Artykuły z kategorii

Zgoda bez kompromisów

каббалист Михаэль Лайтман Nowo wybrany amerykański prezydent obiecuje zjednoczenie kraju, podobnie jak jego poprzednik cztery lata temu. Ale nie zjednoczy, nawet jeśli naprawdę będzie tego chciał. Wybory w dzisiejszych czasach są lustrem rozłamu i jego instrumentem.

Czy społeczeństwo, państwo może istnieć, jeśli jest podzielone na dwie części przez antagonistyczne strony? Oczywiście, że nie. Z historycznego punktu widzenia nie ma ono przyszłości. W starożytności Izrael wielokrotnie znajdował się w podobnym martwym punkcie i dziś podąża tą samą drogą.

Ale Ameryka jest dużo bardziej „soczystym” przykładem dla świata. Szczelina, która ją rozdzieliła, zamieniła się w otchłań i politycy nie będą w stanie zbudować mostów. Jedyne, co mogą zrobić, to grać na sprzecznościach, służąc jednej ze stron. Te wybory, niezależnie od wyniku, wywołały złowieszcze ostrzeżenie: grozi nam niebezpieczeństwo.

Rozłam, podział jest naturalnym wytworem natury ludzkiej. Ale to nie jest główny problem. Główny problem polega na tym, że nikt nie ma racji. Patrzymy na całość z różnych stron i każdy widzi swoje. Taka „prawda” jest zawsze wadliwa i jednostronna.

Dlatego, chociaż republikanie są mi bliżsi, nie mogę powiedzieć, że demokraci całkowicie nie mają racji. Przepiękne idee lewych o świecie bez granic kiedyś się spełnią. Ale wcale nie tak, jak sobie to teraz wyobrażają. A dziś te idee występują w odrażającej formie, jak niedojrzały owoc zerwany przed czasem. One jeszcze potrzebują czasu, aby dojrzeć, ale nie można też im zaprzeczyć.

W rzeczywistości” – Baal HaSulam napisał – „ten, który zabija i niszczy zły pomysł, to jakby niszczył dobry pomysł, ponieważ w ogóle nie ma złych pomysłów na świecie, a tylko niedojrzały pomysł jest uważany za zły”.

Dlatego najważniejsze pytanie, jakie amerykańskie wybory postawiły światu, brzmi: w jaki sposób my, ludzkość, tak różni, tak wojowniczy i bezkompromisowi mamy nadal żyć razem na tej samej ziemi zgodnie ze wspólnymi prawami?

Dopóki tego nie zrozumiemy, świat nadal będzie się przesuwał w kierunku zapaści społeczno-gospodarczej, a to doprowadzi do wielkiej wojny.

Sprzeciw – to nie grzech

Przede wszystkim należy zrozumieć: że kompromis już nie jest możliwy. Wszystko zaszło za daleko. A bez kompromisów demokracja, jaką znamy jest niemożliwa, od początku opiera się na tym, że wszyscy się poświęcają – niektórzy więcej, inni mniej.

Nikt na tej planecie nie może żyć w idealnym dla siebie świecie. Ale nawet, gdyby to było możliwe – jak nędzne byłyby nasze osobiste światy! Bez rozmaitości i różnorodności, bez odmienności cech i poglądów, bez przeciwieństw i sporów zniknęli byśmy w ciągu kilku lat.

Życie człowieka opiera się na kontrastach, a społeczeństwa – tym bardziej. Nie można obejść się bez różnic. To one właśnie pozwalają dojść do integralności, zobaczyć ogólny obraz. I chociaż dziś ujawniają naszą słabość, w nich kryje się także nasza siła. Należy tylko znaleźć dla nich odpowiednie zastosowanie.

Jakie? Konstruktywne. Oczywiście każdy powinien mieć możliwość do wyrażenia siebie. To oczywiste, ale niewystarczające. Potrzeba, aby społeczeństwo było wewnętrznie dojrzałe, aby potrafiło doceniać różnice i wznieść się ponad nie, rozumiejąc, że z nich rodzi się prawda i że ona może być tylko wspólna, a nie indywidualna.

Oto czego musimy się nauczyć – tego, jak razem z różnorodności wygenerować wspólną prawdę. Pisałem o tym już w sierpniu: napięcie rośnie i nie będzie pokoju, dopóki nie zaczniemy rozumieć, że nasza walka z odmiennością jest z góry przegrana. Walczyć nie należy z innymi, ale o jedność ponad wszystkimi różnicami. W przeciwnym razie przegrają wszyscy.

W Kabale to wzniesienie się ponad antagonizm nazywane jest „środkową linią”. Jej istotą jest ugoda dla wspólnego, wysokiego celu. Bo tylko ona łączy przeciwieństwa, nie tłumiąc ich. I tylko w ten sposób możemy zbudować naszą przyszłość.

Pojednanie

Dzisiaj pod pozorem „demokracji” narzuca się nam niekończące się sprzeczki, wrogość i rozłam. W rzeczywistości to wcale nie jest żadna demokracja, a piaskownica dla dzieci pozostawionych bez opieki dorosłych. Wyobraźcie sobie, w co ona się zmieni, jeśli dzieci nie będą nauczane elementarnych norm współistnienia i interakcji. A tego ich nie nauczono.

Wszyscy musimy spojrzeć na społeczeństwo i na nasze w nim miejsce. Wszyscy musimy zadbać o to, żeby nieuniknione konflikty nie przeradzały się w walki, aby silni nie odgrywali się na słabych, aby nikt nie pozostał bez pomocy. Jest to nasza wspólna odpowiedzialność. I tego trzeba się nauczyć, nie tyle umysłem, ale sercem.

W przeciwnym razie „odpowiedzialni” za to będą politycy i ci, którzy za nimi stoją. Rezultaty są oczywiste – świat pogrąża się w otchłani sprzeczności. A my uparcie, nadal wybieramy liderów którzy trzymają jedną „jedynie słuszną” linię polityczną. Środkowa linia – dojrzałe, zintegrowane społeczeństwo – wydaje nam się zbyt wysoką poprzeczką. „Lepiej już spróbujmy zmusić innych, aby żyli po „naszemu”. Ludzie mają egoistyczny impuls we krwi, by rządzić tymi, którzy się z nimi nie zgadzają lub ich zniszczyć, przynajmniej moralnie. To takie przedszkole bez nauczyciela…

W rezultacie pęknięcia przeszyją każdy kraj, cały świat i zrównają go z ziemią. Ani Trump, ani Biden, żaden z obecnych władców nie może uczestniczyć w budowaniu nowego świata, nowych relacji. Te „dinozaury” zniszczą ostatecznie stare i zejdą ze sceny. I już teraz musimy zrozumieć, czego chcemy od liderów, którzy ich zastąpią.

Koniec z prowadzeniem własnej linii strategicznej lub szukaniem nierealistycznych kompromisów. Konieczne jest podniesienie społeczeństwa do poziomu, na którym ponad sporami rodzi się prawda, gdzie nieporozumienia występują, jako wątki fabularne we wspólnym działaniu, jako role, które „głosimy”, aby pełniej ujawnić ogólny obraz jedności w środkowej linii.

Wszystko, co nas dzieli, można zamienić w dobro, jeśli nauczymy się budować między nami takie podejście i zbliżać się do siebie bez względu na wszystko. Wtedy odkryjemy, że odrębne rysy rzeczywistości łączą się nagle w wielobarwną, integralną i niepodzielną paletę, w której nie będzie unifikacji, niwelowania, ignorowania różnic, cieniowania niektórych części i wystawiania innych. W niej wszystko harmonijnie połączy się w jednym dążeniu do wzajemnego obdarzenia.

Oczywiście, że w takim społeczeństwie też będą ustępstwa, ale już nie wymuszone, a dobrowolne, humanitarne, radosne. Ponieważ wyrzekając się czegoś, każdy z nas nie idzie na kompromis ze swoją własną prawdą, a wręcz przeciwnie, podnosi się do wspólnej prawdy razem z innymi. A to jest już zupełnie inne społeczeństwo i inne życie.

To jest nauka o prawdziwym pojednaniu, którą musimy wspólnie realizować.