Artykuły z kategorii

Koronawirus: lekcja wzajemnej odpowiedzialności

Kto by pomyślał, że wirus, nawet nie zaliczany do zabójczych, uruchomi światową machinę zabijania? Kto by uwierzył na początku tego roku, że marny zarazek grypowy o nazwie marki piwa sparaliżuje lotnictwo na całym świecie, załamie rynki akcji, rozpocznie wojnę cen ropy naftowej między OPEC a Rosją, podda kwarantannie całe kraje, zamknie szkoły i uniwersytety, odwoła najważniejsze wydarzenia sportowe, a wszystko w ciągu dziesięciu tygodni?

W niecałe trzy miesiące COVID-19, choroba koronawirus, dała nam lekcję pokory przed siłami natury, czego od ponad wieku nie chcemy się nauczyć. Zaistniała sytuacja pokazała, że nasza ochrona, sieci bezpieczeństwa, walki o władzę i dominację, są daremne, kiedy natura realizuje swoje plany.

Przede wszystkim koronawirus uczy nas lekcji wzajemnej odpowiedzialności. Zmusza nas do uznania bolesnego faktu, że jesteśmy ze sobą powiązani i współzależni na całym świecie. Ponieważ kiedy wirus, który zaczął się w Wuhan w Chinach, może zabić twoich bliskich w Chicago, Illinois, nie chciałbyś aby te kraje nie były uwikłane w wojnę handlową? Czy nie byłoby miło, gdyby kraje mogły choć raz współpracować i podjąć wspólne działania w celu powstrzymania rozprzestrzeniania się wirusa? Czy nie byłoby o wiele bardziej pomocne, gdybyśmy zdali sobie sprawę, że jesteśmy odpowiedzialni za siebie nawzajem, nawet gdy jesteśmy pół globu od siebie i nie chcemy o tym słyszeć?

Cudowny lek dla Ziemi

Jak na ironię, ten patogen jest jak cudowny lek dla Ziemi. Przez dziesięciolecia ostrzegano nas przed szkodami, jakie nadmierna konsumpcja wyrządza naszej planecie. Przez dekady mówiono nam, że musimy powstrzymać naszą chciwość, nadmierne wyczerpywanie zasobów naturalnych i szaleństwo zakupów, które stały się naszą ulubioną rozrywką. Przez dziesięciolecia ignorowaliśmy ostrzeżenia. Teraz natura zmusza nas do zatrzymania się: bez lotów, bez zakupów, bez rozrywki. Poddajcie się kwarantannie w domu i zastanówcie się nad swoimi działaniami, swoim zaangażowaniem w stosunku do innych i w drugą stronę.

W rzeczywistości natura jest życzliwa; mogłaby nauczyć nas tej samej lekcji przy użyciu znacznie bardziej agresywnych środków. Mogłoby to spowodować katastrofę nuklearną, taką jak ta w Czarnobylu lub trzęsienie ziemi, takie jak to, które zniszczyło elektrownię jądrową w Fukushimie w Japonii. Mogłoby to uczynić Ebolę znacznie bardziej zaraźliwą i zniszczyć połowę ludzkości. Mogłoby to zrobić milion rzeczy, których nawet nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, wszystko to zniszczyłoby ludzkość. Ale tak nie jest; daje nam to możliwość zastanowienia się nad tym, jak żyjemy i rozpoczęcia bardziej odpowiedzialnego życia wobec siebie nawzajem i planety, która jest naszym wspólnym domem.

Teraz nadszedł czas, abyśmy pomagali sobie nawzajem w nauce wzajemnej troski. Nie może się to zdarzyć, jeśli spróbujemy w pojedynkę, ale ponieważ wszyscy jesteśmy już uwięzieni w jednej łodzi, podobnie jak pasażerowie zainfekowanej wirusem Diamentowej Księżniczki w Japonii i Wielkiej Księżniczki w Kalifornii, wszyscy powinniśmy wziąć na siebie wzajemną odpowiedzialność i zacząć budować bardziej zrównoważony i przemyślany styl życia. Najwyraźniej natura ma znacznie większą liczbę środków egzekwowania, niż nasza możliwość przeciwdziałania im. Jak dotąd traktowała nas w sposób litościwy i łagodny; nie prośmy się o gorsze postrzały.

Świat, w którym żyjemy, jest pomysłem naszego egocentrycznego sposobu myślenia. Jeśli nie zmienimy naszego myślenia, świat nie zmieni się na lepsze. Możemy spróbować zastąpić paliwa kopalne energią odnawialną i zmniejszyć wylesianie, ale jeśli zamiast naszego obecnego nastawienia zaczniemy pielęgnować wzajemne relacje i odpowiedzialność za siebie, nasz świat to odzwierciedli i zsynchronizuje się z naszym nowym stanem umysłu.

Jest napisane: „Ci, którzy sieją wiatr, zbierają burzę” (Ozeasza 8: 7). Jeśli siejemy egoizm, będziemy wciąż zbierać jego następstwa. Obecny kryzys to tylko próbka tego, co może się zdarzyć. Ale również, gdybyśmy wszyscy na pokładzie statku o nazwie Planeta Ziemia siali wzajemną troskę i współodpowiedzialność, co moglibyśmy zyskać? Czy możemy nawet wyobrazić sobie korzyści?

Może teraz, kiedy wszystko zostanie zawieszone, powinniśmy poświęcić chwilę na zastanowienie się nad naszym sposobem myślenia i rozpocząć reformowanie relacji w naszym życiu. Może teraz jest nasza szansa na odwrócenie kursu, aby zacząć wyobrażać sobie inny kierunek dla naszego życia. Może teraz powinniśmy zacząć mniej myśleć o mnie i moim, a więcej o społeczności, społeczeństwie i ludzkości. W końcu kto wie, ile jeszcze ciosów wymierzy nam natura?

źródło—> https://bit.ly/2TDqFWy


Na małej tratwie

каббалист Михаэль Лайтман Jeśli łączę się przez cały czas z moimi przyjaciółmi, to nie będę upadać, a będę w stanie równoważyć moje stany. To tak samo, jakbyśmy stali na tratwie kołysząc się na falach – całą dziesiątką. Nasza praca polega na tym, by na wzburzonym morzu zrównoważyć tratwę: każdy troszczy się tylko o to.

Na środku tratwy znajduje się niwelator, pokazujący horyzontalny poziom, i wszyscy kierujemy się na niego – na środkową linię. Robimy to wszyscy razem, w przeciwnym razie nie możemy zrównoważyć niwelatora. Jesteśmy zobowiązani czuć się wzajemnie – rozumieć, co każdy robi i czego potrzebuje do zachowania równowagi.

Nie pracujemy jeden za drugim, po kolei, a powinniśmy jeszcze wewnętrznie połączyć się celem zrealizowania działania, aby móc wyrównać niwelator do zera.

Równoważąc niwelator, wykonuję działanie odwrotne do działania Stwórcy: On podnosi fale, a ja chcę uspokoić emocje, wzburzenie, uzupełnić jego pracę i w taki sposób wzywam Go. Pracuję z ekranem i odbitym światłem przeciw Stwórcy, prowadząc tym do zderzenia z powodu przeciwieństwa naszych działań i jednocześnie do połączenia, ponieważ współpracujemy. Tak, jakbyśmy tańczyli razem tango, razem jak pan młody z panną młodą.

W tym celu potrzebujemy połączenia serc. Nie pomoże tu rozum, bo działa zbyt wolno. Natychmiast może zareagować tylko serce. Jeśli jedno serce odczuwa drugie, to natychmiast się dogadają jeszcze wcześniej, nim świadomość dotrze do umysłu i zanim on zacznie pojmować.

Dlatego pragniemy być w jednym sercu. I kiedy czujemy, że jest to możliwe, nagle rozumiemy jak zbudowany jest w rzeczywistości duchowy świat – „przed rozumem”. Rozum zacznie reagować za pół minuty, nie wcześniej, dlatego najważniejsze jest uczucie, które natychmiast zareaguje.

Jedno serce oznacza, że nie ma różnicy w naszych relacjach, nie ma opóźnień od serca do serca, po prostu jesteśmy wszyscy razem. Dlatego nie musimy czekać na siebie, czy pytać jeden drugiego, co robi dla wyrównania niwelatora.

Równoważymy go wspólnie, nie pytamy o nic, ponieważ wiemy, czujemy jak będzie. Podnosimy się ponad czas, przecież nie muszę czekać na to, co przyjaciele zrobią – żyję z nimi w jednym sercu. I dlatego czas znika, ponieważ nie ma przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.

Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość istnieją tylko między nami dzięki wzajemnemu przekazywaniu – jeden do drugiego. A jeśli wszyscy działamy z jednego punktu, to czas nie istnieje. Okazuje się, że już trafiamy w wieczność, ponieważ czas zniknął.

A jeśli nie pracujemy z centrum grupy, to cała nasza praca będzie przechodzić bardzo długą, okrężną drogę. W końcu kiedyś dojdziemy do celu, ale bardzo rozciągniemy czas.

Niwelator – to centralny punkt grupy: jedno pragnienie, jedna intencja, jedno serce. W takim miejscu możemy odkryć Stwórcę: jeden przeciw drugiemu.

Niwelator nie jest pęcherzykiem powietrza w cieczy, podobnie jak w urządzeniu fizycznym, a wspólnym sercem grupy, które dotyczy wszystkich. Wyobraź sobie, że znajdujemy się na tratwie kołyszącej się na falach. A w centrum tratwy jest niwelator, który musimy utrzymać w równowadze. Przecież, jeśli jesteśmy w stanie go zrównoważyć, to tylko w centralnym punkcie, który pomimo fal utrzymuje równowagę, i następuje nasz kontakt ze Stwórcą, Jego odkrycie.

A na kolejnym stopniu będzie jeszcze trudniej utrzymać równowagę: fale będą rosły jeszcze bardziej i tratwa stanie się wyższa o dwa piętra. Ale to zmusi nas do jeszcze mocniejszego zjednoczenia w jednym sercu i tylko w ten sposób odkryjemy coraz więcej możliwości odkrycia Stwórcy, i tym sprawimy Mu zadowolenie.

Niwelator jest dla nas wszystkich wspólnym punktem, pochodzi od Stwórcy. To Stwórca w nas! Niwelator będzie znajdował się w równowadze, jeśli wszyscy będziemy skierowani ku sobie, nikt nie chce niczego dla siebie i jest gotowy oddać całego siebie przyjaciołom.

Z lekcji na temat „Simchat Tora”, 21.10.2019


Fragmenty z lekcji 08.10.2019

каббалист Михаэль Лайтман Z lekcji według artykułu Rabasza „Przestępcy Izraela”

Podczas studiowania nauki Kabały człowiek przechodzi przez kilka etapów w odniesieniu do włożonych wysiłków oraz rezultatu.

Na początku niewątpliwie będę odnosić się do moich studiów zgodnie z zasadami, do których jestem przyzwyczajony w tym materialnym świecie, to znaczy będę chciał uzyskać zrozumienie ze studiów i nagrodę za moje wysiłki. Nie da się tego zrobić w żaden inny sposób, ponieważ tak jesteśmy zbudowani.

Z biegiem czasu zaczynam rozczarowywać się tą drogą widząc, że lata minęły a wynik nie jest widoczny. Studiowałem wiele źródeł: artykuły, „Wprowadzenie do nauki Kabały”, „Naukę Dziesięciu Sfirot”, Księgę Zohar, pracowałem w grupie, ale i tak nie zrozumiałem, jaki powinien być właściwy rezultat.

Nie oceniam moich zmian w odniesieniu do obdarzania, stosunku do bliźniego, zbliżenia z przyjaciółmi, to znaczy zewnętrznych wskaźników naprawy rozbitych pragnień, które musimy połączyć. Zamiast tego oczekuję osobistego zysku, do którego zobowiązuje mnie egoistyczna natura.

I nawet, jeśli zgadzam się z tym, że muszę zbliżyć się z innymi, to najważniejsze jest dla mnie moje osobiste osiągnięcie: chcę odkryć duchowość, zrozumieć ją, poznać, zobaczyć, poczuć – wszystko JA!

I tutaj trzeba przyłożyć bardzo dużo wysiłku, aby dojść do prawdziwej kalkulacji. Z goryczy i rozczarowania, niejasności i niezrozumienia tego, co się ze mną dzieje, zaczynam dokonywać prawidłowych obliczeń, domyślając się, że celem nie jest osiągnięcie, ale nabycie właściwości obdarzania i miłości, pragnienie połączenia się z innymi.

Kiedy zmieniam cel mojej pracy, to zaczynam już dokładniej zmierzać do modlitwy, poprawnie formułując swój apel do Stwórcy. Jeśli chcę zdobyć wiedzę, rozum, sukces, jak jest to przyjęte na tym świecie, to wszystko zależy od włożonych przeze mnie wysiłków. Im bardziej jestem mądry, więcej czasu inwestuję w siebie, tym większy odnoszę sukces.

Ale jeśli zmieniam swój cel z materialnego na duchowy, chcąc przekształcić siebie z otrzymywania na obdarzanie, to wynik zależy nie tyle od tego, co zrobię na tym świecie, a od tego na ile wpłynie na mnie Wyższe Światło.

A to jest już zupełnie inne podejście. I dlatego skłaniam swoją dumę i wypełniam wszystko, do czego zobowiązuje mnie grupa. Ponieważ nie posiadam wyboru, bo tylko w ten sposób można zbliżyć się do światła, które powraca do źródła. Tylko z pomocą modlitwy mogę przyciągnąć do siebie Wyższe Światło i naprawdę się zmienić.

* * *

Jeśli człowiek obecny jest na lekcjach, uczestniczy w rozpowszechnianiu, w pracy grupowej, naucza, ale przy tym czuje, że z każdym dniem traci coraz więcej siły ryzykując całkowite oderwanie, to zaczyna krytykować tę drogę. Ale chodzi o to, że nie ocenia się poprawnie. Wydaje mu się, że każdego dnia się opuszcza, ale może właśnie się podnosi?

Wszystko zależy od tego, co mierzymy. Człowiek jest oburzony, że nie otrzymał odczucia duchowego poznania, zrozumienia. Patrzy w swoje egoistyczne pragnienia i nie widzi w nich żadnego napełnienia. Dlaczego uważa, że nie jest to wygrana a przegrana?

To wielki sukces, ponieważ minął kolejny dzień, a ja i tak niczego nie otrzymałem dla swojego egoizmu i jeszcze jeden dzień, i jeszcze jeden. I będzie jeszcze wiele takich dni. Więc jak długo? I czego chcę? Chcę dojść do rozpaczy, dlatego że moja droga jest nieprawidłowa i powinienem otrzymać zupełnie coś innego?

Muszę całkowicie rozczarować się w swoich obliczeniach, które przeprowadzałem w pragnieniach rozkoszowania się. Jak to możliwe, że znalazłem w nich coś duchowego? To, że z dnia na dzień pokazują mi w nich coraz większe zero – to pomoc z góry. W taki sposób Stwórca podpowiada mi, że moja droga jest nieprawidłowa. On jakby mówi: „Możesz kontynuować tak długo, jak chcesz, ale nic więcej z tego nie będzie, dopóki całkowicie się nie rozczarujesz”.

Muszę dokładnie przemyśleć: przecież pracuję z pragnieniami rozkoszowania się, ale w nich nie otrzymuje się duchowości. I co to jest duchowa nagroda, którą chcę otrzymać? Duchową nagrodą jest miłość do bliźniego, aż do miłości do Stwórcy, obdarzanie, wyjście z siebie na zewnątrz. Czy dążę do tego, czy nie? Jeśli nie to, jakiego sukcesu mogę się spodziewać?

Muszę zdecydować, czy chcę taką nagrodę, czy nie. Jeśli tak, to muszę poprosić Stwórcę, aby zmienił moje pragnienie i wtedy zechciałbym stać się obdarzającym, podobnym do Niego, kochającym innych, łączącym się z innymi. I wtedy odkryję, że nigdy jeszcze nie czułem się tak nieskończenie daleko od tego celu.

Patrzę na otaczających mnie przyjaciół i widzę, że znajdują się nieskończenie daleko, jakby w innej galaktyce. Wcześniej ich jakoś czułem, a teraz nie czuję wcale, jakby to nie byli ludzie, a zjawy. Okazuje się, że już postrzegam mój pożądany i faktyczny stan. Muszę podnieść ważność duchowości. Nie ma znaczenia, czy podoba mi się ten stan, czy nie, ale już jest bardzo ważny.

I w tym celu przykładam wysiłki, by przysłuchać się przyjaciołom, którzy utwierdzają mnie w ważności duchowości. Sam mówię to samo. W rzeczywistości nie mam pojęcia, co to jest i nie czuję w tym żadnej ważności. Dla kogo na tym świecie jest to ważne, by kochać bliźniego? Czy szanujemy takich idealistów? W naszych czasach już tacy nie istnieją.

Kiedyś istnieli jeszcze humaniści, wzywający do kochania zwierząt, ludzi, natury. Ale dzisiaj widzimy, że za tymi wszystkimi hasłami kryje się zysk finansowy lub polityczny. My zaś musimy pracować, by stał się ważny dla nas duchowy cel.

Im więcej przyjaciele będą mi o tym mówić, tym bardziej przeniknę i poczuję, że to jest naprawdę ważne. Nie mogę lekceważyć tego, co cenią inni. Jeśli moje środowisko ceni właściwość obdarzania, to ja także będę cenić świat duchowy, działający na podstawie obdarzania.

To jest inna przestrzeń, anty-świat, w którym wszystko podlega prawu obdarzania i powinienem się do niego przybliżyć.

Nigdy nie będziemy w stanie zmierzyć duchowości w naszych egoistycznych pragnieniach, rozumie, uczuciach, racjonalizmie. Ponieważ jest to coś, co znajduje się ponad nami. Jeśli np. kotu przeczytać tysiąc razy mądrą książkę, nie pomoże mu to stać się mądrzejszym. Ale na nas działa światło, które powraca do źródła, dając człowiekowi nowe, dodatkowe pragnienia. I w tych nowych pragnieniach człowiek zaczyna odczuwać duchowość.

Tak więc uspokójmy się i pomyślmy o tym, jak przyciągnąć do siebie światło. W tym cała rzecz, i w tym celu musimy połączyć się z przyjaciółmi. Nie chcę tego i nie kocham przyjaciół, ale nie mam innego wyjścia; jeśli wykonam wysiłek ponad swoim odrzuceniem, to przyciągnę światło, które powraca do źródła i osiągnę sukces.

Z porannej lekcji 08.10.2019