Artykuły z kategorii Aktualności

Czy będzie wojna?

каббалист Михаэль Лайтман Wszyscy dzisiaj zadajemy sobie pytanie, czy na Ukrainie będzie wojna, czy nie? Nie jestem politykiem, ale kabalistą i patrzę na wszystko tylko z punktu widzenia ogólnej naprawy świata, dzięki której wszystkie narody kiedyś zbliżą się i zjednoczą. W takiej formie osiągniemy pokój i doskonałość w naszej egzystencji na kuli ziemskiej.

Konflikt między Ukrainą i Rosją może świadczyć o tym, jak bardzo jeszcze każdy naród i każdy kraj musi naprawić się, dopóki nie będziemy mogli zjednoczyć się ze sobą nawzajem we właściwej i dobrej formie.

Dlatego nie chcę zajmować się polityką. Jest oczywiste, że w tym sporze nie ma tych, którzy mają rację, ponieważ wszyscy jesteśmy egoistami i każdy musi naprawić swój egoizm, aż wszyscy zjednoczymy się w przyjazny sposób. A do tego czasu będą nas prześladować wojny i problemy. Jeśli nie będziemy myśleć o naprawie, o tym, aby pokryć wszystkie przestępstwa miłością, to nie będzie dobrego życia.

Myślę jednak, że stopniowo zrozumiemy, że problemów między narodami nie można rozwiązywać poprzez wojny. Te wojny między krajami i narodami przyjmą nową formę. Widzimy już, że nie można użyć broni jądrowej, ani broni chemicznej. Co wtedy pozostaje? Znowu walczyć ze sobą na kije i kamienie?

We współczesnym świecie nie mogą być wojny w takiej formie, w jakiej były kiedyś. Prawie wszyscy się z tym zgadzają. Nikt nie ma do dyspozycji takiej siły, z którą można by było wyjść z wojny zwycięsko.

Dlatego myślę, że ludzkość zacznie dokonywać wewnętrznej rewizji swoich myśli i postrzegania rzeczywistości, zdając sobie sprawę, że powinniśmy przejść na nowy etap konfrontacji. To będzie konfrontacja nie między nami, nie między tymi czy tamtymi sąsiednimi krajami, ale konfrontacja z samym sobą, wojna ze swoją własną naturą.

Myślę również, że zbliżyliśmy się już wystarczająco do takiego stanu, kiedy będzie możliwość mówienia o tym i znalezienia zrozumienia wśród ludzi, że naprawa jest wymagana właśnie w stosunku człowieka do samego siebie i do innych. Tylko tak można dojść do równowagi i harmonii między wszystkimi narodami.

Z rozmowy z dziennikarzami, 17.01.2022


Żyć, czy nie żyć – oto jest pytanie

„Być albo nie być – oto jest pytanie” – myślał książę Hamlet w tak zwanej „scenie klasztornej” w sztuce Williama Szekspira Hamlet. Każdego roku na całym świecie około 800 000 ludzi odpowiada na to pytanie negatywnie i odbiera sobie życie. Co gorsza, samobójstwo jest jedną z głównych przyczyn śmierci wśród młodych ludzi. Dlaczego ludzie, zwłaszcza młodzi, odbierają sobie życie? Czy można wzmocnić ich chęć do życia?

Autorzy Talmudu napisali: „Przez dwa i pół roku dom Szammai i dom Hillela spierały się. Jedna strona mówiła: ‘Dla człowieka lepszym jest się nie urodzić niż się urodzić’, a druga strona mówiła: ‘Dla człowieka lepszym jest się urodzić, niż się nie urodzić’. I doszli do wniosku, że dla człowieka lepiej jest się nie narodzić się niż się narodzić, ale teraz, kiedy się narodził, niech się przyjrzy swoim czynom” (Eruvin 13b). Rzeczywiście, gdyby jakiś obcy wylądował na Ziemi i spojrzał na nas, powiedziałby prawdopodobnie: „Żałośni ludzie wpadają na siebie, wyśmiewają się i poniżają nawzajem, i robią wszystko, aby zrujnować sobie życie. Nic dziwnego, że są tak przygnębieni. Dlaczego natura stworzyła takie nędzne istoty?”.

Samobójstwo jest skrajną konsekwencją serii problemów, które trapią ludzi do tego stopnia, że postanawiają skończyć z tym wszystkim. Ale nawet zanim te problemy staną się zbyt trudne do zniesienia, zmuszają nas do zadania sobie pytania o sens życia. W końcu, jeśli życie polega tylko na przetrwaniu drogi przez mękę, to rzeczywiście lepiej się nie urodzić niż urodzić.

Rzecz w tym, że kiedy zaczynamy zadawać pytania dotyczące życia, lub jak pisali mędrcy „przyglądać się naszym czynom”, zaczynamy wzrastać. Ból prowadzi do rozwoju duchowego, który przenosi nas w sfery, o których istnieniu nie śnilibyśmy, i nie szukalibyśmy ich, gdyby nie zmusił nas do tego ból.

Klucz do tych nowych obszarów leży w rozwijaniu pozytywnych więzi między ludźmi, w wychodzeniu z mentalności alienacji i narcyzmu, którą tak pobożnie pielęgnowaliśmy do tej pory, aby teraz odkryć, że kiedy współczujemy innym, raczej zyskujemy niż tracimy. Zdobywamy nowe perspektywy i nowe pomysły, nową mądrość i wiedzę, a także nowych przyjaciół. Zmieniając nasze nastawienie do innych, zmieniamy nasz świat.

Co więcej, wybierając, z kim się wiążemy, kształtujemy i przekształcamy nasz świat z każdą nową znajomością. W ten sposób żaden świat nie jest zbyt surowy, aby w nim żyć, ponieważ zawsze możemy zmienić ludzi, z którymi się łączymy, a tym samym zmienić nasz świat. Nie ma też końca głębi i wiedzy, którą możemy zdobyć, ponieważ zawsze jest więcej połączeń do nawiązania niż możemy stworzyć w ciągu całego naszego życia.

A co najlepsze, kiedy łączymy się z innymi ludźmi, dostrajamy się do otaczającej nas rzeczywistości, która już jest połączona i działałaby w doskonałej harmonii, gdybyśmy my, ludzie, jej nie zaburzyli. Im bardziej rozwijamy pozytywne więzi, których celem jest wspieranie i pielęgnowanie, a nie przygnębienie i uciskanie siebie nawzajem, tym bardziej poszerzamy nasze postrzeganie rzeczywistości. Odkrywamy, że rzeczywistość, którą znaliśmy do tej pory, była tylko „korytarzem” do głębszej i bardziej ekspansywnej percepcji.

Jeśli chcemy, aby ludzie nie odbierali sobie życia, musimy dać im powód do życia. Kiedy ludzie zrozumieją, po co jest życie, będą mieli cel, aby przejść przez życiowe próby i trudności. Jak napisał Nietzsche: „Ten, kto ma dla czego żyć, przetrwa w każdych warunkach”.

Dlatego naszym zadaniem dzisiaj jest przekształcenie naszych połączeń, aby przekształcić nasz świat. Świat odzwierciedla nasz stosunek do innych. Jeśli wspólnie zmienimy nasze nastawienie do innych z obraźliwego i agresywnego na troskliwe i opiekuńcze, życie nas wszystkich również się zmieni, z przegranej bitwy na gładką i przyjemną jazdę. To naprawdę zależy od nas.

Źródło: https://bit.ly/34xIbE0


Jak nauczyć się empatii

каббалист Михаэль Лайтман Pytanie: Na Haiti było trzęsienie ziemi, zginęło ponad 2000 osób. 40 tysięcy domów zostało zniszczonych i uszkodzonych. Rannych jest 15-20 tysięcy ludzi. Ta wiadomość zniknęła dzień później. Natychmiast została zastąpiona wiadomościami o pożarach, trzęsieniach ziemi, huraganach.

Czy można czuć empatię do drugiego człowieka?

Odpowiedź: To zależy od wychowania. Edukacja powinna być taka, żeby wszyscy zbliżyli się do siebie, jeśli chcemy dla siebie lepszej przyszłości. Egoistycznie. Jeśli nie chcemy trzęsień ziemi, erupcji wulkanów, śmierci ludzi, powinniśmy być bliżej innych.

Natura jest jednością, a my, ludzie, znajdujemy się na szczycie jej łańcucha. Jeśli stworzymy między sobą prawidłowe wzajemne relacje – pomoc, troskę, opiekę itd., to wtedy cała natura uspokoi się.

Pytanie: Czy Kabała o tym mówi?

Odpowiedź: Tak. Zupełnie spokojnie możemy w taki sposób wpływać na naturę.

Pytanie: Słowo „empatia” nie będzie wtedy dziwne?

Odpowiedź: Jest to normalny stan człowieka, kiedy rozumie, że zależy od innych, a inni zależą od niego. Mówię o egoistycznym stosunku do siebie nawzajem. Jesteśmy jak jedna rodzina, nie ma gdzie iść. Natura w rezultacie zmusza nas, abyśmy zrozumieli, że ​​jesteśmy od siebie zależni. Doprowadzi nas do tego, ale stopniowo, przez takie ciosy, że mogą być niewystarczające.

Wtedy wzajemna pomoc stanie się naturalnym pojęciem. Nie mamy dokąd pójść. Tak samo postępujemy w rodzinie, nawet jeśli kochamy się nawzajem lub nie kochamy – to nie ma znaczenia, ale rozumiemy, że jesteśmy współzależni.

Podobnie, jak idziemy walczyć za swój kraj, dlatego że jesteśmy zależni od innych, oni – od nas, nie mamy dokąd pójść. Tak samo tutaj. Jeśli ludzkość nie zjednoczy się po to, by działać ale nie przeciwko naturze, tylko zgodnie z nią, jako zjednoczony front, to natura będzie nas tego uczyć.

Pytanie: Nauczy nas mimo wszystko?

Odpowiedź: Nauczy! To na pewno. Tylko cała ziemia będzie wtedy podobna do wyspy Haitańczyków po trzęsieniu ziemi.

Komentarz: Czyli lepiej, jak zrobimy to sami.

Odpowiedź: Myślę, że tak. Dlatego że natura szykuje nam bardzo nieprzyjemne niespodzianki.

Pytanie: To znaczy że, Pan jednak wierzy, jak powiedział wielki kabalista Baal Ha Sulam, że cały świat, w taki czy inny sposób, będzie jedną rodziną, nigdzie nie ucieknie od tego?

Odpowiedź: Będziemy zmuszeni do tego, albo w wyniku światowej wojny atomowej lub dobrą drogą, poprzez zrozumienie.

Z programu telewizyjnego „Wiadomości z Michaelem Laitmanem”, 28.10.2021


O różnicy między jednością a pokazem jedności

26 stycznia przywódcy żydowscy spotkali się pod patronatem Konferencji Przewodniczących Głównych Amerykańskich Organizacji Żydowskich, aby dyskutować o jedności w obliczu antysemityzmu. Spotkanie odbyło się na dzień przed Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Mówcy podkreślili, że „społeczność powinna się zjednoczyć i przejść do ofensywy przeciwko antysemitom w całym spektrum politycznym”. Były członek administracji Obamy, specjalny wysłannik do monitorowania i zwalczania antysemityzmu,Ira Forman, powiedział: „Jeśli krytykujemy antysemityzm tylko ze strony naszych przeciwników politycznych, a nie ludzi z naszej własnej partii, naszej własnej ideologii, to tak naprawdę nie zajmujemy się antysemityzmem. …Po prostu używamy platformy antysemityzmu do prowadzenia wojny z naszymi przeciwnikami politycznymi, jednymi z lewicy, wliczając mnie, drugimi z prawicy – wystarczająco już zadziałali i musimy z tym skończyć”.

Jedność ma wielką moc. W związku z tym, to spotkanie mogło być potężnym pokazem siły. Mogło pokazać, że w obliczu nienawiści – Żydzi – mogą się zjednoczyć, co w znacznym stopniu przyczyniłoby się do złagodzenia antysemityzmu.

Niestety, istnieje duża różnica między pragnieniem jedności a chęcią pokazania jedności. To drugie nie zawiera w sobie żadnej siły, wygląda śmiesznie i wzbudza pogardę. To pierwsze jest tym, czego nie mamy a naprawdę potrzebujemy, a żydowscy przywódcy na całym świecie nie dążą do osiągnięcia tego stanu. Ich celem, jak się wydaje, są wpływy i możliwości. Właśnie dlatego nic nie wyniknie z tego spotkania.

Jedność jest kluczem do złagodzenia antysemityzmu. Jest to również klucz do sukcesu lub porażki naszego narodu. Jak już wielokrotnie wykazywałem w esejach, artykułach i kilku książkach, jedność jest fundamentem naszego narodu. Kiedy jesteśmy zjednoczeni, świat nas wita; kiedy jesteśmy rozłączeni, świat nami gardzi i zagraża nam niebezpieczeństwo.

Zjednoczenie w celu walki z antysemityzmem zadziałałoby, gdybyśmy użyli go jako pierwszego kroku w kierunku prawdziwej jedności, jedności serca. Gdybyśmy przeszli od jedności wywołanej strachem do jedności, w której zależy nam na sobie nawzajem, w której czujemy się za siebie odpowiedzialni – kibicowałbym temu. Ale „jedność” żydowskich przywódców jest tylko przykrywką. Kryje się za nią ten sam podział, ta sama nienawiść między stronami i brak prawdziwego wysiłku, by stworzyć ponad nią most porozumienia. Jestem przekonany, że jedynym celem tej konferencji jest zebranie pieniędzy dla organizacji, które są gospodarzami i zwiększenie ich wpływów w społeczności i w polityce.

Jeśli taki jest cel, to rezultat będzie odwrotny do jedności; doprowadzi to do większego podziału między nami i do większego szyderstwa ze strony świata. Czas pokaże, ale nie mam większych wątpliwości co do moich wniosków i niewiele nadziei, że mogę się mylić.

Źródło: https://bit.ly/3uO7qMO


Wspólne oświadczenie o zapobieganiu wojnie nuklearnej i unikaniu wyścigów zbrojeń to puste słowa

3 stycznia USA, Chiny, Rosja, Wielka Brytania i Francja podpisały oświadczenie, że „uznają unikanie wojny między państwami posiadającymi broń jądrową i redukcję ryzyka strategicznego za nasze najważniejsze obowiązki”. Mocarstwa zgodziły się, że „wojny nuklearnej nie da się wygrać i nigdy nie wolno jej prowadzić”. Dodatkowo zgodziły się, że „użycie broni jądrowej miałoby daleko idące konsekwencje”, dlatego też „potwierdzają, że broń jądrowa – tak długo, jak będzie istnieć – powinna służyć celom obronnym, odstraszać agresję i zapobiegać wojnie”. To oświadczenie jest niczym innym jak pustymi słowami, stworzonymi dla zwykłych ludzi, ale nawet oni prawdopodobnie je zignorują.

Jeśli chcemy szczerych intencji od naszych przywódców, szczerej chęci zakończenia konfliktów, musimy zmienić siebie. Sprawy będą miały się lepiej, gdy zrozumiemy, że w czasach, gdy wszyscy są ze sobą powiązani i zależni od siebie nawzajem, nie możemy oczekiwać, że ludzie się zmienią, jeśli nie zmienimy się my wszyscy.

Za tymi słowami nie kryje się żadna treść. Jedynym powodem, dla którego przywódcy podpisali deklarację, jest chęć utrzymania się przy władzy, dalszego okradania i nazywania tego „przywództwem”.

Ale gdyby mnie słuchali, nie pędziliby na ten Olimp w żadnym kraju. Jak powiedziałem, gdy Biden obejmował urząd, nie chciałbym być dziś w jego butach i patrzeć na to, co dzieje się w Ameryce.

Prawdę mówiąc, nie możemy winić przywódców za to, że tak się zachowują. Zostali wybrani przez ludzi i to jest to, co ludzie chcą usłyszeć, więc to jest to, co przywódcy im sprzedają. Ci przywódcy są bezwzględni, ponieważ gdyby tacy nie byli, nie byliby w stanie wspiąć się na szczyt tej góry i zostać przywódcami.

Jeśli chcemy od naszych przywódców szczerych intencji, szczerej chęci zakończenia konfliktów, musimy zmienić siebie. Sprawy będą miały się lepiej, kiedy zrozumiemy, że w czasach, kiedy wszyscy są ze sobą połączeni i zależni od siebie nawzajem, nie możemy oczekiwać, że ludzie się zmienią, jeśli nie zmienimy się my wszyscy.

Zmienimy się, kiedy zgodzimy się na reedukację, na „przeprogramowanie” siebie z trybu gwałtownego i beztroskiego, w którym się obecnie znajdujemy, na tryb, w którym będziemy się nawzajem szanować, ponieważ wiemy, że w przeciwnym razie nikt z nas nie przetrwa. To jasne, że nie dbamy o siebie nawzajem. Jeśli jednak zrozumiemy, że nasze życie zależy od bycia troskliwym, ponieważ w przeciwnym razie wojna wszystkich nas zmiecie, wtedy zgodzimy się zachowywać tak, jakby nam zależało, a to zachowanie nas zmieni.

Im szybciej dojdziemy do tego zrozumienia, tym mniej będziemy musieli cierpieć w naszym obecnym nędznym stanie. Do tego czasu, przywódcy będą nadal podpisywać nic nie znaczące papiery z pustymi obietnicami, w które nikt nie wierzy i nie zamierza ich dotrzymać.

Źródło: https://bit.ly/3A6Zh6K


(Bardzo) krótkie podsumowanie roku 2021

Zbliża się koniec roku 2021, wszyscy wyciągają wnioski na temat minionego roku i snują domysły, co przyniesie rok 2022. Z mojej perspektywy, rok 2021 był dobrym rokiem, rokiem nauki, a nauka jest zdecydowanie dobra. Może nie był on przyjemny, ale to nie znaczy, że nie doceniam tego, co my, jako ludzkość, otrzymaliśmy. Główną lekcją, jakiej nauczyliśmy się w tym roku, było to, że natura jest suwerenem, a my jesteśmy jej poddanymi. Jest to bezcenna lekcja, ponieważ jeśli będziemy o tym pamiętać, nie popełnimy w przyszłości błędów, które mogą prowadzić do strasznych katastrof i w efekcie do utraty życia przez wielu ludzi.

Kolejną dobrą lekcją z roku 2021 jest to, że światowe mocarstwa przekonały się, że jeśli chcą uniknąć konfliktów, muszą uporządkować swoje wzajemne relacje, w przeciwnym wypadku ich nieporozumienia mogą eskalować do globalnej wojny. Ewidentnie to czego chcą rządy, a to, co dyktuje rzeczywistość, to dwa przeciwieństwa, ale myślę, że wszyscy dostali lekcję, włącznie z rządami Rosji i Chin.

Zderzenia między Rosją i Ameryką, Rosją i Europą, a zwłaszcza NATO i Rosją, prowadzą do wyjaśnienia wielu spraw. W ostatecznym rozrachunku przybliżą je do pokoju, a przynajmniej do rozejmu.

Również Chiny zrozumieją, że nie mają szans na dalszy rozwój, jeśli staną po stronie Rosji. Pod względem gospodarczym nie ulega wątpliwości, że ich przyszłość zależy od USA. Jeśli USA nawet nieznacznie ograniczyłoby swoje zakupy w Chinach, dogłębnie wstrząsnęłoby to chińskim rynkiem. Chiny, oprócz Ameryki, nie mają innych rynków zbytu.

Nie obchodzi mnie, co mówią ludzie ani co piszą gazety; liczą się dla mnie tylko liczby. W ciągu ostatniego roku, a nawet wcześniej, Stany Zjednoczone przekazywały swoim obywatelom ogromne sumy pieniędzy w formie pakietów ratunkowych, aby pomóc im przejść przez Covid. Chiny potrzebują Amerykanów, którzy wydadzą te pieniądze na chińskie towary, aby utrzymać swoją gospodarkę na powierzchni. Jeśli Amerykanie przestaną kupować w Chinach, gigant ze wschodu upadnie.

. . .

Jeśli chodzi o Izrael, to z przykrością muszę stwierdzić, że nie sądzę, abyśmy wiele nauczyli się z tegorocznych doświadczeń. Aby przejść korektę, będziemy potrzebowali więcej lekcji, a nie będą one łatwe. Nie mamy pojęcia, kto jest naszym przyjacielem, a kto wrogiem. Co gorsza, nie nauczyliśmy się jeszcze, jak naprawić samych siebie. Czeka nas dużo więcej pracy.

Myślę, że jednym z największych problemów Izraela jest to, że w kraju istnieją jednostki, które marzą o jego likwidacji i ciężko pracują, aby to osiągnąć. Nie jesteśmy tak asertywni, jak każdy powinien być wobec swoich wrogów, i myślę, że te kwestie będą nam szkodzić.

Podczas gdy świat uczy się porządkować relacje, jak napisałem powyżej, Izrael nie uczy się niczego. Tworzymy wewnętrzny chaos.

Jest jednak jasne, dlaczego Izrael nie uczy się, podczas gdy reszta świata uczy się dobrze. Izrael musi rozwijać się w swoim własnym kierunku. Reszta świata uczy się, jak funkcjonować zgodnie z naturalnym egoizmem ludzi.

Izrael, z drugiej strony, powinien rozwijać się w przeciwnym kierunku. Powinien ewoluować w kierunku więzi i troski między wszystkimi, a także dawać przykład tego, jak ludzie mogą wznieść się ponad swój egoizm i stworzyć zjednoczone, spójne społeczeństwo oparte na solidarności, a nie na alienacji i konkurencji.

Niestety, Izraelczycy nie chcą słyszeć ani słowa o więzi czy jedności, a tym bardziej żyć nimi. Będziemy odrzucać więzi ze współobywatelami Izraela tak długo, jak będziemy mogli, aż być może będzie za późno, by uratować kraj przed rozpadem. Jesteśmy już blisko krawędzi.

. . .

Co się tyczy wirusa, jak mówiłem od samego początku jest on tutaj i pozostanie. Wydaje się jednak, że uczymy się, jak sobie z nim radzić, jak żyć obok wirusa.

Stopniowo wirus będzie nas uczył, co powinniśmy, a czego nie powinniśmy robić w życiu. Dlatego mam nadzieję, że nie zniknie, aż do momentu, kiedy nauczy nas brać tylko to, co jest nam potrzebne i poświęcać swój czas i wysiłek na budowanie wspierających relacji międzyludzkich, a nie marnować go na destrukcyjną konsumpcję.

Źródło: https://bit.ly/31Ri61f


Afgańska Puszka Pandory dla masowej migracji

Minęło sześć lat odkąd Europa stanęła w obliczu jednego z najgorszych kryzysów związanych z napływem uchodźców, jakie pamięta kontynent.

Odkąd Talibowie przejęli Afganistan, fale uderzeniowe rozbrzmiewają w całej Europie, kraje zmagają się z tym, jak poradzić sobie z nadejściem tysięcy ludzi uciekających przed wojną, prześladowaniami i chaosem, który panuje w oblężonym kraju. Blok europejski próbuje podzielić afgańskich imigrantów i wprowadzić limity. Turcja już ostrzegła Europę, że nie będzie jej „magazynem dla uchodźców” i podobnie jak Grecja zbudowała mur, który ma blokować dostęp dla osób ubiegających się o azyl.

Fala emigrantów w mniejszym stopniu wpływa na geograficznie odległe Stany Zjednoczone, ale nadal szacuje się, że USA za bałaganiarstwo w wycofywaniu się z Afganistanu zapłaci wysoką cenę i wchłonie tysiące afgańskich uchodźców. Stanowi to dodatkowe wyzwanie dla ich obecnego kryzysu migracyjnego na granicy z Meksykiem.

Sceny Afgańczyków desperacko próbujących uciec pogrążają w smutku i są niepokojące, ale historia nauczyła nas jednej rzeczy o polityce masowej migracji. Absorbowanie całych narodów nie jest rozwiązaniem realistycznym, a już na pewno nie rozważnym na dłuższą metę. Na przestrzeni dziejów nigdy nie widzieliśmy dobrego zakończenia tego rodzaju rozwiązań.

Dzieje się tak zwłaszcza w przypadku mieszania narodów o różnych religiach, kulturach i obyczajach, szczególnie gdy przeprowadza się to bez uprzedniego przygotowania żadnej ze stron. To jak tlące się węgle, które nie są całkowicie zagaszone i w odpowiednich warunkach z łatwością zapalą szalejący płomień.

Ktoś może zapytać, czy po wycofaniu wsparcia wojskowego w Afganistanie, Europejczycy lub Amerykanie mają moralny obowiązek przyjąć każdego uchodźcę, pozostawiając kraj w rękach ekstremistów?

Europejczycy czy Amerykanie nie powinni brać odpowiedzialności za ludzi, którzy nie mają zamiaru integrować się z ich kulturą i po przybyciu stać się jak miejscowi. Już dzisiaj ci, którzy odwiedzają Europę, widzą, jak zmienia się po napływających falach imigracji, uważają że jest zupełnie inna.

Bardziej humanitarnym i poprawnym rozwiązaniem byłaby rehabilitacja dotkniętych ludzi, niesienie im pomocy na miejscu, w ich domu. Ale odkąd ich kraj objął terroryzm, mandatem organizacji międzynarodowych, takich jak Organizacja Narodów Zjednoczonych i jej pochodnych, jest pełne wspieranie tych, którzy zmagają się z warunkami zagrażającymi życiu.

Każdy naród ma miejsce na ziemi, do którego należy, gdzie dzieli wspólną kulturę, religię i wartości. Miejsce, w którym powinien mieć niezbędne środki i warunki do osiedlenia się i bezpiecznego życia. Samo otwarcie drzwi i umożliwienie napływu imigrantów nie rozwiąże żadnego problemu. Tworzy tylko nowe, o ogromnych rozmiarach, w tym otwieranie drzwi zradykalizowanym elementom islamskim, aby mogły infiltrować wraz z tymi, którzy naprawdę szukają schronienia.

Celem każdego społeczeństwa jest, aby jednostki mieszały się ze sobą i łączyły, ale nie sztucznie. Błędne jest podejście liberalne, które uważa, że ​​można zasymilować każdego imigranta poprzez otwartość. Bez pomocy właściwego procesu wchłaniania i integracji jest to recepta na szerzenie niepokoju.

Skuteczna integracja wymagałaby pogłębionego procesu edukacyjnego, w którym każda osoba byłaby uczona, jak zjednoczyć się na wspólnym gruncie ponad dzielącymi ich różnicami.

Dopiero, gdy każdy naród usiądzie na swoim miejscu i nauczy się praw natury, która jest kompletna i integralna, gdzie każda część jest naturalnie połączona z resztą systemu i działa w harmonii, wtedy wzniesiemy się ponad różnice. Połączenie powinno rozpocząć się w duchu, w dzieleniu wartości miłości do bliźniego. Tylko wtedy możemy żyć ze sobą i nie odczuwać różnic między nami.

Źródło: https://bit.ly/2Y4cled


Koronawirus i ekonomia kryzysu

Rządy w tej chwili starają się wstrzykiwać tlen finansowy biznesmenom i firmom, dopóki pandemia nie minie. Ale to tak szybko nie minie. Według moich szacunków upłynie 12-18 miesięcy, zanim wszystko ucichnie. Ale co ważniejsze, kiedy to się skończy, ludzie zmienią się radykalnie; nie będą chcieli wrócić do starego stylu życia.

Graffiti w Hongkongu brzmi: „Nie możemy wrócić do normalności, bo nasza normalność była największym problemem”. Jakie to prawdziwe. Niektóre firmy będą nadal działać, ale wiele przestanie, ponieważ od początku były zbędne, więc ich reanimacja jest marnowaniem pieniędzy podatników. Zamiast marnować pieniądze, rządy powinny ogłosić „ekonomię kryzysu” i zamrozić wszystko, aż opadnie kurz. Po kilku miesiącach łatwiej będzie zobaczyć, co zachować a z czym się pożegnać.

Im większy stawiamy opór do wejścia w nową fazę dla ludzkości, tym bardziej boleśnie ta faza wedrze się w nasze życie”.

Pierwszą rzeczą, którą rządy muszą zrobić, jest zapewnienie wszystkim jedzenia i schronienia. Każda rodzina powinna otrzymać taką samą pomoc w przeliczeniu na mieszkańca, to złagodzi deficyt gotówkowy. Gwarantowanie żywności i schronienia każdej osobie jest znacznie mniej kosztowne niż przekazywanie pieniędzy na konta ludzi i gwarantuje, że ludzie nie będą ich marnować na nieistotne w tej chwili potrzeby.

W międzyczasie sektory biznesu i finansów powinny zostać zawieszone: wszystkie transakcje, udzielanie i spłacanie pożyczek, wszystko i wszyscy powinni po prostu odpocząć.

Im większy stawiamy opór do wejścia w nową fazę dla ludzkości, tym bardziej boleśnie ta faza wedrze się w nasze życie. Jeśli pomyślisz o zmianach społecznych, jak o jeździe pociągiem, to pociąg opuścił stację, jest w drodze i nie zatrzyma się dopóki nie dotrze do w nowej stacji.

Łagodzenie przemiany

Moim zamiarem w napisaniu tego artykułu nie jest zastraszanie nikogo. Przeciwnie – chcę, aby konieczne przejście, które wszyscy musimy przejść, było możliwie płynne, szybkie i przyjemne. Ludzkość wystarczająco cierpiała; nie trzeba dodawać niepotrzebnego cierpienia.

Aby pomóc w łagodzeniu zmian, powinniśmy zapewnić żywność, schronienie i informacje o zachodzącym na całym świecie procesie. Wiele osób już uważa, że ​​przyroda szybko się odnawia, odkąd powiedziano nam, byśmy pozostali w domu. Zdają sobie sprawę, że wyrządziliśmy zbyt wiele krzywdy i że nie możemy iść tą samą drogą, co wcześniej.

Teraz powinniśmy rozszerzyć tę świadomość na relacje między nami. Nasza zła wola względem siebie kosztowała nas znacznie więcej bólu i złego stanu zdrowia niż koronawirus. Co gorsza, sprawiła, że nie dbaliśmy o siebie nie mniej niż o naturę. Kiedy wychowujemy ludzi w skrajnej zawziętości, to czy to dziwne, że w ten sposób traktują również naturę?

Dlatego uzdrowienie musi rozpocząć się od nas. Kiedy dowiemy się, jak jesteśmy od siebie zależni, przestaniemy traktować się nawzajem jak wrogów. Uświadomimy sobie, że dbając o siebie nawzajem, będziemy dbać o własne dobro i nic nie uczy nas tej lekcji lepiej niż COVID-19.

Narzucone nam spowolnienie nie jest bezcelowe; do nas należy refleksja nad naszym życiem i ich znaczeniem. Teraz, gdy konsumpcjonizm został zatrzymany przez siłę wyższą, mamy czas zapytać, dlaczego go potrzebujemy, co zyskaliśmy i kto z niego skorzystał. Na pewno nie my.

Żyjemy między zmrokiem jednej epoki a świtem następnej. Nowa jeszcze się nie rozpoczęła, ale jeśli nauczymy się pracować ramię w ramię, aby ją objąć, nowa epoka powstanie i zabłyśnie nad nową ludzkością: gotową na przyjęcie jej z otwartymi, połączonymi razem ramionami.

Źródło: https://bit.ly/3cdd5zD


O królach, królestwie i koronie

Nie ma nikogo, kto nie byłby narażony na ryzyko: od przybrzeżnej Kalifornii po kontynentalną Mołdawię, od zaawansowanej technologicznie Japonii po Republikę Czadu, która dopiero weszła w erę masowej komputeryzacji, od przeludnionych Chin po skromną w liczbie ludności Belgii. 

Maleńka „korona” stworzyła swoje imperium w ciągu kilku tygodni, dając jasno do zrozumienia, że nasze życie się zmieniło. Zmusiła nas, abyśmy oddalając się od siebie na dwa metry i przestrzegając bardzo prostych zasad, troszczyli się o każdego i tym chronili zdrowie bliskich i bliźnich. Wspierali słabych, izolując ich, ale nie pozostawiać ich bez uwagi! Starali się nie zwalniać ludzi, wysyłając ich na urlop bez wynagrodzenia. Ograniczyli pracę prywatnych firm, zmniejszyli wynagrodzenie urzędników, obniżyli ceny wody i energii elektrycznej. 

Wszyscy zostali zmobilizowani do walki z wirusem: pracownicy medyczni, naukowcy, organy ścigania. Przeznaczane są dodatkowe fundusze na opracowanie szczepionek. Ludzie przekazują darowizny. Tylko w samej Wielkiej Brytanii 20 tysięcy wolontariuszy jest gotowych wziąć udział w testowaniu nowych szczepionek – ze względu na nas wszystkich. 

Natura nas zjednoczyła, pokazując nie tylko kto jest gospodarzem w domu, ale i to, że my  wszyscy-wszyscy-wszyscy! – nie jesteśmy dla niej oddzielnymi narodami, ale jednym organizmem – organizmem, który powinien działać w sposób skoordynowany i harmonijny, organizmem nie podzielonym na ważnych i drugorzędnych. 

Przez cały ten czas naszej świadomej egzystencji ściągaliśmy i zgarnialiśmy dla siebie ile się da, a jeśli przyjaźniliśmy się, to przeciwko komuś. I teraz Natura pomaga nam zrozumieć, że zasada istnienia musi być inna: troska o każdego i przyrodę oraz wzajemne wsparcie. 

I jak tylko zaczęliśmy to rozumieć, natychmiast zaczęły się zmiany. Niebo nad Chinami stało się czystsze, do kanałów Wenecji powróciły ryby. Tak i my sami też ze zdziwieniem zaczęliśmy zauważać zmiany w sobie. Już nie uważamy, że życie jest niemożliwe bez niekończącej się pogoni za wszystkim, co tylko możliwe. Zobaczyliśmy, że okazuje się, że można znaleźć czas na obcowanie z bliskimi, i nie planować kupowania bezużytecznych w istocie rzeczy, które wydawały się konieczne… 

Na razie Matka-Natura tylko dała nam klapsa – odczuwalnego, bolesnego, ale klapsa. A co będzie, jeśli nie wyciągniemy wniosków z tej lekcji i nie zrozumiemy, że stary świat już nie istnieje i w nowych warunkach życia musimy się zmienić? Lepiej nie myśleć o tym i jak najszybciej dorosnąć, uświadamiając sobie, że najważniejszym w życiu nie jest pogoń za materialnym dobrobytem, ale troska o siebie nawzajem, o naturę, o świat. 

Wtedy natura nie będzie musiała dawać nam nowego ostrzeżenia. 

Źródło: https://bit.ly/2yIyCBC


Koronawirus: Szansa na zmianę naszej społecznej infrastruktury

Odkąd wybuchła pandemia koronowirusa, możemy znaleźć wiele powodów do narzekań w naszym życiu, jednak jeśli przyjrzymy się temu bliżej, to spostrzeżemy, że tak naprawdę dostaliśmy niepowtarzalną okazję na zmianę na lepsze naszej społecznej infrastruktury.

Ogólnoświatowy efekt domino, który zafundował nam koronawirus dostarczył nam unikalnego testu naszej percepcji. Mianowicie, czy postrzegamy pandemię koronawirusa, jako kryzys czy jako szansę, jak chorobę czy lekarstwo. Czy widzimy go, jako wirusa czy szczepionkę, czy znajdujemy w nim powód naszej izolacji czy raczej dostrzegamy w nim okazję do połączenia międzyludzkiego na nowym poziomie, to zależy w dużej mierze od naszego nastawienia.

Natura rozwija każdego i wszystko wokół w kierunku jeszcze większego połączenia. Wewnętrzne właściwości natury są ukierunkowane na naprawę wszelkich podziałów objawiających się wewnątrz tej zależności.

Wyścig, do nadmiernego konsumpcjonizmu, statusu i wyzysku innych, gdzie mieliśmy ustawione nasze życie, aby prześcignąć innych w jednym lub kilku tych obszarach, nagle zatrzymał się w obliczu koronowirusa.

Jeśli zrobimy krok w tył i popatrzymy na ludzkość, jako jeden organizm uświadomimy sobie, że koronawirus nie przytrafił się nam, jako choroba lecz jako lekarstwo, które ma na celu uleczyć ciało ludzkości z egoistycznego, konsumpcyjnego i materialistycznego uzależnienia od jego komórek – nas.

Jednak ponieważ przyzwyczailiśmy się patrzeć przez strikte egoistyczny pryzmat, gdzie za każdym razem szukamy korzyści dla siebie cudzym kosztem, tworząc podporządkowane temu, odpowiednio funkcjonujące struktury społeczne, bardzo trudno nam dostrzec pozytywny wpływ ograniczeń, które koronawirus wprowadził w naszym życiu.

Odbieramy pozytywny wpływ natury, jako negatywny ze względu na nasze nastawienie. Natura funkcjonuje, jako całość, jeden zintegrowany system. Gdy patrzymy na niego z perspektywy jednostki postrzegamy siebie, jako istoty odseparowane od niego.

Również gdy natura działa na rzecz całego stworzenia, w każdym momencie prowadząc je ostrożnie i stopniowo do stanu całkowitego połączenia i homeostazy, zachowujemy się w odwrotny sposób: samolubnie zagarniając tylko to, czego potrzebujemy dla własnej korzyści i wygody.

W naturze nie ma negatywnych działań. To co postrzegamy, jako negatywne – wynika z naszego egoistycznego nastawienia, odwrotnego do właściwości natury.

W związku z tym, jeśli spojrzymy na koronawirusa jako lekarstwo – szansę na pozytywne relacje i połączenie między nami – i zdamy sobie sprawę z objawiającej się nam współzależności między nami, będziemy w stanie stworzyć szczęśliwe i zdrowo funkcjonujące społeczeństwo.

Zrozumiałe jest, że na początku trudno będzie pokonać bariery, które ustanowiliśmy między nami. Ale jeśli będziemy pomagać sobie wzajemnie i wspierać się, będziemy mieć wszystko, czego potrzeba, aby przejść przez ten przejściowy okres w zupełnie nowy, zrównoważony i harmonijny świat.

Źródło: https://bit.ly/345Z7N1