W środku pomiędzy Stwórcą a światem

каббалист Михаэль ЛайтманPytanie: Dlaczego tak trudno jest zrozumieć jak, samo w sobie, działa połączenie?

Odpowiedź: Jest nam trudno wykonywać takie działania, ponieważ od samego początku podchodzimy do nich w egoistyczny sposób. Patrząc na świat, na grupę, na siebie samego, nie mogę wyłączyć swojego rozumu i zacząć analizować sytuację na zimno za pomocą zewnętrznego umysłu.

Przede wszystkim musimy zrozumieć, jak należy postępować, co jest konieczne. Stwórca chce doprowadzić mnie do naprawy świata. „Świat” to cała rzeczywistość, która otwiera się przede mną. Dlatego powinienem zachowywać się w stosunku do niej w odpowiedni sposób i zintegrować się w społeczności, pośród takich ludźmi, którzy w danym momencie również znajdują się w egipskim wygnaniu na podobnym poziomie – chociaż nie w końcowej fazie, jednak na dość zaawansowanych etapach.

Ludzie czują już beznadziejność, przewidują koniec starego świata, są konfrontowani z problemami ekologicznymi, wojnami, głodem, samobójstwami, desperacją, itd.. I to właśnie oznacza dla nich „Egipskie wygnanie” – wygnanie z wszelkiego dobra, które było wcześniej, w bezradność.

Dawniej człowiek zajmował się kolejno różnymi sprawami, koncentrował się na jednej rzeczy, a później na innej, odnajdując w ten sposób spokój duszy. A teraz nie wie, co ze sobą zrobić, w czym odnaleźć ukojenie. Rodzina i dom nie sprawiają mu żadnej radości i nie przynoszą odpoczynku, dzieci nie wnoszą nadziei na coś dobrego, praca również nie przynosi zadowolenia i perspektyw na przyszłość. Wiara w odpoczynek na emeryturze staje się coraz bardzie złudna – nie jesteśmy już pewni, czy na starość będziemy mieć zagwarantowane schronienie i chleb. Ludzie żyją w niepewności: całe życie wpłacają pieniądze na jakieś fundusze, lecz czy kiedykolwiek otrzymają je z powrotem? A to jest tylko część problemów.

Kiedy więc dążymy do zbliżenia ze Stwórca, czy bierzemy pod uwagę to, czego On chce, zamiast tego, czego sami chcemy? Stwórca pragnie naprawy świata. Czy zwracamy się do ludzi, kierujemy uwagę na ich pragnienia, troszczymy się o nich? Nie jestem pewien. Czy w wystarczającym stopniu wychodzimy do ludzi, którzy, nawiasem mówiąc, odczuwają wygnanie o wiele bardziej intensywnie niż my? Czy dotyka nas ich wygnanie, ich materialne cierpienie? I czy włączamy je na naszym stopniu w duchowe cierpienie?

Bo jeśli wyższe Światło rozprzestrzeni swój wpływ na nich przez nas, wówczas ludziom będzie się działo lepiej. I właśnie to musi zrobić cześć świata, nazywana „Izrael” – być „Światłem dla narodów świata”, dla tych wszystkich, którzy nie mają najmniejszego kontaktu ze Światłem. Muszę być dla nich „adapterem”, wysłannikiem. Czy jest to najważniejszą rzeczą dla mnie?

Stwórca chce przynieść im Światło i postęp, a ja spełniam jedynie rolę pośrednika. Muszę przyjąć ich pragnienia, przekształcić je na poziomie mojej potrzeby zjednoczenia w Światło, które prowadzi z powrotem do źródła, i przekazać do góry dokładnie tą prośbę, a nie moje własne potrzeby i wymagania. To właśnie jest praca w obdarowywaniu.

Czy postępujemy w ten sposób? Czy właściwie rozważamy ważność i z uwagą przyjmujemy pragnienia ludzi? Obliczenia zaczynają się od najniższego stopnia, a nie środkowego. Prawdziwe pragnienie jest ukryte w świecie, a my nasze pragnienie aby stać się jedynie częścią całości otrzymaliśmy od Stwórcy.

Zanim przyjmiesz od ludzi ich pragnienia, musisz połączyć się z przyjaciółmi. Bo inaczej po co potrzebne ci to zjednoczenie? Na co? Dla kogo jest przeznaczone twoje przyszłe obdarowywanie? Bez pragnienia świata nie masz powodu, by do tego dążyć. Stwórca nie potrzebuje twojego darowania, On nie potrzebuje niczyjej łaski.

Przyjemność możesz Mu sprawić tym, że przekażesz dalej w dół Jego Światło, jeżeli uda się przekonać ludzi, że muszą się zmienić. Wtedy wzmocnisz w nich każdą najmniejszą zmianę i wzniesiesz do Stwórcy, tworząc połączenie z dołu do góry. Będziesz wzrastać z ich małego poziomu aż do Jego wysokiego stopnia i zajmiesz miejsce w środku. Bez połączenia tych dwóch końców po prostu bawisz się w coś, co jest bezzasadne i oparte wyłącznie na egoizmie.

Pytanie: Co robimy źle? Przecież staramy się przekazać nasze przesłanie dla świata.

Odpowiedź: Z tego wniosek, że nie jesteśmy wystarczająco pochłonięci pragnieniami świata, aby działać na ich podstawie. W efekcie pozostaje nam „fikcyjne”, bardzo formalne wrażenie wykonanej pracy. Wszystko jest dokładnie odwrotnie: chcemy iść do przodu i wykorzystujemy ludzi jako środek, zamiast być środkiem dla ich postępu i przynieść im to, co Stwórca chce im dać. Wszystko odwracamy: ze sług stajemy się panami sytuacji. Stwórca zależy od nas, ludzie zalezą od nas, a my stoimy w środku i patrzymy na nich.

Nie chodzi tu o działania, lecz o naszą postawę. Dla nas musi być ważne pragnienie Stwórcy i pragnienie świata. Właśnie z tych pragnień musimy formować nasze własne pragnienie, które będzie wtedy prawidłowym rezultatem. Ponieważ „Izrael” odnosi się do poziomu Biny, a ona nie ma nic własnego. Jej górną częścią jest Keter, a jej dolna część to Malchut. W środku jest tylko przedział. Jak można połączyć jedno z drugim? To właśnie my musimy być tym łącznikiem, innych aktywów nie mamy.

Z lekcji  do artykułu Rabasza, 05.04.2012