłania nas do poszukiwania ich źródła. Dlaczego jest tyle nienawiści? Dlaczego natura jest tak okrutna? Dlaczego nigdy nie jestem zadowolony z tego, co mam? Dlaczego nie ma pokoju? Dlaczego się boję? Kiedy próbujesz odpowiedzieć na te pytania, okazuje się, że pochodzą one z tego samego niewidzialnego źródła, a tym źródłem jest natura lub po prostu rzeczywistość.

Każdy minerał, roślina, zwierzę czy osoba, myśl, pragnienie czy słowo jest stworzone przez naturę. Otóż, jeśli natura jest źródłem wszystkiego, to wszystko jest częścią natury, częścią całości. I tak, jak są dni i noce, są ludzie, których nienawidzę i ludzie, których kocham. Więc tak, jak nie byłoby dni, gdyby nie było nocy, tak nie byłoby ludzi, których kocham, gdyby nie było ludzi, których nienawidzę. W rzeczywistości nie byłbym w stanie zdefiniować tego, co kocham, czego nienawidzę, kim jestem i kim nie jestem, gdyby nie te wszystkie rzeczy, które uważam za negatywne. Okazuje się, że przy moim ograniczonym widzeniu postrzegam je, jako negatywne, ale tak nie jest; są przeciwne do mnie, abym mógł poznać siebie i przyrodę. Gdyby nie one, nie miałbym pojęcia o całym moim istnieniu.

Okazuje się, że fakt, iż zostałem wtajemniczony w swoją nienawiść do tej czy innej osoby, pozwala mi odkryć, kim jestem, i co mam w sobie. Właściwie powinienem być wdzięczny tej osobie. Najmądrzejszy ze wszystkich ludzi, król Salomon, nazwał tę koncepcję: „Miłość przykrywa wszystkie zbrodnie” (Prz. 10:12), gdzie zbrodnią jest nienawiść, a miłość przykrywa nienawiść, gdy odkryjemy, że nasz znienawidzony obiekt jest w rzeczywistości darem, z którym celowo się spotkaliśmy. Wtedy znika wyobcowanie i pojawia się miłość i wdzięczność.

Źródło: https://bit.ly/3bRtWJg


Wszyscy w jednej łodzi

каббалист Михаэль Лайтман Z dnia na dzień sytuacja na całym świecie coraz bardziej się pogarsza. Wskazuje to na to, że ludzkość nie zmierza we właściwym kierunku i nie ulepsza swojego stanu. Zamiast podążać pożądaną w oczach stworzenia i Stwórcy ścieżką światła, ludzkość z powodu braku zrozumienia tego, co się dzieje, i co należy zrobić, podąża ścieżką cierpienia, naturalnego rozwoju wydarzeń, czyli pod naciskiem sił, które zobowiązują nas do postępu. Nie ma wyjścia, musimy iść. 

Nie można powiedzieć, że ma miejsce prawdziwe uświadomienie sobie zła, ale jest jasne, że stan jest zły i możliwe, że już nie zostanie naprawiony, a będzie następowała coraz większa degradacja. Kryzys dotyka wszystkich: zarówno zwykłych pracowników, jak i przywódców. Wielu już rozumie, że to nie jest po prostu wirus, a takie zjawisko, które zmieni całe nasze życie. Z każdym dniem staje się to coraz bardziej oczywiste.

Jednocześnie w ludziach wciąż jeszcze jest nadzieja, że jeśli szybko znajdzie się lekarstwo na koronawirusa, to uda się powrócić do dawnego życia. Nie rozumieją, że wirus nie uderza w nasze zdrowie, ale znacznie głębiej. Natura rozpoczęła globalne leczenie ludzkości. Jej celem nie było rozdzielenie nas po domach i oddalenie od siebie o dwa metry zabraniając komunikowania się ze sobą, wspólnego świętowania wesel, spędzenia czasu z przyjaciółmi w restauracji.

Natura miała zupełnie inny zamiar: chciała dać nam wolne miejsce, przestrzeń, czas, możliwość zrozumienia i poczucia, dlaczego to wszystko zostało uczynione, i w jakim celu. To nie jest po prostu epidemia, ale wyższe, integralne, globalne, szczególne zjawisko. Trudno to od razu pojąć, ale ludzkość już się do tego zbliża.

Ciosy – to najpewniejszy sposób, aby dostukać się do naszego umysłu i serca i dać uświadomić nam sobie nasz stan. Należy spróbować wyjaśnić ludziom, dlaczego natura z nami tak postępuje. Natura – to integralny, globalny mechanizm, który oddziałuje na nas i stopniowo rozwija nas drogą ewolucji, czyli zgodnie z programem stworzenia. Rozwijamy się według jakiegoś wyższego planu.

Nauka Kabały wyjaśnia nam, jaki to jest program, i jakie kroki musimy podjąć. Nie da się uciec przed tym programem, można tylko zmienić metodę naszego postępu w kierunku zjednoczenia ze złej na dobrą, co jest właśnie celem rozwoju.

Tak samo jak jest z wychowaniem dzieci, jeśli dziecko jest posłuszne rodzicom, to jest dobrze traktowane, a jeśli nie chce być posłusznym, to musimy naciskać na nie i nawet karać. Powiedziano, że „ten, kto oszczędza rózgę, nienawidzi swego syna”. Cel jest już od początku nakreślony i jesteśmy zobowiązani go osiągnąć.

Wkrótce zostaniemy bez pieniędzy, bez jedzenia i im szybciej wyjaśnimy prawdziwy powód, tym zaoszczędzimy więcej ciosów, które mają doprowadzić człowieka do nowego, właściwego porządku życia.

Nie należy czekać, aż zrobią to siły natury, które wydają się nam pozbawione litości i uczuć, które brutalnie nas biją. Przecież one przychodzą po tym, jak nie posłuchaliśmy ostrzeżeń natury i nie przyłożyliśmy wysiłków, by przejść na dobrą drogę.

Trzeba wszystkim wyjaśnić, że ani epidemia, ani wirus nie jest winny. Jest po prostu jedna siła, która bardzo surowo działa i jest zmuszona wywierać na nas presję, jak rodzic na nieposłuszne dzieci. Musimy się rozwijać, tutaj nie może być żadnych wątpliwości.

Ale możemy wybrać dobrą, lekką, piękną i szybką drogę, jeśli skierujemy swoje serce i umysł na ten cel, do którego prowadzi nas natura: na nasze zjednoczenie i organizację życia tutaj, na tej ziemi, w prostej i dobrej formie. W sensie materialnym trzeba zostawić to, co konieczne, a najważniejsze to skierować się na rozwój duchowy, czyli na połączenie serca z sercem.

Ludzie z dnia na dzień czują się coraz bardziej nieszczęśliwi, ponieważ nie wyobrażają sobie obrazu przyszłości, do którego prowadzi nas natura. Myślą, że to po prostu choroba i pewnego dnia wyleczymy się z niej. Mimo, że będziemy musieli wydać na nią pieniądze, ktoś zachoruje, ktoś nawet umrze, ale w końcu epidemia się skończy i wrócimy do normalnego życia.

Każdy kraj walczy o to, aby powrócić do swojego zwykłego życia. I każdy polityk przekonuje, że ma rozwiązanie, jak przywrócić jutro poprzedni tryb życia, który jest zrozumiały i pożądany dla wszystkich, przecież rozumiemy, jak w nim żyć.

Ale procesu ewolucji nie da się odwrócić. Widzimy z historii, że przechodzimy od stanu do stanu, przechodząc na następne etapy. I teraz natura żąda od nas przejścia na nowy etap, na którym ludzkość powinna stać się bliższa sobie uczuciowo.  Ponadto musimy dbać o nasz dom – o kulę ziemską i wspólnie zadbać o naszą przyszłość.

Przecież w tym jesteśmy wszyscy od siebie zależni i nie możemy robić różnic między narodami, krajami, a musimy myśleć o globalnym stanie.

Mimo, że każdy z nas jest egoistą, który myśli tylko o sobie, który nie martwi się o nikogo na świecie, ale jeśli chcemy przetrwać, to musimy myśleć o wszystkich. Przecież wszyscy znajdujemy się w jednej łodzi.

Z lekcji według artykułu Baal HaSulama „Poręczenie”, 19.08.2020


Obcy na naszej własnej planecie

Z każdym mijającym dniem coraz wyraźniej widać, że wkraczamy w nową erę. Protesty przeciwko noszeniu masek są buntem naszego ego przeciwko obowiązkowej zmianie. Duże firmy technologiczne, takie jak Google, Apple i Facebook, już powiedziały swoim pracownikom, że praca z domu jest prognozowana na co najmniej najbliższy rok. Wszystko się zmieni: praca, banki, przemysł, edukacja, handel, stosunki międzyludzkie, stosunki międzynarodowe, cała nasza cywilizacja stanie na głowie i my też. Dopiero wtedy wirus odpuści.

Wyczerpał się przepełniony wyzyskiem, nadmiernie konkurencyjny system, w którym, aby przetrwać, jeden musiał zniszczyć drugiego.

Zarówno Sekretarz Generalny WHO António Guterres, jak i doradca Białego Domu ds. Koronawirusa dr Anthony Fauci stwierdzili, że w najbliższej przyszłości wynalezienie skutecznej szczepionki jest mało prawdopodobne, jeśli w ogóle. Krótko mówiąc, nasze życie zmieniło się na zawsze.

Co więcej, im bardziej staramy się powrócić do poprzedniej „normalności”, tym bardziej napędzamy nawracanie fal Covid-19. Jeśli za każdym razem, gdy wskaźnik zarażenia spadnie, będziemy nalegać na ponowne otwarcie przedsiębiorstw, doświadczymy trzeciej, czwartej i kto wie, ile fal pandemii zobaczymy, aż zdamy sobie sprawę, że nie możemy jej pokonać. Natura uderzyła w nas ze skutkiem nokautu i za każdym razem, gdy próbujemy wstać i walczyć, zadaje kolejny cios.

Ale natura nie chce nas zabić; ma nas nauczyć, jak być jej częścią, a nie niebezpiecznymi „obcymi” na naszej własnej planecie. Bycie częścią natury przede wszystkim wiąże się ze zjednoczeniem między nami, poczuciem bliskości bliźnich i poznania w ten sposób, co znaczy być blisko natury. Świat, w którym żyjemy jest jednym kompletnym i integralnym systemem. Aby poczuć jego integralność, musimy upodobnić się do niego: stać się integralnymi i kompletnymi. A droga do tego zaczyna się w domu: między nami ludźmi.

Przepełniony wyzyskiem, nadmiernie konkurencyjny system, w którym, aby przetrwać, jeden musiał zniszczyć drugiego, wyczerpał się. Myślenie o przetrwaniu najsilniejszych jest sprzeczne z całą naturą, która działa na zupełnie odwrotnej zasadzie: przetrwania najbardziej przyjaznych (zgoogluj to). Teraz do nas należy zbudowanie tego typu społeczeństwa, a uczestnictwo w całym tym procesie sprawi, że zaczniemy prawdziwie rozumieć naturę otaczającego nas świata.

Nikt nam nie pomoże. Jako społeczeństwo jesteśmy egoistami i nie wiemy, jak naprawdę troszczyć się o siebie nawzajem. Ale możemy to odgrywać, aż wejdzie nam to w krew, a jeśli będziemy pamiętać, że naszym celem jest zbudowanie zjednoczonego, integralnego systemu, w którym wszyscy dzielą się korzyściami, odniesiemy sukces.

Chociaż gdzieś w głębi wszyscy chcielibyśmy wrócić do naszego starego stylu życia, nawet gdyby nie było koronawirusa, byłoby to bardzo nierozsądne. W kraju jest już tak wiele nienawiści, że nieuchronny jest upadek społeczny, jeśli nie wojna domowa. Pod wieloma względami już się zaczęła, ale nie jest jeszcze krwawa i wygląda na to, że ktoś zapomniał złożyć oficjalną deklarację.

Ale nie jest za późno na zmianę trasy. Możemy się rozejrzeć i zobaczyć, że wszystko składa się z przeciwieństw, które się uzupełniają. Tylko ludzie myślą, że przeciwieństwa powinny unicestwiać się nawzajem, nie zdając sobie sprawy z tego, że tak jak w naturze, przeciwieństwa pozwalają sobie nawzajem istnieć, tak też jest z nami.

Postrzegamy świat jako płaski, dwuwymiarowy obraz, nie zdając sobie sprawy, że ta sama natura ludzka kieruje wszystkimi stronami, wszystkimi frakcjami ludzkiego społeczeństwa. Kiedy upieramy się przy spojrzeniu na świat tylko z jednej perspektywy, tracimy szansę, by użyć drugiej perspektywy, jako „drugiego oka” i uzyskać obraz trójwymiarowy. Tylko w ten sposób możemy zobaczyć pełną głębię i zakres rzeczywistości oraz znaleźć to, co kieruje całym obrazem, który widzimy przed nami. Dopiero, gdy spojrzysz na świat przez oba pryzmaty, możesz go zobaczyć, więc zamiast obalać inny punkt widzenia, powinniśmy go pielęgnować, dziękować za istnienie, zachowując swoją odrębną perspektywę.

Jedność nie powstaje, gdy dwa przeciwieństwa stają się takie same. Powstaje, gdy dwa przeciwieństwa uzupełniają różne punkty widzenia, tworząc pełen obraz, którego żadne z nich nie może zobaczyć samodzielnie.

Źródło: https://bit.ly/35uVbIn