Artykuły z kategorii Edukacja

Zazdrość – kiedy napęd wzrostu staje się czynnikiem destrukcji

Kiedy jesteśmy mali, rozwijamy się, patrząc na innych i naśladując ich. Nie chcemy ich skrzywdzić ani zaniżyć cech lub rzeczy, które posiadają, ale raczej mieć to, co mają i robić to, co robią. To zdrowa zazdrość; rozwija nas i napędza. Kiedy zaczynamy chcieć mieć więcej niż inni, kontrolować innych lub odmawiać innym tego, co mają, wtedy zazdrość, motor wzrostu, staje się czynnikiem destrukcji.

Zazdrość, która jest połączona z chęcią zniszczenia innych, jest egoizmem, który nas niszczy. W całej historii kraje konkurowały ze sobą, napędzane tą niszczycielską siłą i zadawały sobie nawzajem ból i udrękę, chcąc być na szczycie świata.

Samo myślenie o naszej współzależności i potrzebie powstrzymania naszej rujnującej zawiści powoduje, że w systemie pojawiają się fale, które generują tę myśl także u innych. Nagle ludzie zaczną o tym mówić, jakby to był ich własny pomysł. Nie będą tego wiedzieć, ale będzie to pochodzić od ciebie. Kiedy nauczymy się konstruktywnie pracować z zazdrością, utorujemy sobie drogę do sukcesu.

Nie możemy wykorzenić tej siły; jest nieodłącznym elementem naszej natury. To, co możemy i powinniśmy zrobić, to wykorzystać ją w taki sam sposób, w jaki dzieci używają jej do samodzielnego rozwoju.

Aby nauczyć się jak używać jej konstruktywnie, musimy najpierw zdać sobie sprawę, że okaleczając innych, krzywdzimy siebie. Musimy poczuć prawdę o naszych wzajemnych powiązaniach, że wszyscy jesteśmy częścią jednego systemu, mechanizmu, którego jednostki są doskonale splecione i wyważone. To działa jak skomplikowana maszyna składająca się z miliardów części, niezbędnych do sprawnego działania maszyny. Okaleczając jedną jednostkę, okaleczona jest cała maszyna, której sam jesteś częścią.

Pomyśl o ludzkim ciele. W ludzkim ciele jest około 10 bilionów komórek. Są one zorganizowane w liczne tkanki, narządy i układy narządów. Czy możesz sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby te tkanki i narządy zwróciły się przeciwko sobie? Dokładnie to robimy każdego dnia od tysięcy lat. Czy to dziwne, że świat, w którym żyjemy, ledwo nas utrzymuje przy życiu?

Ojciec mojego nauczyciela, wielki kabalista XX wieku Baal HaSulam, pisał obszernie o potrzebie odsyłania ludzi z powrotem do szkoły i ich reedukacji. Miał na myśli, że powinniśmy nauczyć się pracować z naszym ego. W tej chwili wykorzystujemy wiedzę, aby krzywdzić innych, a robiąc to, krzywdzimy siebie. Koronawirus to tylko pierwszy przykład tego rodzaju globalnych ciosów, które będą się pojawiać coraz częściej, dopóki nie zdamy sobie sprawy, że nie możemy krzywdzić innych, bo to również trafia w nas. Niszczy nas przytłaczająca zazdrość wobec naszych sąsiadów na poziomie osobistym, społecznym i międzynarodowym. Musimy się reedukować i zaspokajać naszą zazdrość tylko wtedy, gdy motywuje nas to do rozwoju, ale nie kosztem innych. To właśnie miał na myśli Baal HaSulam, pisząc, że musimy wrócić do szkoły.

Edukacja wydaje się być powolnym i stopniowym procesem, ale są skróty, którymi możemy iść. Ponieważ wszyscy jesteśmy połączeni, jak części jednej maszyny, kiedy kontemplujemy jakąś myśl, inni też zaczynają ją rozważać, nawet jeśli nie słyszą jej od nas. Kiedy przekazujemy tę myśl innym, przekazujemy ją daleko poza osoby, z którymi się komunikujemy, ponieważ pomysł zaczyna rozprzestrzeniać się w ludzkiej sieci, w całym systemie. Samo myślenie o naszej współzależności i potrzebie powstrzymania naszej rujnującej zawiści powoduje, że w systemie pojawiają się fale, które generują tę myśl także u innych. Nagle ludzie zaczną o tym mówić, jakby to był ich własny pomysł. Nie będą tego wiedzieć, ale będzie to pochodzić od ciebie. Kiedy nauczymy się konstruktywnie pracować z zazdrością, nasza droga do sukcesu jest utorowana.

Źródło: https://bit.ly/2OpA4AK


Maruderzy w szkole życia

Staramy się, by nasze dzieci powróciły do szkoły, ale sami nadal się nie uczymy, nie nadążamy za tym, co się dzieje. Dlatego drugi rok pozostaniemy w tej samej klasie.

2020-10-29_otstayushhie-v-shkole-zhizni

W przeddzień zakończenia kwarantanny okazało się, że dzieci pomimo zwykle bezobjawowego przebiegu choroby, przenoszą koronawirusa na równi z dorosłymi. Zaskoczyło to izraelski system edukacji, który po prostu nie ma pieniędzy, by bezpiecznie zorganizować swoje tradycyjne struktury.

Szkolne nauczanie wymaga wentylowanych pomieszczeń lub otwartych terenów, ale skąd je wziąć i jak dostosować do izraelskich warunków klimatycznych? Małe grupy wymagają wielu nauczycieli, a ich należy rekrutować i odpowiednio przygotować.

Ponadto nie wiemy, jak postępować będzie epidemia, i jakie ma jeszcze w zanadrzu niespodzianki. Dziś wymaga się szczególnych warunków nauczania, a jutro na przykład będziemy potrzebować jednego nauczyciela na każdego ucznia i po jednej przedszkolance na każde dziecko.

W takiej sytuacji nie ma dobrych rozwiązań. Wszyscy – dzieci i dorośli – znaleźliśmy się w imadle, i nie możemy wrócić do znanego nam świata. Nie chodzi tylko o szkoły: całe strefy są zamknięte, a żeby ponownie je otworzyć, trzeba najpierw odkryć coś w sobie.

Ostrzegałem od samego początku epidemii, że ona zmieni społeczeństwo i świat. Dziś mówią o tym wszyscy. Ale tak naprawdę nie pogodziliśmy się z tą myślą i uparcie oczekujemy powrotu do przeszłości. Epidemia to dla nas sytuacja nadzwyczajna, choć globalna, która kiedyś się skończy.

Ale mylimy się. To nie jest nagły wypadek, to nowy świat nadchodzi, który puka do drzwi i zmienia nas, czy to nam się podoba, czy nie. Nowy świat ma inne prawa i inne cele, przełamuje „nierozerwalne” wyznacza nowe trendy, a co najważniejsze wymaga w tym procesie naszego udziału. Dopóki naprawdę nie zaczniemy w tym uczestniczyć, wirus nas nie opuści.

Teatr absurdu

Jeszcze w czerwcu mówiłem o tym, że strategia walki z koronawirusem nie powinna sprowadzać się do wznowienia schematu sprzed kryzysu. W końcu świat przeżywa nie zwykłą pandemię, ale jakościową transformację relacji. Od teraz, jakością naszych wzajemnych relacji, sami określamy jakość naszego życia.

Mówiąc prościej, w jaki sposób traktujemy siebie wzajemnie, w taki sam sposób żyjemy. A sami wiecie, jak odnosimy się do siebie. Stosunki osobiste, społeczne, międzynarodowe – wszystko jest zatrute.

To już prawie rok, jak Natura prowadzi nas po parku rozrywki, zwanym COVID-19, pokazuje nam, z czego należy zrezygnować, co zmienić, co stworzyć. Niechętnie wchodzimy do pawilonów, z mieszanym uczuciem nieufności i obrzydzenia: „Mówisz poważnie? Z powodu jakiegoś wirusa mamy zrezygnować z egoistycznej rutyny, mamy dbać o siebie nawzajem? Zdystansować się na zewnątrz i zbliżać wewnętrznie? Ale to jest jakiś absurd!”

A w rzeczywistości to absurd, że człowiek odmawia zaakceptowania tego, co jest oczywiste, dlatego że mu się to nie podoba. Rozpoczął się nowy etap rozwoju, świat wszedł w serię zmian tektonicznych, a my nadal wolimy postrzegać to, jako „nieporozumienie koronaawirusowe”.

I dlatego nie mamy dobrych rozwiązań. Otworzymy szkoły i przedsiębiorstwa – źle, nie otworzymy – też będzie źle. Wszędzie jest źle. Nie ma ani taktyki, ani strategii – i nie będzie. Cofamy się o krok i ze strachem czekamy na odpowiedź wirusa. To nie rozwiąże problemów ludzkości.

Zmiana kursu

Wcześniej czy później będziemy musieli wykonać krok do przodu. W tym celu musimy zrozumieć, że wcale nie chodzi o to czy otwierać, czy nie otwierać szkoły, przedsiębiorstwa, sale sportowe itd. Ale chodzi o to, jak możemy przestać być dla siebie obcy, jak otworzyć nasze serca. To jest nasze dzisiejsze zadanie – przystosować się, otworzyć na następny stan rozwoju, w którym będziemy się wznosić ponad antagonizm jedności.

Zmieńcie się” – mówi nam Natura, „zbliżajcie się sercami, starajcie się zrozumieć siebie nawzajem, bądźcie gotowi ustąpić sobie w imię silnej więzi wewnętrznej, tak jak w rodzinie ustępują sobie bliscy ludzie. Kiedy ustalicie takie relacje, wtedy zobaczycie, co, jak i kiedy otwierać, a co już nigdy się nie otworzy, dlatego że już nie jest to wam potrzebne”.

I nawet, jeśli jeszcze nie wierzymy, jeszcze mamy nadzieję, że to przeczekamy – co przeszkadza nam spróbować? Co mamy do stracenia? Dobre relacje nie wymagają pieniędzy. Nie wymagają nawet szczególnego pragnienia, wystarczy elementarna gotowość. W końcu, jaki jest najłatwiejszy i najszybszy sposób na przerwanie łańcucha infekcji, jeżeli nie szczera troska o siebie nawzajem? To zrozumiałe. Jedynie zatrzymuje nas bariera psychologiczna.

I dlatego wirus nie znika. Przecież jest posłańcem Natury, „karmi się” naszymi wzajemnymi negatywami: obojętnością, pogardą, nienawiścią. Kłócimy i gryziemy się ze sobą – a wirus rozmnaża się. Sami kultywujemy i podkarmiamy go w naszym toksycznym środowisku. Cała ludzkość – to jego szala Petriego.

Ale jest również jeden plus: wirus wskazuje na źródło problemu, na to, co musimy naprawić w nas samych. Jednak nadal staramy się naprawić koronawirusa, a nie siebie, nie dostrzegamy systemowego i wzajemnego powiązania we wszystkim, co nam się przydarza.

Pewnego dnia, zdając sobie z tego sprawę, zaczniemy kultywować zupełnie inne, przeciwstawne relacje i wypełnimy pozytywem wewnętrzną przestrzeń między nami.

Po co z tym zwlekać? Nasze nieodrobione lekcje wiszą nad nami, jak balast i ciągną na dno.


PRAWDZIWE ZNACZENIE TOLERANCJI

Czy świat, który teraz widzimy bardziej przypomina spokojny ogród czy dżunglę z pożerającymi się dzikimi drapieżnikami? Najprawdopodobniej to drugie. W Stanach Zjednoczonych i na pozostałej części planety dochodzi do starć a podziały stają się coraz bardziej wyraźne, jednocześnie jest obchodzony Międzynarodowy Dzień Tolerancji ONZ. Ale, jeśli nie zadbamy o to, co naprawdę oznacza tolerancja, jej realizacja nie będzie możliwa. Zrozumienie i opanowanie sztuki słuchania i uwzględniania innych, daje nam narzędzia do zmiany polaryzacji na równowagę.

Tolerancja to szacunek, akceptacja i docenianie bogatej różnorodności kultur naszego świata, naszych form ekspresji i wyborów, jako ludzi” – głosi Deklaracja Zasad dotyczących Tolerancji ONZ. Ideały zawarte w tych słowach są ważne, ale jeśli ludzkość najpierw nie uświadomi sobie istoty tego, co oznacza to założenie i jak wprowadzić je w życie do naszej codzienności, to zaznaczenie w kalendarzu specjalnego dnia tolerancji nie ma sensu. Wtedy „tolerancja” pozostaje pustym słowem.

Podobna sytuacja jest w przypadku innych obchodów, takich jak Międzynarodowy Dzień Kobiet. Czy słyszeliśmy kiedyś, aby w okresie wczesnego wychowania – w przedszkolu lub szkole – ludzie otrzymywali lekcje, jak szanować kobiety lub nawet najbardziej podstawowe zasady, jak szanować i kochać matkę? Niczego takiego sobie nie przypominam. Dlatego można powiedzieć, że brakuje nam edukacji, nie udało nam się wyryć podstawowych wartości w tkance społecznej.

Słowo „tolerancja” w języku hebrajskim to sovlanut, od czasownika „lisbol” (cierpieć), tak jakbyśmy musieli znosić lub cierpieć opinie innych. Jednak w tym sensie nie ma potrzeby tolerowania, ale zamiast tego – należy się przytulić. Cierpienie, którego doświadczamy wynika z faktu, że nasza wizja jest egocentryczna i nie jesteśmy w stanie odczuwać innych, szczególnie tych, którzy są od nas różni. Powinniśmy raczej akceptować i czuć innych, jak siebie samych, ich opinie i uczucia nawet, jeśli są one sprzeczne z naszymi.

Nasze relacje międzyludzkie powinniśmy oprzeć na zasadzie, że każdy ma swoje miejsce w społeczeństwie i powinniśmy uznać, że różnica i różnorodność tworzą kolorową i wspaniałą mozaikę. Natura stworzyła nas w ten sposób, abyśmy zdali sobie sprawę, jak bogactwo opinii i różnych umysłów daje siłę wszystkim. Gdybyśmy tylko wiedzieli, jak prawidłowo zintegrować niezliczone części ludzkich kół zębatych, zobaczylibyśmy, jak każde z nich jest niezbędne do zsynchronizowanego i dobrego naoliwienia mechanizmu zwanego kreacją.

Ale dlaczego z biegiem lat stajemy się coraz bardziej powściągliwi, że nawet trudno jest spojrzeć sobie w oczy, nie mówiąc już o prawidłowej komunikacji i łączności? Powód jest związany z naszym stale rosnącym ego, natura rozwija się w nas – nasza nienasycona chęć spełnienia naszych własnych pragnień ze szkodą dla innych. Im bardziej rośnie ego, tym mniej jesteśmy spokojni. Podenerwowanie, nietolerancja i wzajemne odrzucenie to stany przez, które natura zmusza nas do odczuwania, abyśmy mogli rozpoznać nasze ludzkie egoistyczne podejście, jako przyczynę zawirowań w naszym życiu i dojść do ślepej uliczki w naszej zdolności do radzenia sobie z innymi, aby rozwinąć nowe, szczere pragnienie wzniesienia się ponad ego.

Proces ewolucyjny przenosi ludzkość z głębszych poziomów konfliktu do wyższych stanów równowagi i współpracy. Społeczeństwo ludzkie zbliża się do punktu, w którym skrajna polaryzacja społeczna nieuchronnie doprowadzi do wyższego poziomu organizacji społecznej. Nie ma ucieczki przed nauczeniem się, jak jednoczyć się ponad przeciwieństwami, nie przez eliminowanie przeciwieństw, ale raczej przez równoważenie ich w celu stworzenia wyższego zrozumienia.

Dlatego, aby uniknąć katastrofy społecznej, będziemy musieli wypracować nowy sposób myślenia i ustanowić całkowicie nowy model porządku społeczno-politycznego, który – aby osiągnąć stabilność społeczną, a nie utrwalać i pogłębiać podział społeczny – pozwala uwzględniać przeciwne poglądy.

W naturze fundamentalnym pragnieniem działającym we wszystkich żywych organizmach jest znalezienie współistnienia i wzajemnego oddziaływania między dwiema przeciwnymi siłami, tworząc wyższy poziom ładu i dobrobytu. Ewolucja łączy przeciwieństwa tworząc dynamiczną równowagę. Wiedza o tym, jak działa ta zasada wewnętrznego systemu natury – siła, która działa i kontroluje wszystko w rzeczywistości – jest naszą jedyną kotwicą w zmieniającym się świecie.

Zbliżanie się do siebie ludzi o różnych poglądach w celu osiągnięcia nowych poziomów wzajemnego zrozumienia powinno być ostatecznym celem dzisiejszych społeczeństw. Kiedy to nastąpi, nasze różnice pozostaną, ale w celu uzupełniania się, dla wspólnych korzyści. Wtedy nastąpi prawdziwa tolerancja obejmująca zrozumienie, akceptację i braterstwo. Jak napisał kabalista Rav Yehuda Ashlag (Baal HaSulam) w swoim eseju „Wolność”:

Każda jednostka powinna zachować integralność swojego dziedzictwa, a sprzeczność i przeciwieństwo między nimi pozostanie na zawsze, aby zapewnić krytykę i postęp mądrości, co jest główną zaletą ludzkości.

Źródło: https://bit.ly/39qAwY2


Korzeń wszystkich chorób

каббалист Михаэль Лайтман Pytanie: Dlaczego natura zorganizowała to tak, że zarażamy chorobami jeden drugiego? 

Odpowiedź: Zarażamy się nie tylko chorobami, ale wieloma rzeczami. Takie jest materialne wyrażenie nieuporządkowanego połączenia między nami. Przekazujemy sobie nawzajem „duchowe wirusy” – złe myśli, nieprawidłowe wpływy – i w rezultacie mamy do czynienia z materialnymi wirusami. Nie propaguję moralności – rzeczywiście, wszystko pochodzi z wyższych systemów. A w niższych systemach nie ma wolnej woli i możliwości samodzielnego wykonania czegoś – są one po prostu aktywowane z góry. 

A zatem musimy wznieść się do miejsca, w którym pojawia sie swoboda wyboru, i uczynić ten poziom punktem wyjścia, aby z niego dążyć w górę, a nie w dół. Ponieważ w dół procesy „spływają” same zgodnie z naszym wyborem – na dobre lub na złe w zależności od sukcesu lub niepowodzenia.

Jeśli działamy niepoprawnie na poziomie systemu, który daje nam możliwość swobodnego wyboru do połączenia się ze sobą i z Naturą, wtedy wada z pewnością przenika we wszystkie systemy leżące poniżej. 

I nie ma tu znaczenia, jak ona się objawi: czy w epidemiach, chorobach sercowo-naczyniowych, w tsunami, czy w czymś innym. Można oczywiście studiować te mechanizmy, próbując przewidzieć następne wydarzenia. Ale teraz interesuje mnie coś zupełnie innego – jak zapobiegać problemom? A można im zapobiec tylko z poziomu podejmowania decyzji, gdzie zyskuję zdolność wpływania na wydarzenia, a także z wyższych poziomów. Przynajmniej muszę wznieść się na wysokość „progu”, aby zyskać wolną wolę.

Okazuje się zatem, że w naszych integralnych, globalnych czasach, kiedy wszyscy jesteśmy od siebie zależni i pogrążamy się w światowy kryzys, nie ma sensu zajmować się własnymi problemami w obliczu powszechnego nieszczęścia.

Oczywiście ludzie są zajęci swoim zdrowiem,  ponieważ nie rozumieją, gdzie leży klucz do uzdrowienia. Każdy pyta: „Jak mogę się wyleczyć? Jak uchronić się przed infekcjami?” I odpowiedź brzmi: „Nie możesz zapewnić sobie bezpieczeństwa, chronić się przed chorobami, pozbyć się ich lub zapobiec im, jeśli nie znajdujesz się na tym poziomie, z którego one pochodzą”.

Owszem, mamy medycynę, ale ona tylko próbuje „załatać dziury”. To nie jest rozwiązanie, ponieważ ciągle potrzebujemy nowych łat, ale i stare trzymają się coraz gorzej. Tymczasem problemom można i należy zapobiegać w ich źródle.

Człowiek nie chce o tym słyszeć, wydaje coraz więcej pieniędzy na leczenie, siedzi na zwolnieniu lekarskim, boryka się w szpitalach, dostarcza cierpienia sobie i bliskim… 

Po co mamy dalej rozwijać to potworne medyczne „koło zamachowe“, jeśli widzimy, że pomimo wszystkich wysiłków pojawia się coraz więcej chorób. Przy tym one, jakby „modernizowały się” – tak, aby cierpienia w końcu skłoniły nas do zadbania o główny system, w którym popełniamy błędy, powodując zło i szkody.

Nasze choroby są nieuniknionymi, „automatycznymi” konsekwencjami tego problemu. I dlatego nie powinniśmy zajmować się nimi w oderwaniu od prawdziwej przyczyny. Pora wznieść się na ten poziom, gdzie „wyrwiemy je z korzeniami”. 

Z rozmowy o nowym życiu, 10.10.2012


Czy potrzebujemy szczepionki przeciwko egoizmowi?

каббалист Михаэль Лайтман Pytanie: Gdyby miał Pan możliwość zrobienia szczepionki przeciwko egoizmowi, by wszyscy ludzie zaczęli prowadzić społeczny styl życia i uważać, że społeczeństwo jest wyższe niż każde indiwiduum, czy skorzystałby Pan z takiej możliwości? Czy jednak czekałby Pan, aż człowiek świadomie do tego dojdzie? 

Odpowiedź: W żadnym wypadku nie zrobiłbym tego, dlatego że zabić egoizm oznacza zabić naszą naturę. Uczynić człowieka dobrym bez tego, by walczył ze swoim egoizmem, oznacza uczynić go dobrym, naiwnym idiotą.

Człowiek powinien się wychowywać, podnosić się nad swoim egoizmem. Jest to ogromna praca, która nie kończy się w przeciągu jednego ziemskiego życia, a trwa przez wiele inkarnacji.

Dlatego nie powinniśmy ingerować w naturę, przecież usuniemy z człowieka to, co najcenniejsze – jego egoizm i możliwość samodzielnego decydowania, w czym jest wolność woli, i jak należy z niej korzystać.

Z programu TV „Epoka po koronawirusie”, 07.05.2020 


Szkoły dawno już dokonały żywota, a COVID przyszedł, by je pochować

Z jednej strony chcemy, aby dzieci wróciły do ​​szkoły, abyśmy mogli wrócić do pracy i do normalności. Z drugiej strony nie ma wątpliwości, że szkoły staną się miejscem masowej infekcji, ponieważ dystans społeczny dla dzieci jest całkowicie nienaturalny. Nie będą w stanie przestrzegać takich zasad, a fizyczna separacja jest dla nich szkodliwa emocjonalnie.

Rezultatem konfrontacji między otwieraniem szkół i ożywieniem gospodarczym, a zamykaniem szkół i zapewnieniem bezpieczeństwa dzieciom i ich rodzinom będzie trwałe i dawno spodziewane załamanie systemu edukacji.

Szkoła, jaką znamy, to dysfunkcyjny system, martwy od dziesięcioleci. Bardziej niż wiedzy, „uczy” dzieci niewłaściwych zachowań, naraża je na narkotyki, skrajną rozwiązłość seksualną, zastraszanie, przemoc, uzależnienie od wszystkiego, począwszy od gier komputerowych, aż po twarde narkotyki, i alienuje od rodziny.

COVID-19 wyświadczył nam wszystkim wielką przysługę, zamykając system „edukacji”, i zrobi nam kolejną, gdy powstrzyma nas przed ponownym otwarciem. W końcu dowiemy się, jakie struktury społeczne musimy otworzyć i jakiego rodzaju aktywność powinny one prowadzi, ale to od nas zależy, jak szybko chcemy, aby ten dobry koniec nastąpił.

Floryda, która próbowała otworzyć swój szkolny system, jest przykładem poniesionych kosztów w wyniku nalegania na otwarcie szkół. Departament Zdrowia Florydy zgłosił wzrost u dzieci o 9000 potwierdzonych przypadków w ciągu zaledwie 15 dni od ponownego otwarcia szkół. Myślenie, że mogłoby być inaczej, jest absurdalne.

Sam rozwój dzieci zależy od ich bliskiego kontaktu ze sobą. Dotykanie, wspólna zabawa, wymiana przedmiotów, dzielenie się i przyjaźń są niezbędne dla ich rozwoju. Dzieci potrzebują bliskiego kontaktu z przyjaciółmi i rówieśnikami, aby stać się istotami społecznymi. Dla nich jest to tak samo ważne, jak jedzenie.

Co gorsza, wiadomość, którą im przekazujemy, mówiąc, aby trzymały się z daleka i przestrzegały (anty) społecznej zasady utrzymywania dystansu, prawdopodobnie zostawi bliznę na dobre. Oddzielamy je od siebie. Nasze zdrowe instynkty rodzicielskie działają w taki sposób, że wcześniej zachęcaliśmy nasze dzieci do spotkań towarzyskich, nawiązywania przyjaźni, bycia miłymi dla ludzi i uważania na złych ludzi, ponieważ chcemy, aby dorastali, jako ludzie spełnieni.

Ale z ograniczeniami dotyczącymi koronawirusa musimy im powiedzieć coś przeciwnego: „Trzymaj się z dala od wszystkich! Zostań we własnym kącie, nikomu niczego nie dawaj i od nikogo nic nie bierz. Każdy może przekazać Ci wirusa; trzymaj się z dala od nich! ” Jacy ludzie mogą wyrosnąć z takich imperatywów?

W takich warunkach lepiej trzymać dzieci w domu i uczyć je online, gdzie komunikacja między nimi jest monitorowana i minimalna. Relacje, które nawiążą z rówieśnikami przez internet, będą znacznie bardziej pozytywne i mniej stresujące niż presja społeczna, którą znoszą w klasie, a także uzupełnią potrzebę kontaktów towarzyskich z rodziną i kilkoma bliskimi przyjaciółmi, z którymi czują się komfortowo i bezpiecznie, oraz gdzie minimalizują ryzyko infekcji.

Wiedzy, która przekazywana jest w szkole, będą uczyć się poprzez zajęcia online lub w formie nagranej. W dzisiejszych czasach nauka online jest dla dzieci tak samo naturalna, jak dla nas fizyczne uczenie się w szkole. W rzeczywistości, to fizyczne uczenie się i obowiązkowa obecność na zajęciach są dla nich nienaturalne.

Obecność dzieci w domu nie jest bezpłatna. Dorosły będzie musiał przebywać z nimi w domu w godzinach „szkolnych”. W gospodarstwach domowych z dwojgiem rodziców trzeba będzie przebywać z dziećmi, dbać o to, by miały pożywienie i przerwy a także, żeby faktycznie uczyły się na zajęciach.

Myśląc o wyzwaniu związanym z trudnością w utrzymaniu się z jednej pensji, trzeba pamiętać o rodzinach niepełnych – tym będzie znacznie trudniej. Ale i tutaj trzeba będzie znaleźć pewne porozumienie, albo przy pomocy rządu, organizacji pozarządowych, albo w ramach innego porozumienia. W końcu, kiedy szkoły są ośrodkami masowych infekcji, pytanie nie brzmi czy dzieci powinny zostać w domu, ale jak to zrobić by mogły.

Im szybciej uznamy konieczność dostosowania się do rzeczywistości, tym łatwiej przejdziemy przez zmiany.

Kiedy kilka miesięcy temu pisałem, że nadzieje ludzi na powrót do czasów sprzed COVID są nierealne, ludzie nie mogli tego zaakceptować. Teraz mam nadzieję, że już widzą, że tak jest, ponieważ im wcześniej dostosujemy nasze zasady i instytucje do faktu, że wirus nie zniknie, tym lepiej będziemy w stanie dostosować naszą edukację, gospodarkę i wszystkie inne aspekty naszego życia do nowego świata, który pojawił się z dnia na dzień.

Źródło: https://bit.ly/3l1Xg2V


Pokoleniowa katastrofa w edukacji

Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres ostrzegł, że w edukacji, z powodu zamknięcia szkół w czasie pandemii koronawirusa, przeżywamy „katastrofę pokoleniową”. Z jednej strony rozumiem, dlaczego niektórzy uważają to za smutne. Z drugiej strony, jeśli przyjrzymy się, jaki rezultat daje spędzenie całego dzieciństwa i okresu dorastania w obecnie działającym systemie edukacyjnym, to nie jestem pewien, czy powinniśmy żałować tego zamknięcia. Moim zdaniem to właśnie odłączenie się od starego systemu pozwoli nam zbadać z pozycji obserwatora, skrytykować i zbudować nowy, lepszy.

Właściwy system edukacji powinien kłaść nacisk na więzi międzyludzkie, a nie na wpajanie informacji. Powinien uczyć dzieci, że ludzie o różnych poglądach nie są wrogami.

Przemoc na ulicach i w domach, przestępczość, nadużywanie narkotyków, prostytucja, wskaźniki depresji, samobójstwa  – wszystko, to jest wynikiem edukacji, jaką dajemy naszym dzieciom. Można więc lamentować nad zamknięciem systemu edukacji, ale oceniając po wynikach, nie odniósł on sukcesu.

Pogarszanie się sytuacji nie zaczęło się od pojawienia się Covid-19. To trwa od dziesięcioleci.

System edukacyjny powstał podczas rewolucji przemysłowej, a jego celem było dostarczenie rolnikom, którzy wyemigrowali do miast, wiedzy niezbędnej do obsługi maszyn. Z biegiem czasu dodawaliśmy do systemu szkolnictwa coraz więcej dziedzin wiedzy, ale nie zmieniliśmy podstawowej zasady: zapamiętaj materiał, który przekazują Ci nauczyciele – to wszystko, czego potrzebujesz, aby wykonywać dobrą robotę.

Gdzieś po drodze zapomnieliśmy, że szkoła daje dzieciom wiedzę, ale nie rozwija ich jako istot ludzkich. Ta część edukacji, która uczy, jak komunikować się z innymi ludźmi, jak dbać o siebie nawzajem, jak być pozytywnym elementem w społeczeństwie, została całkowicie pominięta. Rodzice tego już nie uczą, ponieważ dzieci nie ma w domu, szkoły też nie uczą, ponieważ nie były do tego stworzone, więc w rezultacie osiemnaście lat po narodzinach, słodkie dzieci, w których pokładaliśmy nadzieję, stały się w pełni wyrośniętymi, niepoprawnymi dzikusami. Dlatego dobrze jest, że szkoły zostały zamknięte; jest to kolejna korzyść społeczna płynąca z Covid-19.

Właściwy system edukacji powinien kłaść nacisk na więzi międzyludzkie, a nie na wpajanie informacji. Powinien uczyć dzieci, że ludzie o różnych poglądach nie są wrogami. Wręcz przeciwnie, pokazują nam perspektywy, które inaczej moglibyśmy przegapić. Nawet jeśli nie zgadzamy się z innymi ludźmi, nie wiedzielibyśmy, dlaczego myślimy tak, a nie inaczej, gdyby nie potrzeba wyrażenia naszych poglądów.

Co więcej, w świecie tak pełnym przeciwieństw łatwo zauważyć, że tak jak nic w naturze nie jest kompletne bez swojego przeciwieństwa, tak jest też z ludźmi. Kiedy mamy różne poglądy, może się wydawać, że spieramy się o to, czyja opinia jest poprawna, ale tak naprawdę przenosimy cały świat na wyższy poziom istnienia.

Podobnie, kiedy patrzymy na nasze stopy podczas chodzenia, wydaje się, że konkurują. Widząc je z góry, wiemy, że pozorna konkurencja tak naprawdę jest postępem całego organizmu w kierunku kolejnego miejsca, do którego chcemy się udać. Gdyby nie pozorna konkurencja, nie awansowalibyśmy w ogóle, stalibyśmy w miejscu.

Jednak dzieci nie uczą się tego wszystkiego w szkole; one tylko zapamiętują. Dlatego tak się cieszę, że w końcu doszliśmy do punktu, w którym możemy zacząć prawdziwą edukację, stać się ludźmi, a nie komputerami. Teraz być może jest nadzieja dla naszego gatunku.

Źródło:https://bit.ly/3h6IE0K


Milenialsi najbardziej obciążoną grupą pandemii gospodarczej, dlaczego?

Podczas, gdy osoby starsze są znacznie bardziej podatne na koronawirusa, ciężar pandemii gospodarczej z pewnością ma młodą twarz. Milenialsi (pokolenie Y) w Ameryce i na całym świecie stoją w obliczu wstrząsów gospodarczych z powodu masowej utraty miejsc pracy w branżach usługowych, które stanowiły ich główne źródło dochodu. To nie przypadek; dla młodego pokolenia trudności są wezwaniem do działania, aby poprowadzić świat ku bardziej obiecującej przyszłości poprzez przebudowę starych, nieudanych systemów gospodarczych i społecznych.

Kryzys wymaga nowej edukacji dla nowego stylu życia, opartego na tych samych prawach wzajemnego wsparcia i wzajemności, które istnieją w przyrodzie.

Dla milenialsów – osób urodzonych w latach 1981–1996, które obecnie mają 24–39 lat – epidemia koronawirusa była szczególnie dotkliwa. Nie udało im się w pełni wyjść z finansowego kryzysu z 2008 roku, zanim zostali mocno dotknięci przez nowy kryzys spowodowany przez COVID-19. Ograniczone oszczędności wpływają negatywnie na ich zdolność przetrwania kryzysu. Niedawne badanie ujawniło, że 76% ankietowanych milenialsów stwierdziło, że pandemia negatywnie wpłynęła na ich dochody w gospodarstwie domowym, co sprawia, że ​​najbardziej dotknięci są demografią i mają trudności z zaspokojeniem najbardziej podstawowych potrzeb.

Pandemia koronawirusa ujawniła, w jaki sposób nasz obecny system gospodarczy, który oparty jest na destrukcyjnej konkurencji kosztem innych, pozostawia duże obszary bezrobotnego społeczeństwa zagrożonego w mgnieniu oka utratą stabilności. Pokazuje, że nasze obecne struktury nie oferują młodym ludziom tego, co oni potrzebują, aby dobrze prosperować. Czując się zniechęceni i sfrustrowani, nie widzą przyszłości w takich systemach.

Milenialsi będą pionierami i muszą zdać sobie sprawę, że cały ten przewrót przydarza się właśnie im, specjalnie po to, aby skłonić ich do wzięcia przyszłości w swoje ręce i rozpoczęcia tworzenia nowego i lepszego świata dla wszystkich.

Chociaż jeszcze możemy tego nie rozumieć, obecnie zachodzi ogromna zmiana w rzeczywistości. Pandemia wrzuciła na barki młodego pokolenia, obecnie bardzo cierpiącego, szczególną rolę i odpowiedzialność za budowanie nowej struktury społecznej, która sprzyja stabilnym połączeniom ponad wszystkimi różnicami i dysproporcjami w społeczeństwie z korzyścią dla całości.

Milenialsi błagają, by ich wysłuchano, ale nie wiemy, jak słuchać, ponieważ nasze pokolenie nadal działa według starych paradygmatów. Do tej pory, nieostrożne wzorce interakcji międzyludzkich, które przenikały nasze systemy ekonomiczne i społeczne, tworzyły ogromną przepaść między pokoleniami. Co gorsza, nie udało nam się zbudować odpowiedniego dla nich systemu edukacji. Zbudowaliśmy wokół siebie wąski i sprzeczny światopogląd, który dzieli świat i zmusza wszystkich do walki o siebie i do konkurowania z innymi za wszelką cenę.

Kryzys wymaga nowej edukacji umożliwiającej rozpoczęcie nowego stylu życia, opartego na tych samych prawach, które istnieją w przyrodzie – wsparcia i wzajemności w każdym aspekcie.

Na świecie powiewa nowy wiatr zmieniający orientację i stare zwyczaje. Młodzi ludzie są wciągani w wir rozpaczy, którego głębia popchnie ich do zakotwiczenia na nowych, bezpiecznych brzegach. Zabezpieczeniem i kołem ratunkowym w tym scenariuszu musi być zasada „kochaj bliźniego, jak siebie samego”, najważniejsza zasada dla osiągnięcia nieskończonego spełnienia – rodzaju doskonałości, do której dąży każdy człowiek, i która osiągalna jest tylko wtedy, gdy wszystkie wewnętrzne sprzeczności człowiek łączy w sobie, w umyśle i w sercu.

Tymczasem młode pokolenie toczy wojnę o przetrwanie. Nie zdajemy sobie jeszcze sprawy, że w rzeczywistości coś się resetuje, stary świat umiera i rodzi się nowy. Zmiana szybko ewoluuje, więc aby za nią nadążyć, musimy działać szybko, otwierając wiele kursów i centrów edukacyjnych, aby pomóc młodym ludziom w płynnym przejściu między dwoma światami. Milenialsi będą pionierami i muszą zdać sobie sprawę, że cały ten przewrót przydarza im się specjalnie po to, aby skłonić ich do wzięcia przyszłości w swoje ręce i rozpoczęcia tworzenia nowego i lepszego świata dla wszystkich.

Byłoby rozsądne ze strony krajów i narodów, aby zapewniły młodym ludziom alternatywne schronienia w hotelach i zasponsorowały naukę, o tym jak przetrwać w nowym świecie, opartym na lepszych stosunkach społecznych i bardziej zrównoważonych systemach. Ważne jest, aby nauczyć młodych pionierów, jak być obywatelami, nie w sensie mieszkańców konkretnego kraju, ale jako budowniczych nowej ludzkości, opartej na dobrych połączeniach, gdzie wszyscy żyją w braterstwie. Z tych młodych obywateli wyjdą jutrzejsi liderzy. Zrozumieją, jakie formy powinno przybrać nowe państwo, jakie powiązania między ludźmi powinny dominować i jak kształcić nowe pokolenia. Stworzą dobrą i piękną atmosferę, z której będzie czerpać i cieszyć się całe społeczeństwo.

To jest czas, aby milenialsi objęli przywództwo, jednocząc wszystkie frakcje społeczne i łącząc je w jeden system ze wspólną wizją, której Ameryka i świat potrzebują dla tego pokolenia i dla przyszłych.

Źródło: https://bit.ly/3a0KDB7


Genetyczna mapa ludzkości, cz. 3

каббалист Михаэль Лайтман Duchowe DNA

Pytanie: Czy duchowe DNA wpływa na nasze życie podobnie jak materialne DNA?

Odpowiedź: Jeśli duchowe DNA przejawia się w jednym z cykli reinkarnacji człowieka, to z pewnością wpływa na jego los. Człowiek zaczyna realizować ten gen duchowy. Ponieważ to pragnienie, które odkryło się w nim teraz; czyli dążenie do poznania duchowości, do nowego celu, który jest wyższy niż materialne życie – oczywiście, zmienia wszystko.

Pytanie: Wiadomo z genetyki, że wrodzone właściwości zapisane w DNA determinują rozwój dziecka. A czy oprócz tego są jakieś inne geny w człowieku?

Odpowiedź: Tak, istnieje jeszcze duchowe DNA. Jest to duchowy gen „reszimo”, informacyjny ładunek założony w każdym człowieku, a dokładniej w jego pragnieniu i określający, w jakiej formie to pragnienie się rozwinie.

Pytanie: Czy ta informacja zostaje zapisana w człowieku już w chwili jego narodzin?

Odpowiedź: Nawet jeszcze wcześniej. Przecież, jeśli kropla nasienia zaczyna się rozwijać oznacza to, że była duchową informacją, która spowodowała ten rozwój. To właśnie ona doprowadza mężczyznę i kobietę do współżycia, wmawia im pragnienie posiadania dziecka lub organizuje dla nich nieplanowaną ciążę.

Istnieje system duchowy, który określa jak powinno rozwijać się każde pragnienie w nim zawarte. Pragnienia są połączone między sobą w jedną sieć, która powinna osiągnąć pewien stan zwany „ostateczną naprawą”. Ta sieć składa się z wielu pragnień, które należą do wszystkich ludzi na świecie.

Ta sieć stale się rozwija. Na tej podstawie decyduje, co stanie się z każdym indywidualnym pragnieniem w danym momencie: czy pozostawić je na tym świecie bez wcielenia, czy też wcielić w postać człowieka, mężczyzny lub kobiety i w jakiej to ma być formie.

Okazuje się, że wygląd naszego materialnego życia na tej ziemi jest określany przez system duchowy, oparty na potrzebie osiągnięcia ostatecznej naprawy w doskonałej formie.

Ciąg dalszy nastąpi…

Z rozmowy o nowym życiu, 12.07.2016


Wybrać dobrą drogę rozwoju

каббалист Михаэль Лайтман Pytanie: Baal HaSulam w swoim artykule „Decyzja” napisał, że dowodem konieczności rozpowszechniania Kabały jest to, że „nie ma innej egzystencji dla świata, a tym bardziej w erze bomby atomowej i wodorowej”.

Czy to oznacza, że jeśli nie dokonamy naprawy, to świat dobiegnie końca?

Odpowiedź: Tak. Stwórca będzie stopniowo poganiać nas do tego, coraz bardziej dramatycznymi stanami, abyśmy Go w końcu odkryli.

Komentarz: Dalej Baal HaSulam podkreśla, że musi istnieć proces edukacji, „zatrudniania ludzi do rozpowszechniania powyższych zasad wśród społeczeństwa”. Oznacza to, że konieczna jest odpowiednia perswazja, aby „wzbudzić w człowieku pasję lub strach, jeśli ich sam nie doświadczy”.

Odpowiedź: Człowiek jest istotą złożoną, można wpływać na niego różnymi metodami.

Najważniejsze jest środowisko. Dlatego konieczne jest zorganizowanie takiego środowiska, takich stanów wokół człowieka, które wymusiłyby, zmusiłyby, zachęciłyby, popychałyby, ogólnie rzecz biorąc, ciągnęłyby go do przodu i popychały od tyłu, do tego aby człowiek zaczął interesować się celem swojego istnienia i prawidłowo odnalazł ten cel.

Pytanie: To jest prawdziwy cel edukacji: wcześniej pokazać człowiekowi przyszły stan, w który może wejść, jeśli nie będzie naprawiać swojej natury?

Odpowiedź: Oczywiście. Edukacja powinna odkryć mu obraz, w którym się znajduje, i do czego zobowiązany jest dojść jedną z dwóch dróg: albo drogą cierpienia, albo dobrą drogą.

Z programu TV „Podstawy Kabały”, 08.01.2019