Artykuły z kategorii

Dlaczego Stwórca ukrywa się przed nami

каббалист Михаэль Лайтман Wirtualny kongres. Lekcja numer 3

Powiedziano: „Wy Mnie stworzyliście”. Ale jak to jest możliwe, jeżeli Stwórca jest jedyną siłą istniejącą we wszechświecie? Ta siła obejmuje w sobie wszystko i poza nią nie ma nic innego, nic nie wychodzi poza jej granice. Wszystko jest realizowane w Stwórcy, łącznie z nami.

W jaki sposób możemy stworzyć Stwórcę? Czy to nie Stwórca nas stworzył, przecież nie ma nikogo innego. Stwórca stanął przed trudnym zadaniem: stworzyć stworzenie i tak je rozwijać, aby stało się samodzielne. Podobnie wychowujemy dzieci, żeby były samodzielne. Ale Stwórca miał trudniejsze zadanie, nie ma innej siły oprócz Niego.

Powiedzmy, że już dorośliśmy i wyjaśniliśmy sobie, że nie ma niczego oprócz Stwórcy. Znajdujemy się wewnątrz tej siły, która kieruje nami. Co sami możemy zrobić?

Z jednej strony Stwórca wypełnia cały wszechświat i zarządza wszystkim, ale z drugiej strony nie widzimy tego, ponieważ się ukrywa. Tak też czasami postępujemy z dziećmi, nie chcemy im pomagać i chowamy się, aby same mogły popracować i nauczyć się coś budować. Najwyraźniej Stwórca też się ukrył, bo chciał nas uczynić samodzielnymi.

Z drugiej strony musimy nauczyć się żyć w świecie tak, jakby Stwórca był obok nas. I gdyby On ujawnił się, robilibyśmy dokładnie to samo, co teraz, gdy jest ukryty. Taki stan nazywa się doskonałą wiarą. Przede wszystkim musimy ją osiągnąć – wiarę ponad wiedzą, obdarzanie powyżej siły otrzymywania, siły naszego egoizmu.

Egoizm można przezwyciężyć tylko pod warunkiem, że istnieje coś większego od niego – siła obdarzania. Jesteśmy stworzeni z materiału, którym jest pragnienie otrzymywania przyjemności, na którym słowa nie robią wrażenia, jedynie siła. Gdyby mój egoizm poczuł wielkość Stwórcy, to zrobiłby wszystko, co nakazuje Stwórca. A jeśli egoizm czuje swoją siłę, to wykonuje wszystkie polecenia egoizmu. Jest oczywiste, że albo jedna władza rządzi, albo druga: albo siła naszego egoizmu, albo siła obdarzania Stwórcy.

W zależności od tego, kto na nas wpływa, tak się zachowujemy. Jeśliby w nas jawnie działał egoizm, bylibyśmy mu posłuszni we wszystkim i nazywalibyśmy się przestępcami, całkowitymi egoistami. W rzeczywistości tak jest teraz.

A gdyby Stwórca odkrył się i pozwoliłby nam zobaczyć, że On wypełnia świat, jeśliby zamanifestowała się siła i przewaga pragnienia obdarzania, natychmiast poddalibyśmy się i podporządkowali Jego rozkazom. Czasami nawet tak się dzieje: odkrywa się trochę wielkości Stwórcy i jesteśmy wtedy gotowi przez jakiś czas oddawać i kochać, dopóki ten cud zniknie.

Takie impulsy pojawiają się i znikają, aby pokazać nam, że jest to możliwe, ale tylko pod warunkiem, że wielkość Stwórcy robi na nas większe wrażenie niż wielkość naszego egoizmu. Czyli chodzi o to, kto będzie panował: pragnienie przyjemności czy pragnienie obdarzania. W naturze istnieją tylko te dwie siły.

Jednak gdybyśmy zachowywali się w taki sposób, to bylibyśmy albo przestępcami kierującymi się tylko naszym pragnieniem przyjemności, albo aniołami postępującymi zgodnie z pragnieniem obdarzania. Jedna lub druga siła bezgranicznie panowałaby w nas. Pozostalibyśmy zwierzętami: drapieżcami lub świętymi, postępującymi zgodnie z wewnętrznym instynktem. A w takiej formie nie stalibyśmy się podobnymi do Stwórcy. Nie moglibyśmy być człowiekiem, Adamem, sami nie wybralibyśmy czy być egoistami, czy świętymi.

W jaki sposób uczynić nas wolnymi, abyśmy sami mogli wybrać, w jakim być stanie: w otrzymywaniu czy w obdarzaniu, być przeciwnymi do Stwórcy lub podobnymi do Niego? Przed Stwórcą było zadanie, jak uczynić człowieka wolnym, żeby wybrał, co preferuje czy być egoistą, jak stworzenie, czy być altruistą, synem, partnerem, równym Stwórcy.

Stwórca pomyślał i znalazł rozwiązanie: umieścić pośrednika między pragnieniem otrzymywania przyjemności i pragnieniem obdarzania, między dwiema przeciwnymi siłami, tak aby stworzenie mogło składać się z pragnienia otrzymywania przyjemności, ale jednocześnie miało możliwość przejść do intencji ze względu na obdarzanie. Stwórca stwarza sytuację, w której stworzenie może być pod wrażeniem wielkości Stwórcy, wielkości obdarzania, ale nie bezpośrednio od wyższej siły, aby nie kłaniać się jej, ale zbadać ten stan jak sobie życzy.

Jeśli człowiek naprawdę chce poznać wielkość Stwórcy, nie jako Jego niewolnik, to trzeba zbudować dla niego specjalny stan: grupę. W grupie jest możliwość decydowania, jak bardzo anulować się przed przyjaciółmi, a wtedy będzie pod wrażeniem wielkości Stwórcy.

Stwórca jest zawsze obecny w grupie, ale ukryty. Jak bardzo człowiek stara się poprzez grupę poczuć wielkość Stwórcy, tak może Go poczuć. Nie bezpośrednio poczuje Stwórcę i Jego wielkość, ale poprzez przyjaciół, poprzez to, że anuluje się przed nimi. W taki sposób zyskuje siłę obdarzania i stopniowo staje się człowiekiem – Adamem, podobnym do Stwórcy. Niezależną osobą, a nie aniołem.

Swoim połączeniem z przyjaciółmi, z dziesiątką, człowiek pokazuje swoje pragnienie włączenia się we właściwość obdarzania. Działając poprzez dziesiątkę z tą właściwością otrzymaną od Stwórcy, stopniowo wzrasta w duchowości. Twórczo używa właściwości obdarzania, a nie pod przymusem i buduje siebie jako niezależną osobę podobną do Stwórcy.

Będzie to prawdziwa miłość i obdarzanie, nie wymuszona ze strachu lub pod presją, jak u niewolnika, ale jak u wolnego człowieka.

Z lekcji nr 3 Wirtualnego kongresu, 12.12.2020


Czy uratuje nas szczepionka?

Rozpoczęto szczepienia przeciwko koronawirusowi. Pionierem w tej dziedzinie stała się Rosja, a następnie szczepienia rozpoczęły się w Wielkiej Brytanii. Czy to oznacza światło na końcu tunelu? Krótko mówiąc, nie.

Mieliśmy wystarczająco dużo czasu, aby usłyszeć to przesłanie, które przyniósł ze sobą koronawirus. Ujawnił naszą społeczną porażkę – zakaźne wyobcowanie na wszystkich poziomach. W przeciągu zaledwie kilku miesięcy udowodnił nam, że społeczeństwo, które żyje konsumpcjonizmem i wzajemną obojętnością – nie jest trwałe.

Nie chcieliśmy jednak słuchać i uparcie czekaliśmy na szczepionkę. Cóż, doczekaliśmy się, mamy ją. Ale szczepionka nie rozwiąże naszego odwiecznego problemu. I dlatego nieszczęścia nie ominą nas – po prostu się zmienią. Nie wchodzimy w okres rekonwalescencji. Wkraczamy w okres, w którym odczuwalne będą konsekwencje dawnego nieszczęścia, którego i teraz jest wystarczająco dużo, a być może pojawi się nowe nieszczęście.

Mówię to z perspektywy nauki Kabały, która na obecnym etapie obserwuje powszechny kryzys ludzki, który dopiero zaczyna się manifestować. Nie zmieniliśmy się, niczego nie ulepszyliśmy, nie próbowaliśmy dojść do prawdziwych przyczyn. Nawet nie myśleliśmy o jedności społeczeństwa, o zbliżeniu serc.

Zamiast tego zdecydowaliśmy się zalać ogień pieniędzmi i szczepionkami. Oznacza to prostą rzecz: świat jeszcze nie wyszedł z bagna korony, a w kolejce stoi kolejne nieszczęście, jeszcze bardziej zawiłe, bardziej totalne i jednocześnie głębsze i okrutniejsze w swoim wewnętrznym oddziaływaniu.

Czy to kara?

Celem tego, co się dzieje, wcale nie jest ukaranie nas. Natura nie karze – Natura pokazuje, rozwija. „Ostatecznie – mówi nam – ja doprowadzę was do integralnej jedności, dobrych relacji, do doskonałości. Ale doprowadzę etapami, tak abyście mieli możliwość samodzielnego wzrastania”. Czy rozumiemy Naturę? Czy rozumiemy, że „samodzielnie” nie oznacza „jak nam się podoba”? Samodzielnie – oznacza odpowiedzialnie, razem, bez wymówek i usprawiedliwień. Jak dobre dzieci, równie posłuszne i wykazujące inicjatywę, gotowe do nauki i myślenia.

A czy jesteśmy dobrymi dziećmi? Przecież nie zrobiliśmy nic we właściwym kierunku. Nadal wszystko jest na odwrót: egoizm dystansuje ludzi wewnętrznie, a epidemia – zewnętrznie i nie ma mowy o prawdziwym zbliżeniu. Dobre relacje w społeczeństwie nie są na porządku dziennym, nie są postrzegane jako coś pilnie potrzebnego. Oto dlaczego szczepionka, jeśli pomoże – nie uratuje nas. Ponieważ pomijamy najważniejsze.

Powinniśmy wyciągnąć lekcję z dystansowania i przestać zarażać się nawzajem wewnętrznymi wirusami – niezgodą, obojętnością, złością, nienawiścią. Przerywając te łańcuchy infekcji, moglibyśmy nauczyć się szczerej troski, uwagi, współczucia. Nawet gdyby na początku było to udawane, jednak przy odpowiednim podejściu, to i tak stałoby się punktem zwrotnym i napełniłoby naszą wspólną relację zupełnie innymi impulsami. W pojedynkę człowiek nie może stać się lepszy. Natomiast społeczeństwo może, jeśli będzie działało świadomie i celowo.

Język ojczysty

Ludzkość otrzymała pierwszy cios, ale nie wyciągnęła wniosków, tylko zrobiła szczepionki. Nie tak postępuje się z przesłaniami Natury. Musimy wreszcie zrozumieć jej język. Ona nie operuje egoistycznymi pojęciami osobistych korzyści i strat, a terminami jedności i separacji, zbliżenia i oddalenia, integracji i dezintegracji, wspólnoty i niezgody. Jej język jest językiem interakcji, połączenia, wzajemnych powiązań. Natura uczy nas, jak wznieść się ponad sprzeczności i przeciwieństwa.

Obecnie znajdujemy się na poziomie brzdąca, który nie jest jeszcze w stanie odbierać mowy matki, ale może podążać za jej wyrazem twarzy, słyszeć jej słowa, jej śpiew, może zobaczyć, jak mama się z nim bawi. Nie wszystko mu się podoba, ale z natury chce ją zrozumieć, współuczestniczyć z nią, dołączyć się do jej miłości, przystawić się do jej piersi. I stopniowo przenika poza zewnętrzną osnowę coraz bardziej w głąb – do źródła tej troski, która go otacza. W taki sposób również i my powinniśmy odnosić się do Natury, do niewyraźnych jej na razie obrazów i przesłań. To nie jest zwykła ekologia – to coś więcej. I bez względu na to, jak nasze zepsute postrzeganie ją zniekształca, zobaczymy dorastając, że tylko miłość emanuje od Natury.

Dziś próbujemy się przed nią chronić za pomocą szczepionek i nie staramy się dostać na jej poziom relacji, aby rozwiązywać swoje problemy u podstaw, aby żyć szczęśliwie. Natura zachęca nas do wznoszenia się, a my opuszczamy wszystko do poziomu szczepień. To nie jest wyjście, to tylko zwlekanie, które również ma swoją cenę. Szczepionka jest zewnętrzną osłoną wewnętrznego, duchowego lenistwa. Pozostaniemy chorzy, nawet jeśli wyleczymy się z koronawirusa.

Fałszywy pragmatyzm

Zadaniem szczepionek, oprócz wzbogacenia, jest szybkie przywrócenie wszystkich do poprzedniego życia. Dokładniej do poprzedniej pracy. Konsekwencje, komplikacje, przeciwwskazania, brak elementarnych informacji – to wszystko nie budzi większych obaw u osób sprawujących władzę oraz krajowych systemów opieki zdrowotnej. Myślą pragmatycznie, statystycznie, ekonomicznie.

W rezultacie wszyscy znajdujemy się teraz w rękach kapitału farmaceutycznego – gigantycznego biznesu, dla którego nie jest opłacalne wyleczenie pacjentów. Nawiasem mówiąc, izraelscy lekarze nie są zadowoleni z tego, co się dzieje.

Nie polecam niczego w związku ze szczepieniami – decydujcie sami. Ja tylko jeszcze raz zwracam uwagę na problemy całego naszego społeczeństwa, które stało się „żerowiskiem” dla korporacji i wielkich pieniędzy, równo upadającą strukturą drobnych interesów. Umiejętnie kierują społeczeństwo do zderzenia się ze sobą, tak żebyśmy rzadziej podnosili głowy ponad niekończącą się powszednią codziennością.

Bez względu na to, czymkolwiek by nas nie faszerowali, w końcu i tak jesteśmy faszerowani pigułkami nienawiści, zaściankowości, czarnym nacjonalizmem, wygnaniem. Za wszelką cenę trzymają nas na wygnaniu z dala od jedności, ciepła, miłości. Dotyczy to nie tylko Izraela.

Ludzkość nie może dojść do siebie po szoku i znajduje się w samolubnym upadku. Zaczyna to sobie już uświadamiać, zaczyna budzić się ze śpiączki, ale zbyt wolno i zbyt niechętnie. Wszystko, czego nie zrobimy dzisiaj, jutro będzie wymagało od nas znacznie więcej wysiłku i cierpienia. Musimy otworzyć oczy. Nie ma lekarstwa innego, jak połączenia.