Artykuły z kategorii Rozwój

Być gospodarzem całego wszechświata

каббалист Михаэль ЛайтманKomentarz: Załóżmy, że ogląda Pan wiadomości i zdaje sobie sprawę, że świat stacza się w kierunku niektórych kwestii, czyli człowiek zajmuje się po prostu jakimiś głupotami, wykonuje niepotrzebne ruchy.

Odpowiedź: Dlaczego niepotrzebne? To nie są głupoty, a są to etapy wzrostu. Człowiek powinien się rozwijać.

Pytanie: Czy Pana nie denerwują takie etapy wzrostu?

Odpowiedź: Rozumujesz jak małe dziecko, które uważa tak: ,,Podskoczmy do góry, chcę być duży!” A ja, wiem to wszystko, co dziecko musi zgromadzić przez lata swojego rozwoju, rozumiem, że nie może być od razu duże. Powinno się rozwijać i nagromadzić jeszcze dużo, dużo wiedzy, umiejętności, i dopiero wtedy stanie się wielkim człowiekiem.

Nic nie da się zrobić. Rozumiem, jaki ogromny system stoi za każdym z nas i jaką pracę człowiek powinien wykonać, aby ten system został mu ujawniony, i aby w końcu zaczął w nim realnie pracować – przejąć funkcje Stwórcy na siebie. To jest przyszła praca każdego z nas.

Kabalistą jest ten, kto już zaczyna przyjmować funkcje Stwórcy, poprzez zrozumienie określonej części systemu i uczenie się od Niego. Dlatego nazywany jest pracownikiem Stwórcy lub jego uczniem. Zasadniczo cała ludzkość powinna wziąć na siebie tę funkcję, czyli zostać gospodarzem całego wszechświata, wszystkich światów. Aby to zrobić, musimy się wiele nauczyć.

Z rozmowy „Zadzwonił mój telefon. Etapy rozwoju”


Strach pochodzi z braku miłości

Im bardziej chaotyczny staje się świat, tym bardziej jesteśmy zestresowani i niespokojni. Niepewność co do przyszłości powoduje niepokój, a jedyną rzeczą, która wydaje się pewna, jest to, że nie możemy nikomu ufać i nie mamy pojęcia, co przyniesie jutro. Za naszymi lękami i niepokojami stoi jeden winowajca: jesteśmy wrogo i nienawistnie nastawieni do siebie nawzajem, a tam, gdzie nie ma miłości, jest strach, i to duży.

Nie tylko ludzie się boją. Znajdujemy strach w domowych pupilach, zwierzętach, a nawet roślinach, chociaż nie etykietujemy ich jako takich. Strach oddaje nam wielką przysługę: jest strażnikiem, który ostrzega nas przed wpadnięciem w niebezpieczną pułapkę, mechanizmem ochronnym, który stosują wszystkie żywe istoty. Wydaje się, że postęp powinien uczynić nas bardziej pewnymi siebie. Wydaje się, że technologia może nas chronić lepiej niż gdybyśmy mieszkali w jaskiniach. Jednak rozwój przyniósł ze sobą szereg nieznanych nam niebezpieczeństw, z którymi nie mamy pojęcia jak sobie radzić.

W przeszłości zagrożenia były równie, jeśli nie bardziej, groźne i naprawdę egzystencjalne. Na przykład dla jaskiniowców wyjście z jaskini oznaczało narażenie na ataki drapieżników. Strach nie powodował jednak paniki, ponieważ ludzie znali zagrożenia i wiedzieli, jak się przed nimi chronić. Dziś na nasze życie i życie naszych bliskich wpływa niezliczona ilość elementów i czynników, których ani nie znamy ani nie możemy ich przewidzieć i nie wiemy, jak je pokonać. Naturalnie stawia nas to w stanie ciągłej presji i niepokoju.

Im bardziej się rozwijamy, tym bardziej stajemy się skoncentrowani na sobie. W rzeczywistości, mniej więcej od przełomu wieków, osiągnęliśmy taki poziom egoizmu, że socjologowie mówią o „epidemii narcyzmu”. Ponieważ stajemy się coraz bardziej wyrafinowani i coraz bardziej narcystyczni, rozwijamy coraz bardziej skomplikowane systemy, które pozostawiają nas bezsilnymi i nieufnymi wobec nich i siebie nawzajem. Ponieważ nie lubimy i nie ufamy sobie nawzajem, wznosimy tarcze ochronne, które zwiększają naszą izolację, alienację, a tym samym nasz strach.

Jeśli chcemy czuć się bezpiecznie, nie musimy pracować bezpośrednio nad zwiększeniem naszego zaufania. Wręcz przeciwnie, powinniśmy odłożyć na bok nadmierną troskę o siebie i skupić się na rozwijaniu troski o innych, ponieważ jej brak jest przyczyną naszego lęku. Poczucie bezpieczeństwa nie bierze się z walki z nienawiścią, ale z dążenia do połączenia, do wzajemnej troski. Jedyna złośliwość, jaka istnieje, znajduje się w naszych sercach. Lekarstwem na nią nie jest jej wykorzenienie, ale zaszczepienie, że należy brać innych pod uwagę i ostatecznie życzliwości.

Osoba pochłonięta troską nie boi się niczego. Troska o innych jest największym darem, jaki można otrzymać. Jeśli uda nam się zbudować społeczeństwo oparte na rozwadze i trosce, będzie to społeczeństwo pewnych siebie i szczęśliwych ludzi, ponieważ gdy jest miłość, nie ma strachu.

Źródło: https://bit.ly/3SnAJ2h


Seks, miłość i jak je pogodzić

Poszukiwanie odpowiedniego partnera może doprowadzić do szaleństwa. Nawet gdy już kogoś znajdziemy, euforia szybko mija, jak tylko pojawiają się konflikty. W rezultacie spada liczba zawieranych małżeństw, a prawie połowa par, które się pobierają, w końcu się rozwodzi. W rzeczywistości, w której role kobiet i mężczyzn są rozmyte, a płeć zmienia się pod wpływem kaprysu, bardzo trudno jest wiedzieć, jak zachowywać się w naszym związku z partnerem. Zamiast dodawać pewności siebie, nasze związki zwiększają nasz niepokój i niepewność we wszystkich aspektach życia rodzinnego, od wychowania dzieci po życie seksualne. Aby odzyskać pewność siebie w poruszanej tutaj kwestii, musimy zrozumieć istotę miłości, seksu i naturalnych ról płci. Wtedy zobaczymy, jak odchodząc od naturalnej drogi, czujemy się nie na miejscu i niepewnie.

Aby zrozumieć naturę rzeczy, musimy cofnąć się o wiek lub dwa. Jeszcze niedawno ludzie wiedli życie pod dyktando matki natury: matki były w domu, opiekowały się potomstwem aż dzieci osiągały wiek kilku lat, wtedy chłopcy dołączali do ojców, a dziewczynki do matek. Obserwując rodziców i podążając za ich przykładem, dzieci uczyły się, jak odnosić się do wszystkiego w życiu. W tym czasie relacje między mężczyznami i kobietami były naturalne. Z wyjątkiem klasy wyższej, która nie miała wiele innych zajęć, ludzie nie zwracali uwagi na seks. Mężczyźni pragnęli kobiety zdrowej, płodnej i zdolnej do utrzymania gospodarstwa domowego, a kobiety pragnęły mężczyzn, którzy mogliby zapewnić im byt i zadbać o potrzeby ich i ich dzieci. Znaczenie seksualności i wyglądu było marginalne przy wyborze partnera.

W XX wieku seks i seksualność nagle stały się ważne. Zaczęliśmy tworzyć modę, a cała kultura rozwinęła się wokół seksualności. Seks stał się niezbędny we wszystkim, zarówno w sposób jawny, jak i ukryty. Literatura, teatr, filmy, telewizja, internet i media społecznościowe wykorzystują seks, aby zwabić ludzi. Nawet samochody muszą wyglądać „seksownie” lub atrakcyjnie. Zwierzęta natomiast nie potrzebują portali randkowych, nie mają Tindera i w ogóle nie zajmują się seksem. Kiedy nadchodzi sezon godowy, podążają za swoim instynktem, który podpowiada im, który partner jest dla nich odpowiedni, i kopulują. Nie popełniają błędów, bo płyną zgodnie z zasadami natury.

W poprzednim stuleciu całkowicie porzuciliśmy reguły natury i zaczęliśmy tworzyć własne pomysły i ideologie dotyczące tego, co jest właściwe, a co nie. W rezultacie nie wiemy już, jak mężczyźni i kobiety powinni się komunikować. Dodatkowo, dekady wpływu Hollywood całkowicie wypaczyły naszą percepcję, a konsultanci seksualni zniszczyli to, co pozostało z naszego zdrowego rozsądku. Kiedy naturalne związki stały się przestarzałe, pojawiły się działania mające na celu zaprojektowanie i zmianę porządku tak, aby spełniane były ciągle zmieniające się standardy wyznaczane przez wodzirejów, którzy sami są produktami zagubionego społeczeństwa. W ten sposób żyjemy w społeczeństwie, w którym wszystko jest możliwe i dozwolone, a jednak każdy czuje się pusty i odizolowany.

Ale ta wielka przepaść, którą stworzył „postęp”, zrodziła nową erę. Z zimnej pustki samotności i depresji ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę, że chcą budować właściwe, prawdziwe związki, w których wszystko ma sens i jest naturalne. Takie naturalne związki wymagają czegoś w rodzaju linii środkowej, gdzie ludzie akceptują to, kim są i budują więź ponad różnicami. Nie próbują już zmieniać siebie ani innych, ale dążą do połączenia ponad różnicami.

Dziś wzniesienie się ponad różnice jest o wiele trudniejsze niż w poprzednich wiekach, ponieważ jesteśmy o wiele bardziej samolubni i narcystyczni niż nasi przodkowie. Niemniej jednak, jeśli nie będziemy podążać za naszymi zachciankami, a skupimy się na wzmacnianiu naszych więzi bez prób dokonywania zmian u siebie nawzajem, zbudujemy o wiele głębsze i bardziej znaczące więzi niż nasi przodkowie mogli sobie wyobrazić. Doświadczenia związane z naszymi nieudanymi próbami zmiany naszej natury sprawią, że docenimy przywróconą prostotę i będziemy w stanie cieszyć się i doceniać zdrowe, solidne związki, jak żadne pokolenie przed nami.

Źródło: https://bit.ly/3zNWnWa


Pragnienie, by osiągnąć coś wielkiego

Wszyscy chcemy odnieść sukces, coś osiągnąć. Społeczeństwo wpaja nam to od najmłodszych lat. Niektórzy ludzie odnoszą wielkie sukcesy, a inni po prostu snują się przez życie. W tym niekończącym się dążeniu niewielu zatrzymuje się, by zastanowić się: co tak naprawdę powinno być uznawane za sukces w życiu? Z czym powinniśmy dotrzeć do mety, abyśmy mogli w ostatnich chwilach podsumować skalę naszego sukcesu i powiedzieć: „Świetnie! Udało mi się w życiu!”.

Naszym wewnętrznym motorem jest pragnienie odczuwania przyjemności i radości. Dlatego chcemy osiągać różne rzeczy, a kiedy nam się to udaje, czujemy się usatysfakcjonowani. Mamy pragnienia egzystencjalne, takie jak jedzenie, seks, rodzina; pragnienia ludzkie, takie jak pieniądze, honor, kontrola, a także pragnienia wiedzy i edukacji. Na kombinację pragnień, które mamy w danym momencie, wpływają nasze osobiste skłonności i wpływ środowiska, który na nas oddziałuje. W wyniku tych wszystkich czynników wyznaczamy sobie cele. Na drodze do ich zdobycia zwykle napotykamy konkurentów i staramy się wygrać. Osiągnięcia i sukcesy są oczywiście mierzone w odniesieniu do nich.

Margaret Thatcher była córką właściciela małego sklepu spożywczego. W wieku 24 lat ubiegała się o miejsce w parlamencie i przegrała. Dzięki wytrwałości w dążeniu do celu udało jej się w końcu osiągnąć stanowisko premiera Wielkiej Brytanii i zyskała miano „żelaznej kobiety”. Dla wielu jest ona symbolem osoby, która zbudowała swój sukces od podstaw. Z kolei osoby, które wywodzą się z zamożnych rodzin i które osiągnęły wysokie stanowiska dzięki układom swoich rodziców, są traktowane jako osoby, które odniosły mniejszy sukces w życiu. Oznacza to, że sukces mierzy się stopniem inwestycji, wysiłku i osiągnięcia. W miarę upływu życia pragnienie sukcesu staje się coraz wyraźniejsze, wyostrza się, skupia, a pokonywanie przeszkód na drodze do celu wymaga od nas przejścia przez wewnętrzne zmiany, budowania siebie.

Na przestrzeni dziejów byli ludzie, w których budziło się pragnienie bycia wyjątkowym – pragnienie realizowania życia w pełni. Postawili sobie za cel zgłębienie tajemnicy życia samego w sobie, tajemnicy sukcesu w ujęciu odgórnym. Ci sami ludzie zadawali sobie pytanie: Czy rodzimy się po to, by żyć i umrzeć jak wszystkie inne stworzenia na świecie, czy też jest coś wyższego, co możemy osiągnąć w czasie naszej egzystencji na ziemi? Czy istnieje jakiś wieczny cel, który pozostanie w naszych rękach nawet po śmierci ciała? Czy jest jeszcze coś innego – rodzina, bogactwo, szacunek, status, wiedza, wykształcenie – wszystko to, czego nie możemy zabrać ze sobą, odchodząc z tego świata?

Zazwyczaj ludzie nie myślą o sukcesie na takim poziomie z prostego powodu: nie ma oczywistych odpowiedzi na tak wielkie pytania. A skoro tak, to po co się w to zagłębiać? Lepiej jest płynąć z tym, co się dzieje, bez nadmiernego analizowania. Po prostu wyznaczać sobie cele, inwestować, osiągać, odnosić sukcesy w życiu, jak wszyscy. Jeść, pić, cieszyć się, jakby jutra miało nie być, bo jutro możemy umrzeć. Tak żyliśmy z pokolenia na pokolenie, ale dziś już zaczynamy dostrzegać zmiany. Coraz więcej ludzi zadaje sobie pytanie: jaki jest sens tego całego sukcesu, skoro z góry wiadomo, że wszyscy mamy datę ważności?

Również najbardziej zaawansowane odkrycia naukowe utwierdzają nas w przekonaniu, że istnieje coś, poza tym, co jesteśmy w stanie postrzegać naszymi zmysłami, poza tym, co obecnie określamy jako twardą rzeczywistość. Wyjaśniają one, że obraz, który postrzegamy, jest całkowicie subiektywny i gdybyśmy byli inni, prawdopodobnie postrzegalibyśmy inny obraz rzeczywistości.

Prawdziwa przestrzeń sukcesu jest otwarta dla tych, którzy nie zgadzają się żyć tylko dla samego życia, lecz dążą do odkrycia szerszego obrazu, wyższej rzeczywistości, wykraczającej poza naszą wąską egzystencję. Stopniowo, dzięki tym poszukiwaniom, jesteśmy w stanie osiągnąć prawdziwy sukces: Kiedy poznamy i zrozumiemy, że istnieje kolosalny mechanizm otaczający nasze życie i nasz świat, wielki system, który działa i kieruje nami. Ten cel przygotowuje nas bardzo dogłębnie do przejścia z poziomu zwierzęcego na poziom ludzki, do wejścia w szeroki świat wieczności i do zrozumienia, dlaczego on istnieje.

Źródło: https://bit.ly/3P8IHdE


Winda do świata jutra

Ilekroć świat przeżywa wielkie wstrząsy, rodzi się pragnienie, by budować dobre więzi między wszystkimi ludźmi. Ilekroć kraj przeżywa kryzys wewnętrzny, rodzi się pragnienie zjednoczenia wszystkich części narodu. A jednak, mimo wszystko, życie wciąż prowadzi nas od rozczarowania do rozczarowania. Czego więc brakuje nam na drodze do spokoju i spełnienia?

Problem w tym, że człowiek z natury jest egoistą. Myślimy tylko o sobie, dbamy o własne dobro i wykorzystujemy innych dla własnej przyjemności. Dlatego nawet jeśli myślimy o takich rzeczach, jak budowanie wzajemnej więzi między ludźmi i staramy się tworzyć organizacje i procesy, które mają służyć temu celowi, to nasze rezultaty nie są w stanie przezwyciężyć ludzkiej natury i przedkładać miłości do innych ponad miłość do samych siebie. Z tego powodu nasze wysiłki na rzecz budowania więzi nigdy nie trwają długo. Aby odnieść sukces, potrzebujemy specjalnej mocy, czegoś nie z tego świata, jakiegoś cudownego mechanizmu, który może nas podnieść z naszej egoistycznej natury do bardziej zaawansowanej i wzniosłej natury miłości do innych, czegoś zupełnie nowego.

Znajdujemy się w samym środku procesu ewolucyjnego. W ostatnich dziesięcioleciach świat stał się systemem holistycznym, w którym wszystkie jego elementy są wzajemnie powiązane, współzależne i wzajemnie się kształtują. Jednak my, ludzie, z naszym wewnętrznym skupieniem na sobie, nie jesteśmy jeszcze zintegrowani z nowym światem. W miarę jak świat staje się coraz bardziej połączony, ego każdego z nas jednocześnie rośnie wraz z nim i odpycha nas od siebie. W ten sposób rośnie również niekompatybilność między ludzkością a systemem natury. Jeśli natura ludzka się nie zmieni, to destrukcyjna eksplozja jest tylko kwestią czasu.

Istnieje unikalny mechanizm, który może nam oszczędzić tego tragicznego losu i przenieść nas na nowy poziom interakcji, bezpieczniejszy i przyjemniejszy. Ten ratujący życie mechanizm jest opisany w mądrości Kabały i jest to metoda korygowania ludzkiej natury. Ogólnie rzecz biorąc, metoda ta opiera się na nauce i ćwiczeniu technik łączenia i komunikacji w małych grupach. Uczy również o integralnym systemie natury i sile, która łączy wszystkie części rzeczywistości w spójny, doskonale zbudowany mechanizm.

U podstaw całej przyrody leży całościowy system, w którym wszystko przebiega w połączeniu, doskonałości i harmonii. To najwyższe prawo natury, które wymaga miłości, nie podlega naruszeniu. W miarę jak podnosimy się ponad naszą egoistyczną naturę w kierunku miłości do innych, zmniejsza się dystans między nami a innymi, aż do momentu, gdy dosłownie jesteśmy w stanie poczuć wszystkich w sobie. Nasze oblicza psychiczne i emocjonalne łączą się harmonijnie; umysł i serce jednoczą się w linii środkowej, gdzie wszystko staje się integralne i powiązane.

Taki proces rozwoju może doprowadzić każdego z nas do wzniesienia się na poziom odczuwania prawdziwej miłości do innych, a wtedy jesteśmy w stanie zacząć kształtować nasze otoczenie tak, aby również wspierało ten cel. To transformacyjne przejście od niezależności do współzależności sprawi, że nasz świat nieszczęść wejdzie na poziom świata jutra, bliższego i bardziej opartego na współpracy, w którym cała ludzkość będzie się wznosić ku pozytywnej przyszłości.

Źródło: https://bit.ly/3N4TT9R


Nienasycony głód władzy u człowieka

Od zarania dziejów człowiek pragnął władzy. Od zarania dziejów walka o władzę zakłócała spokojne życie ludzi. Również dzisiaj głód władzy sieje spustoszenie i niszczy niezliczoną liczbę istnień ludzkich. Władza zmienia ludzi w tyranów. Nie możemy jej zabić, ale możemy ją wykorzystać w pozytywny sposób. Jeśli nie nauczymy się, jak to robić, zniszczy nas wszystkich. Można powiedzieć, że głód władzy jest podstawową cechą człowieka. Chcemy mieć kontrolę nad wszystkim, co nas otacza. Dotyczy to nie tylko bezlitosnych władców, ale każdego człowieka.

Głód władzy istnieje w nas od chwili narodzin. Spójrzcie, jak niemowlęta chwytają wszystko, czego może dosięgnąć ich ręka. To także jest pragnienie kontroli, posiadania. To jest podstawowy stan naszego pragnienia: chcieć posiadać i kontrolować wszystko, co widzę, podporządkować to sobie, tak abym to ja panował, a wszystko było mi podporządkowane. Innymi słowy, głód władzy zaczyna się od najbardziej podstawowych potrzeb i wzrasta do poziomu, na którym człowiek traci zdolność właściwego osądu z powodu obsesji władzy. Początkowe pragnienie jest naturalne, ale u ludzi przekształca się w zgubnego potwora.

Problem nie polega na tym, że czegoś chcemy, ale na tym, że nasze pragnienia rosną ponad poziom, na którym możemy je zrównoważyć. W końcu stają się one pragnieniem nie tylko zdobycia tego, czego chcemy, ale przede wszystkim uniemożliwienia innym zdobycia tego, czego chcą i zdania ich na moją łaskę.

Istnieją dwie podstawowe siły: przyciągania i odpychania. Przejawiają się one na każdym poziomie – fizycznym, biologicznym, emocjonalnym i moralnym. W całej przyrodzie przeciwieństwa się równoważą. U ludzi siła przyciągania rośnie z pokolenia na pokolenie i rośnie przez całe życie, aż w końcu nie można jej zrównoważyć i wymyka się spod kontroli. Aby zachować równowagę, którą w naturalny sposób zachowuje reszta natury, musimy nauczyć się, jak to robić.

Od wczesnych lat życia musimy uczyć dzieci o naturze ludzkiej, o tym, jak ją kontrolować, jakie cele powinniśmy sobie stawiać i jak je osiągać w sposób konstruktywny dla nas samych i dla społeczeństwa. Musimy pokazać dzieciom, które środowiska społeczne są dla nich dobre, a które nie, i dlaczego, a także pokazać im szkody, jakie może wyrządzić lekkomyślny egoizm.

Kiedy ludzie opanują swoje ego, mogą je wykorzystywać w sposób pozytywny i konstruktywny. Jeśli tacy ludzie mają pragnienie rządzenia, to po nauczeniu się, jak panować nad swoim ego, mogą stać się wielkimi władcami. Będą w stanie oprzeć się narastającemu ego, a zamiast mówić l’état, c’est moi (państwo to ja), jak mawiał Ludwik XIV, przywilej jakim obdarzyło ich społeczeństwo, będą przyjmowali z wielką pokorą, aby mądrze nim kierować.

W istocie, przywódca musi mieć wrodzone poczucie niegodziwości. Jeśli przywódca nie czuje, że są ludzie którzy wiedzą lepiej, są bardziej kompetentni, mają większe doświadczenie i mądrość, nic nie powstrzyma go przed staniem się tyranem. Jednak pokora i pewne poczucie niższości hamują ego i pozwalają liderowi pozostać uważnym, docenianym, a przede wszystkim troskliwym.

Źródło: https://bit.ly/3rNoqR2


Wolny i współzależny

„Człowiek rodzi się wolny, a wszędzie jest zakuty w kajdany” – powiedział kiedyś Jean-Jacques Rousseau. Kto nakłada na nas kajdany, które pozbawiają nas wolności? Oto jest pytanie. Czy jest to środowisko, czy my sami? A może to po prostu natura życia? Odpowiedź zależy od głębi naszej kontemplacji.

Od niemowlęctwa ludzie są zobowiązani do wykonywania różnych czynności. Dzieci rodzą się, są karmione i pielęgnowane według określonych metod właściwych dla ich rozwoju. Nawet jeśli nie chcą otrzymywać lekarstw, są im one podawane. Następnie są posyłane do przedszkola, do szkoły. Muszą wcześnie wstawać, organizować się w pośpiechu, trzymać się sztywnego planu dnia, słuchać rzeczy, które niekoniecznie je interesują, i odrabiać lekcje. Kiedy wychowujemy nasze dzieci i przygotowujemy je do życia, nie mają one swobody wyboru.

Ponieważ nawyk staje się drugą naturą, nie czujemy się jak w kajdankach. Przyzwyczailiśmy się do ustalonych granic i warunków i w ich obrębie czujemy się wolni. Nieświadomie po prostu pozwalamy, aby życie nami kierowało: studia, kariera, rodzina, status, sukcesy. Są tacy, dla których pytanie o wolność i niezależność rzeczywiście się pojawia. Po co ja właściwie żyję? Co jest istotą i sensem mojego życia? Samo kupno domu, samochodu, wyjazd na wakacje od czasu do czasu nie może być wszystkim w życiu. Nawet gdyby dokonano nowego odkrycia, jak przedłużyć życie w dobrym zdrowiu, czy dałoby mi to poczucie wolności i uczyniło mnie szczęśliwszym? To są ostateczne wielkie pytania, przed którymi każdy z nas w końcu stanie.

Nieszczęście w swej istocie wynika ze świadomości, że nasze życie jest ograniczone i pozbawione sensu, bez wielkiego i jasnego celu, który moglibyśmy osiągnąć. Dokładnie takie jest uczucie niewolnictwa, dosłownie. Jeśli w przeszłości ludziom udawało się jeszcze wyłączyć wewnętrzne pytania, poprzez zagłębianie się w różnego rodzaju mistycyzmy i religie, to dziś coraz rzadziej jest to możliwe. Przestało to być skuteczne. Są tacy, którzy uważają, że być wolnym to znaczy być niezależnym i nie musieć polegać na innych. Czy coś takiego jest w ogóle możliwe? Niezależnie od tego, czy jestem pracownikiem najemnym, czy samozatrudnionym, przedsiębiorcą, młodszym pracownikiem czy członkiem zarządu, wciąż jestem zależny od wielu czynników, które mnie ograniczają.

A gdybym mógł uciec od wszystkich zależności od innych i ograniczeń na bezludną wyspę, siedząc na plaży, która należy tylko do mnie, sam na sam, to czy byłbym określany jako wolny? Przecież w każdej chwili rodziłyby się we mnie nowe pragnienia, które zmuszałyby mnie do dążenia aby je spełnić za wszelką cenę. Tak więc, gdy zagłębiamy się w zagadnienie wolności, odkrywamy, jak mgliste jest to pojęcie. Życie ma jednak swoją własną dynamikę, a my z roku na rok się rozwijamy. Prędzej czy później, nawet gdyby wszystkie nasze potrzeby materialne zostały zaspokojone, a na świecie panowałaby obfitość wszystkiego, zaczęłoby nas dręczyć pytanie: „po co żyjemy?”.

W końcu każdy z nas odkryje, że wolność osobistą można osiągnąć jedynie poprzez budowanie nowego rodzaju relacji między nami: dobrych, nieskończonych wzajemnych relacji. Ewolucja kieruje nas, rasę ludzką, ku takiemu integralnemu połączeniu, a w ramach tego połączenia odkryjemy dla siebie zupełnie nowy rodzaj życia. Podobnie jak dzieci, które z radością biegają po domu obok matki, o której wiedzą, że się nimi zaopiekuje i przygotuje dla nich wszystko, co dobre, tak i w nas będzie rosło poczucie wolności, gdy będziemy rozwijać miłość i bliskość w relacjach między nami. Urośnie pewność, że nie będę musiał bronić się przed tobą, a ty przed mną; moje serce będzie otwarte na ciebie, a twoje na mnie.

Prawdziwa ludzka więź wzajemnej troski i uwagi uwolni nas od martwienia się o siebie, od stresu, problemów i zmagań. Siła miłości i dawania wypełni całe stworzenie, a jest to integralna siła, która łączy wszystkie części przyrody w cudowną, bezszwową tkaninę zapewniającą ostatecznie spełnioną egzystencję.

Źródło: https://bit.ly/3McF5Fq


Dlaczego potrzebujemy tak wielu ludzi na świecie

Na początku XX wieku światowa populacja liczyła około dwóch miliardów ludzi. Dziś jest to około ośmiu miliardów. Z tych ośmiu miliardów większość jest uboga, a ponad miliard ludzi jest niedożywiona i żyje głodując. Zapewnienie tak dużej liczbie ludzi przyzwoitego poziomu życia wydaje się zbyt potężnym zadaniem dla Ziemi. Co więcej, każdego dnia coraz więcej botów, robotów i automatów zastępuje pracę ludzi podczas gdy ludzkość produkuje wystarczająco dużo, aby zapewnić wszystkim dostatek. Więc pojawia się pytanie, dlaczego potrzebujemy tak wielu ludzi. Czy Ziemi i ludzkości nie byłoby lepiej, gdyby było nas na przykład tylko cztery miliardy?

Prawda jest taka, że nie byłoby nam lepiej; byłoby nam znacznie gorzej. Istnieje dobry powód wykładniczego wzrostu populacji ludzkości w ciągu ostatnich stu lat.

Kiedy patrzymy na ludzi, widzimy twarze i ciała, istoty ludzkie, i nic więcej. Prawda jest jednak o wiele bardziej skomplikowana i złożona. Spróbuj wyobrazić sobie jakiekolwiek zwierzę bez powiązania go ze środowiskiem, w którym żyje, a przekonasz się, że jest ono stracone. Kształt, kolor, zachowanie, wielkość, długość życia i każdy inny aspekt jego istnienia wynika ze środowiska, w którym żyje. Zwierzęta nie są odizolowane od swojego środowiska; polegają na nim, kierują się jego prawami, a jednocześnie tworzą środowisko, które je utrzymuje i którego są częścią.

Ludzie również tworzą system. Myślimy o sobie jako o odizolowanych jednostkach, ale w rzeczywistości jesteśmy częścią globalnej społeczności ludzkiej. My wpływamy na nią, a ona na nas i prawie wszystko, co dotyczy królestwa zwierząt, dotyczy również nas.

Istnieją tylko dwie różnice między zwierzętami a ludźmi, tym niemniej są to różnice fundamentalne. Pierwsza to taka, że w przeciwieństwie do zwierząt, ludzie są z natury podli i egoistyczni. Drugą jest to, że nasze pragnienia rosną i nasilają się, podczas gdy pragnienia zwierząt pozostają w dużej mierze niezmienne. Podczas gdy my zawsze i bez końca dążymy do zwiększenia ilości posiadanych pieniędzy i władzy, u zwierząt stan nasycenia jest jednocześnie stanem zadowolenia.

Co gorsza, z pokolenia na pokolenie stajemy się coraz bardziej chciwi, dominujący i narcystyczni. Z kolei „aspiracje” zwierząt nie zmieniają się z pokolenia na pokolenie: daj im wystarczająco dużo trawy lub zwierzyny, a będą szczęśliwe.

Powodem, dla którego nasze pragnienia rosną, podczas gdy pragnienia zwierząt pozostają niezmienne, jest to, że zwiększone pragnienia sprawiają, że przyspieszamy nasz rozwój. W końcu przeznaczeniem dla ludzi nie jest jedynie fizyczne postrzeganie istnienia, ale do przenikania przez nie i dostrzegania powiązań i współzależności między nami wszystkimi nie tylko intelektualnie, jak to tutaj wyjaśniam, ale także przy użyciu zmysłów, tak jak postrzegamy świat fizyczny, jeśli nie bardziej.

Nasze nieustanne pragnienie poszukiwania, badania, odkrywania i uczenia się wynika z dążenia do poznania najgłębszych poziomów rzeczywistości. Wiedza ta jest wyłącznym przywilejem ludzi, ponieważ tylko ludzie rozwijają tak głębokie pragnienia.

W miarę jak nasze pragnienia rosną, musimy nauczyć się kierować je w stronę odkrywania celu i struktury życia. Nowe pragnienia pojawiają się najpierw na podstawowym poziomie i musimy je kultywować, podnosić do poziomu, na którym wzbogacą nasze postrzeganie rzeczywistości.

Ponieważ te pragnienia są tak intensywne, potrzebujemy więcej osób, aby „dzielić ciężar”. Jak już zostało powiedziane, choć czujemy się odizolowani, w rzeczywistości jesteśmy jednym systemem. Wszystko, co wydaje nam się nasze własne, jest w rzeczywistości częścią systemu ludzkości i cała ludzkość to dzieli ze sobą. Dlatego nasze pragnienia również nie są osobiste, mimo że tak je odczuwamy.

Za każdym razem, gdy podnosimy jedno pragnienie z poziomu cielesnego na wyższe poziomy percepcji, wywieramy wpływ na całą ludzkość. A za każdym razem, gdy umiera człowiek, ciężar wyniesienia naszego wspólnego pragnienia staje się cięższy dla nas wszystkich.

Dlatego właśnie życie każdego człowieka jest cenne. Decyduje ono o tempie rozwoju całej ludzkości. Gdybyśmy zdawali sobie sprawę z tego, jak głęboko jesteśmy ze sobą powiązani i jaką krzywdę wyrządzamy, źle traktując innych ludzi, gdybyśmy czuli, jak jest naprawdę – że sami siebie torturujemy – nie odważylibyśmy się źle traktować siebie nawzajem ani pozostawić bez obdarzenia troską nawet jednej osoby.

Źródło: https://bit.ly/3C7cHRg


Nowe spojrzenie na ewolucję

Przez wiele dziesięcioleci uczono nas, że ewolucja jest przypadkowa, że mutacje po prostu się zdarzają i te, które najbardziej przyczyniają się do przetrwania gatunku, pozostają, podczas gdy inne znikają. Ale nauka stopniowo przyznaje, że ewolucja nie jest przypadkowa, lecz ukierunkowana.

Dla przykładu, naukowcy w jednym z badań, które koncentrowały się na małym, kwitnącym chwaście zwanym rzeżuchą talerzową, stwierdzili: „Okazuje się, że mutacja jest bardzo nieprzypadkowa i to nieprzypadkowa w sposób, który przynosi korzyści roślinie. To zupełnie nowy sposób myślenia o mutacji” – podsumowują.

Inne badanie, w którym badano mutację hemoglobiny chroniącą przed malarią, wykazało, że pojawia się ona częściej u ludzi z Afryki, gdzie malaria jest powszechna, niż u ludzi z Europy, gdzie występuje rzadko. „Mutacje przeciwstawiają się tradycyjnemu myśleniu” – powiedział główny badacz. „Wyniki sugerują, że złożone informacje, które są gromadzone w genomie … wpływają na mutacje, a zatem specyficzne dla mutacji wskaźniki powstawania mogą odpowiadać … na określone presje środowiskowe”.

Jeśli spojrzymy jeszcze głębiej niż na pozorne zjawiska, zauważymy, że środowisko również ewoluuje w określonym kierunku: w kierunku rosnącej integracji. Ewoluujemy w kierunku stanu, który już istnieje, choć go nie dostrzegamy. Jest to stan, w którym gatunki są oddzielone od siebie, ale w harmonii z całym stworzeniem.

Ziemia jest zrównoważonym systemem. Jego części są w doskonałej harmonii między sobą, co gwarantuje przetrwanie ziemskich roślin i zwierząt. Na pierwszy rzut oka, nie powinno być ewolucji. Jeśli wszystko jest doskonałe i harmonijne, to nie powinno być żadnych zmian w gatunkach.

Powodem, dla którego ewolucja wciąż zachodzi, pomimo równowagi pomiędzy wszystkimi stworzeniami, jest to, że w każdym stworzeniu kryje się pragnienie ciągłego ulepszania swojego stanu osobistego. Im bardziej rozwinięte jest stworzenie, tym bardziej intensywne jest jego pragnienie. W ludzkości to pragnienie przejawia się jako egoizm i narcyzm, jako pragnienie kontroli, bycia lepszym, nawet boskim. W królestwie zwierząt i roślin wyraża się ono w nieustannym wysiłku wzmacniania się przeciwko swoim naturalnym wrogom, ale nie w pragnieniu dominacji i kontroli. Dlatego na każdym poziomie, oprócz poziomu ludzkiego, równowaga pozostaje, choć jest dynamiczna i ewoluuje.

W ludzkości główna „ewolucja” dotyczy naszej percepcji, a nie naszych ciał, chociaż zmiany fizyczne również w nas zachodzą. W miarę jak nasze rozumienie świata ewoluuje, nasze postrzeganie rzeczywistości zmienia się i staje się bardziej zgodne z wzajemnie połączonym światem wokół nas.

Ponieważ natura jest całkowicie zintegrowana, a wszystkie jej części są ze sobą nierozerwalnie splecione, społeczeństwo ludzkie również staje się coraz bardziej połączone i współzależne. W związku z tym na przestrzeni wieków osady rozrastały się od koczowniczych klanów do osiedli miejskich, miasteczek, państw i imperiów.

Wraz ze wzrostem wielkości osiedli, staliśmy się coraz bardziej współzależni ekonomicznie, w dostarczaniu żywności, edukacji i w każdym innym aspekcie naszego życia. Obecnie cały świat stał się połączony do tego stopnia, że nawet całe kraje, w tym supermocarstwa takie jak Chiny czy Rosja, nie są w stanie utrzymać się same. Globalizacja sprawiła, że cały świat stał się jedną wioską, której mieszkańcy niechętnie akceptują swoich sąsiadów i nieustannie ścierają się ze sobą.

Rozwój społeczeństwa ludzkiego w kierunku coraz większej integracji nie jest przypadkowy. Ponieważ żyjemy w zintegrowanym wszechświecie, gdzie wszystko jest ze sobą połączone i współzależne, my również rozwijamy się w tym samym kierunku. Właśnie dlatego, pomimo wszystkich naszych wysiłków, aby przewyższyć innych, w końcu nadal jesteśmy zależni od wszystkich innych, a żaden kraj nie może utrzymać swojej przewagi w nieskończoność. Wbrew naszej woli, jesteśmy wciągani do współpracy.

Ale nasza ewolucja w kierunku współzależnego społeczeństwa ma cel wyższy niż samo społeczeństwo. Ma ona na celu ukazanie nam współzależności całego stworzenia, że wszystko jest harmonijne i wszystkie elementy stworzenia uzupełniają się wzajemnie. Ostatecznym wynikiem naszej ewolucji jest pełna świadomość wszechświata, w którym istniejemy, na wszystkich jego poziomach: fizycznym, mentalnym i duchowym.

Jeśli dobrowolnie skierujemy się w stronę spójności i współpracy, szybciej i mniej boleśnie zbliżymy się do ostatecznego celu. To jest jak płynięcie z prądem, w przeciwieństwie do prób płynięcia pod prąd, jak to się teraz dzieje. Jest to beznadziejne i bolesne.

Brzeg, który czeka na nas w dole strumienia jest pogodny i spokojny. Jeśli popłyniemy w jego kierunku, dobrowolnie zwiększając naszą współpracę i wzajemną troskę, dotrzemy do tego przyjaznego brzegu łatwo, szybko i przyjemnie. Jeśli będziemy się opierać, to i tak tam dotrzemy, bo nie możemy płynąć w górę rzeki, ale dotrzemy tam dopiero wtedy, gdy będziemy wyczerpani, pokonani i udręczeni.

Źródło: https://bit.ly/3JuXvA4


Po lewej, po prawej, ale zawsze do przodu

Mieliśmy nazizm i mieliśmy komunizm, mieliśmy socjalizm i mieliśmy kapitalizm. Mieliśmy Autokrację, mieliśmy Demokrację, mieliśmy monarchie i mieliśmy republiki. Życie składa się z przeciwieństw: lewa, prawa, słońce, księżyc, gorąco, zimno, zima, lato, nienawiść, miłość, radość i smutek. Bez jednego z nich nie byłoby drugiego; bez żadnego z nich nie byłoby istnienia. Ale jeśli istniejemy, to znaczy, że mamy jedno i drugie.

Życie nie jest statyczne; ono ciągle ewoluuje, ciągle idzie do przodu. Życie rozwija się, warstwa po warstwie. Kiedy pojawia się nowa warstwa, jej dwa przeciwieństwa manifestują się, walczą ze sobą przez jakiś czas, a w końcu uznają, że żadne z nich nie może istnieć bez drugiego, więc tworzą więź. Dalej ta więź staje się podstawą do powstania następnej warstwy z kolei.

Życie nie jest statyczne; ono ciągle ewoluuje, ciągle idzie do przodu. Życie rozwija się, warstwa po warstwie. Kiedy pojawia się nowa warstwa, jej dwa przeciwieństwa manifestują się, walczą ze sobą przez jakiś czas, a w końcu uznają, że żadne z nich nie może istnieć bez drugiego, więc tworzą więź. Dalej ta więź staje się podstawą do powstania następnej warstwy z kolei.

Kiedy wszystkie fizyczne warstwy ewolucji są już obecne, zaczyna wyłaniać się zestaw warstw subtelniejszych przeciwieństw. To jest sfera ludzi. Na poziomie ludzkim, warstwy nie są fizyczne, ale intelektualne, emocjonalne, ideologiczne i duchowe. Jednak zawsze obowiązuje ta sama zasada: nie ma innej. Ideologie, szkoły i praktyki zawsze występują w parach przeciwieństw. Czasami manifestują się one jednocześnie, a innym razem naprzemiennie, ale jeśli jest jedna, to jest, była lub będzie druga.

Teraz, wojna i pokój są unikalną parą przeciwieństw. Nie mają one określonego miejsca w ewolucji rzeczywistości. Zamiast tego, manifestują się na każdej warstwie. Wojna reprezentuje początkowe etapy warstwy, kiedy strony nie zgadzają się z istnieniem drugiej, a pokój reprezentuje etap, w którym akceptują, a w końcu witają i wspierają się nawzajem. Kiedy obie strony rozumieją, że druga jest niezbędna, zmieniają swoje nastawienie do niegdyś przeciwnika, który staje się tolerowany, akceptowany i mile widziany, aż do momentu, kiedy obie strony tworzą więź. Ta więź z kolei staje się podstawą do powstania następnej warstwy, w której proces ten powtarza się.

Tak na marginesie, hebrajskie słowo oznaczające „pokój” to shalom. Szalom nie oznacza braku wojny, ale raczej wywodzi się ze słów hashlama [akceptacja lub dopełnienie] i shlemut [całość]. Dlatego początkowym etapem każdej nowej warstwy w rzeczywistości jest wojna, czyli walka o dominację, a jej dopełnieniem jest ustanowienie pokoju, który oznacza akceptację współzależności między stronami i późniejszą więź, jaką one tworzą.

Każda drużyna sportowa i każda jednostka wojskowa wie, jak ważna jest więź między jej członkami. Więź, którą tworzą, często stanowi różnicę między zwycięstwem a porażką, między życiem a śmiercią. Dla społeczeństwa równie ważne, jeśli nie ważniejsze, jest zaprowadzenie pokoju, czyli wzajemna akceptacja wewnętrznych sprzeczności i przeciwieństw oraz wytworzenie między nimi więzi. Praca w tym kierunku synchronizuje społeczeństwo z resztą natury, z „napędem” rzeczywistości.

Obecnie ludzie walczą ze sobą na śmierć i życie aż do wyczerpania i niechętnie akceptują istnienie drugiej strony. Czy można się dziwić, że życie wydaje się być ciągiem udręk? Pomyśl, jak wyglądałoby życie, gdybyśmy byli świadomi mechanizmu powstawania i ostatecznego łączenia się przeciwieństw. Nasze życie nie tylko posuwałoby się naprzód i rozwijało nieskończenie szybciej i zupełnie bezboleśnie, ale każda chwila byłaby świętem. Nie doświadczalibyśmy przeciwieństw jako niezgody, ale jako trampoliny, na której im niżej się zapadamy w chwilach walki, tym wyżej skaczemy w chwilach spokoju. Czy jest jakieś dziecko, które nie lubi skakać na trampolinie? A kiedy już znajdziemy się na szczycie skoku, będziemy oczekiwać i cieszyć się z kolejnego zejścia, wiedząc, że doprowadzi nas ono do kolejnego skoku, jeszcze wyżej niż poprzednio.

Okazuje się, że różnica między społeczeństwem ponurym i zniechęconym, a takim, które jest żywe i radosne, polega jedynie na świadomości i zrozumieniu postępu rozwoju. Im bardziej ludzie rozumieją, jak działa rzeczywistość, tym bardziej będą patrzeć na życie z pozytywnej i konstruktywnej perspektywy i tym bardziej będą szczęśliwi. Jeśli chcecie widzieć swoich bliskich szczęśliwymi, jeśli chcecie żyć w spójnym społeczeństwie, w którym ludzie dążą do zjednoczenia, przekażcie im te słowa, niech wiedzą o zasadzie pokoju, o zasadzie uzupełniania się przeciwieństw, która prowadzi całą rzeczywistość po lewej, po prawej ale zawsze do przodu.

Źródło: https://bit.ly/3etTL3E