Wyjście z kwarantanny, cz. 1

каббалист Михаэль ЛайтманCały świat bierze zwolnienie lekarskie 

Ze złagodzeniem kwarantanny, jakby spada kamień z serca człowieka, dając mu nieco oddechu, przywracając kolory w jego życie. Przestaje czuć się, jak na ostrzu noża. 

Można by się cieszyć? Ale z drugiej strony, po tym, jak mieliśmy czas, aby się zatrzymać i pomyśleć, zdajemy sobie sprawę, że życie przed koronawirusem też nie było bezchmurne i czy warto powracać do poprzedniej pogoni?

Nie rozumiemy, że nasz rozwój był nieprawidłowy, jako egoistycznego społeczeństwa, które przechodzi od jednego ciosu do drugiego, od kryzysu do kryzysu. W tej formie nigdy nie dojdziemy do szczęśliwego życia, tylko staramy się uniknąć ciosów od ciągłego pokonywania problemów.

Nikt nie rozkoszuje się takim życiem, jak powiedziano: „Nie z własnej woli urodziłeś się, nie z własnej woli żyjesz i nie z własnej woli umierasz”. Po prostu przyzwyczailiśmy się, że takie jest życie, i przyjmujemy je takim, jakie jest z powodu braku wyboru.

I tutaj pojawia się koronawirus i po raz pierwszy w historii zaczynamy czuć, że należymy do jednej ludzkości. Przecież ten cios dosięga wszystkich. To tak, jakby to było jedno ludzkie ciało rozciągnięte po całej ziemi: głowa w Ameryce, ciało w Anglii, jedna ręka w Rosji, druga w Ameryce Południowej, a nogi w Australii.

I nagle, to ciało w pewnym momencie otrzymuje cios i jeszcze jeden, i jeszcze. I nie jest tak, żeby jeden raz uderzyli w jedno miejsce, a potem w drugie – nie, cios spada od razu na wszystkich. Tylko każdy odczuwa go na swój sposób, jak w naszym ciele, każdy organ odczuwa ból na swój sposób.

Koronawirus dał nam poczuć, że wszyscy jesteśmy połączeni w jeden system. I to jest wielkie odkrycie. Nagle cały świat zatrząsł się jednocześnie i nie dlatego że ceny ropy spadły, wybuchł wulkan lub przeszła fala tsunami. Problem uderzył nie (tylko) po jakimś jednym oddzielnym obszarze, ale wszystkie systemy przestały funkcjonować. I nie z ich winy, ale z powodu czynnika ludzkiego.

Człowiek przestał pracować! A to nigdy nie miało miejsca na taką skalę, na całym świecie. Człowiek jest chory i nie może pracować. I to jest prawdziwy dowód na to, że nadszedł czas, aby pomyśleć o ludzkim społeczeństwie, jak o jednym systemie, w którym wszyscy są połączeni, zależni od siebie nawzajem i powinni zatroszczyć się o siebie nawzajem. Tutaj nie ma już miejsca na konkurencję, w przeciwnym razie podobne wirusy będą pokonywać nas coraz bardziej i bardziej.

Dlatego koronawirusa można uznać za wybawcę ludzkości. To nie jest wirus, ale odkrycie dla całego świata tego faktu, że społeczeństwo ludzkie jest jedną integralną społecznością połączoną we wszystkich kierunkach nitkami.

Nie może być komuś dobrze, jeśli innemu w tym momencie jest źle – albo wszystkim jest źle, albo wszystkim jest dobrze. I całe to uświadomienie przychodzi dzięki koronawirusowi. Okazuje się, że wirus – to nie katastrofa, a lekarstwo, które trochę uzdrowi ludzkość, skoryguje jej wzrok przybliżając do prawdy.

Z rozmowy na temat nowego życia, 05.05.2020