Ynet: Kto stoi za następną światową rewolucją?

Kto stoi za następną światową rewolucją?

Niekończące się zamachy terrorystyczne, przebudzenie radykalnego islamu, wygaśnięcie Unii Europejskiej, pogłębiająca się polaryzacja sektorów i obozów – zgodnie z wszystkimi objawami, świat rozpada się na części. Konieczne jest, aby zrozumieć ten proces, aby przygotować się do zmian i zapobiec przyszłym katastrofom.

Z reguły wymaganie zmian pochodzi od pewnej klasy ciągnącej masy za sobą do jasnego celu. Jednak nie każdy przewrót rodzi prawdziwą rewolucję.

Dzieje się tak tylko wtedy, kiedy w społeczeństwie udaje się ustanowić nowe relacje, wymagające reorganizacji społecznej struktury i jego instytucji. Jeśli podobne zmiany przybrałyby trwały charakter, wtedy możemy powiedzieć, że rewolucja powiodła się.

Tym bazowym kryterium, w historii faktycznie sprawdzała się większość wielkich rewolucji: Amerykańska, Francuska, Październikowa, „Wiosna Ludów” w Europie i „Arabska wiosna” na Bliskim Wschodzie…

Ale co zrobić, jeśli rewolucje, powstania i kryzysy zmieniają oblicze społeczeństwa, a my po raz pierwszy nie mamy żadnej możliwości, aby kontrolować to, co się wydarza. Co, jeśli świat rozpada się na naszych oczach i ani jedna z tendencji nie prowadzi do wyjścia z impasu? Co, jeśli ludzkość pogrąża się w chaosie na tle stałego upadku światowego porządku, ustanowionego po II wojnie światowej?

Światowy alarm

Ten dramat nie zna granic, on rozgrywa się jednocześnie na różnych scenach, w różnych scenariuszach, choć w rzeczywistości fabuła jego jest niezmienna. Opowiada historię o niedających się pogodzić sprzecznościach jedynego świata. Za dekoracje służy jej rozrywająca się tkanina przemijającej epoki, motywem przewodnim jest starożytne barbarzyństwo, połączone z nowoczesną ignorancją.

Wydarzenia przyspieszają: terror w Europie wywołujący prawicowo-nacjonalistyczną reakcję, „Brexit” świadczący o zbliżającym się końcu UE, czystka w Turcji po próbie przewrotu, fale wschodnich imigrantów, zalewające zachodni brzeg i przedwyborcza kampania w Stanach Zjednoczonych, która nigdy do tej pory nie była przeprowadzona na takim niskim poziomie i która obnażyła tak głęboki rozłam między ludnością i elitą.

Globalna niestabilność – częściowo naturalna, częściowo sztuczna – prowadzi do chaosu, w którym przyczyny i skutki tracą oczywisty przedtem wzajemny związek. I choć „wielcy tego świata” próbują osiodłać tę falę, staje się coraz wyraźniejsze, że jest to zbyt trudne dla nich.

Nauki społeczne, w tym ekonomia, nigdy nie były dokładne, a dzisiaj, w wirze przemian, one przejawiają swoją niedoskonałość w pełnej mierze. Niemożliwe jest przewidzieć rozwój wydarzeń, niemożliwe jest, aby przemyśleć strategię na dłuższy czas, niemożliwe jest przyjąć budżet i sporządzić państwowe programy z szacunkiem na przyszłość. Przyszłość jest teraz zbyt niejasna i kontury trzeciej wojny światowej już stają się wyraźne.

W tych warunkach wszelkie sojusze, aliansy, porozumienia i konwencje mogą być naruszane w imię krótkoterminowych zysków, w najbardziej nieodpowiednim dla nas momencie. Każdy sam za siebie – to jest główna dewiza współczesności. Powstrzymujących faktorów jest coraz mniej, a przyczyn dla zerwania, wręcz przeciwnie, coraz więcej.

I dlatego nie ma nic ważniejszego, niż wznieść się nad codziennymi sprawami i spojrzeć na ogólny obraz. Tylko on pomoże nam dogadać się, a nie gryźć się ostatecznie. Ponieważ chaos w rzeczywistości – to nie jest brak bazowych tendencji, a niezdolność ich zobaczenia. I jesteśmy krótkowzroczni właśnie dlatego, że gramy osobno, próbując wydostać się kosztem innych.

Od liniowości do globalności

Rzecz w tym, że w naszej grze teraz działa nowy czynnik – globalna nierozerwalna sieć  wzajemnych relacji, przekształcająca każdy element w nieodłączną część całości. W konsekwencji, ani jedne osobiste zdarzenie, ani jeden konflikt, ani jeden problem czy nawet kompleks problemów, nie należy rozpatrywać oddzielnie. Wszystko jest połączone ze wszystkim. I chociaż my jeszcze do tego nie przyzwyczailiśmy się, jednak istnieje dobry przykład – ludzki organizm, jednolity w swojej podstawie i pozbawiony jakiegokolwiek podziału.

Często pod globalizacją rozumie się międzynarodową współpracę w finansowej i komercyjnej sferze, ekonomiczne więzi, łączące cały świat w złożony kłębek sprzeczności. Jednak to wszystko skutki. Prawdziwa globalność leży głębiej – w relacjach międzyludzkich, w niezmiennych zasadach rozwoju, w splocie pasji i pragnień, w naszej wewnętrznej ogólnoludzkiej sieci. My rozrywamy ją nadaremnie obojętnością, wyobcowaniem i nienawiścią, a ona coraz bardziej natarczywie i surowo domaga się od nas nowych stosunków, opartych na wzajemnym poręczeniu.

Ona wymaga nowej społecznej koncepcji, nowej nauki o społeczeństwie: nie ma więcej VIP-ludzi i nikczemnych, ważnych szyszek i outsiderów, bardziej ważnych i mniej ważnych, mniej równych i więcej równych – ani wśród ludzi i ani wśród państw. W globalnym, zamkniętym systemie istnieją inne reguły gry: mamy wspólne interesy i równe stosunki, troszczymy się o wszystkich i nikogo nie pozostawiamy na pastwę losu – to znaczy, własnego egoizmu.

Nie możemy uciec od tych nakazów czasu. I mimo, że pogrążyliśmy się w starym, mimo że wszyscy jeszcze sprzeciwiamy się temu, ale nowe mimo wszystko przyjdzie, globalność zaciśnie nas w kleszczach, i od nas zależy tylko, jak bardzo będziemy na to gotowi. Gotowi przyjąć nowe kanony wzajemnych relacji i działać zgodnie z nimi.

„Gdy wszyscy mieszkańcy świata jednogłośnie zgodzą się wykorzenić egoizm i działać na rzecz innych, wtedy znikną wszystkie troski i każdy będzie bezpieczny w zdrowym i pełnowartościowym życiu. Jednak dopóki każdy pozostaje egoistą, to powstają wszelkiego rodzaju niepokoje, cierpienia, wojny i rozlewy krwi, przed którymi nigdzie nie można się ukryć“- Baal HaSulam, czołowy kabalista XX wieku, „Przedmowa do Księgi Zohar”

Nasz naturalny pogląd na świat przez długi czas popychał postęp do przodu i dlatego wydawało się nam to całkiem racjonalnym. Ale teraz, gdy on nie działa, my nadal jeszcze trzymamy się go z przyzwyczajenia, zamiast dostosować się do praw globalnego świata. Ten dysonans rośnie, zaostrza się powodując kryzysy i prowadzi nas wszystkich do wielkiego nieszczęścia.

I co dalej? Można poczekać na następny bełkot światowych liderów, robiących dobrą minę do złej gry. Albo dokonać rewolucji, bezkrwawej i uzasadnionej. W jaki sposób? Zgodnie z instrukcją.

Instrukcja obsługi jednego świata

Przestajemy dzielić wszystkich na swoich i obcych, na prawych i winnych. Odrywamy wzrok od narzuconych wskazówek, rozglądamy się dookoła. Przyzwyczajamy się do nowego systemu preferencji, przestajemy kwestionować to co oczywiste.

Nie, to nie znaczy zgadzać się z tym, co nam się nie podoba. Oznacza to przyjąć nową sytuację jako fakt i zacząć działać, biorąc pod uwagę prawa globalnego świata. Do uzasadnionej, efektywnej i bezbolesnej społecznej rewolucji, potrzebne jest tylko jedno – zakończyć z bezmyślnymi, w istocie swojej relacjami, które wznieśliśmy na piedestał.

Wszystkie poprzednie rewolucje były naturalne, one wynikały z aktualnych i zrozumiałych przyczyn. Dziś jest inaczej: okoliczności, jakby wprowadzają nas w sytuacje bez wyjścia. Coś dojrzało, ale my nie rozumiemy co. Tak więc, stały się aktualnymi nowe społeczne relacje: między każdym z każdym, między małżonkami, między pokoleniami, między pracownikami i pracodawcami, między bankierami i przemysłowcami, między politykami i obywatelami.

Lecz nie jesteśmy gotowi rozstać się z utartym egoistycznym podejściem, z niekończącym się zarabianiem na innych. Paradoksalnie, ale nas „zaciska” nie nowy etap, a stary, odmawiający odejść. Nasze społeczeństwo więcej nie odpowiada realiom dnia.

Tak samo w swoim czasie rozbiła się komunistyczna idea, jak również rozbił się amerykański sen, tak też z trzaskiem rozpada się na części Unia Europejska. Każdy system, w tym społeczno-ekonomiczny, jest bezpośrednią konsekwencją naszych relacji. I jeśli on obumiera, to lepiej odprawić go w pokoju w annały historii i położyć podstawę pod nowy.

Ten punkt przewrotu, punkt nowego wzniesienia ludzkości zależy nie od „tradycyjnej”, radykalnej rewolucji, a od rewolucji świadomości, od transformacji koncepcyjnej, od tego ducha, którym wypełnimy przestrzeń między nami, między naszymi sercami.

To rewolucja serc, gotowych wreszcie połączyć się. Skok z wąskiego światka ograniczonego własnymi potrzebami, w szeroki świat obdarzania, gdzie nasza samorealizacja nie zna granic.

Nie odkładaj na jutro tego, co do jutra nie dożyje

„Cieszę się, że urodziłem się w takim pokoleniu, kiedy już można ujawniać naukę Kabały. Przecież zależy to nie od genialności samego naukowca, a od stanu, w którym znajduje się pokolenie“. Baal HaSulam

Właśnie nasze pokolenie indywidualistów zdolne jest rozsądnie i świadomie wkroczyć na drogę jedności i wzajemnej gwarancji. Po wyczerpaniu zasobów dobrobytu konsumpcyjnego, po wypróbowaniu wszystkich innych scenariuszy, widzimy że świat nie nagnie się do nas, jakbyśmy tego nie chcieli. Dla zjednoczonego świata obce są konflikty, w jednym systemie nie ma niezgód – tylko współpraca i wzajemna pomoc. W przeciwnym razie rozpad zniszczy wszystko.

O tym mówi Kabała, nauka integralnego zjednoczenia ludzkości, dająca jedyną godną odpowiedź na wyzwania epoki. Obecny kryzys opisany jest w niej, jako przełomowy moment, po którym nastąpi rozkwit prawdziwych międzyludzkich relacji.

Jeśli mimo wszystko nie będziemy gotowi, jeśli nie zechcemy dorosnąć, jeśli od wprowadzania zmian, pokolenie będzie preferować swoje przestarzałe prawdy, to stara epoka nie przerodzi się w nową, a zmierzy się z nią w beznadziejnej walce. Wtedy, w miejsce rewolucji ducha i świadomości oczekuje nas wycofanie do najbardziej odrażających form relacji, konfliktów i wojen. A cena ta jest zbyt wysoka.

Dziś możemy podnieść się prawie bez upadku. Ale, jeśli odłożymy wznoszenie się na jutro, to ryzykujemy rozpoczęcie go od dna.

Źródło: Ynet dniu 02.08.16 http://www.ynet.co.il/articles/0,7340,L-4836230,00.html